Ekipa Redakcji ML była W PIEŃKACH U ROLNIKA I JAGODY

Udało nam się odwiedzić przesympatyczną parę znaną całej Polsce z czwartej edycji programu Rolnik szuka żony. Poznajcie lepiej Karola i Jagodę.

ML: Karolu skąd pomysł, żeby wziąć udział w programie?

Pomysł pojawił się nie w mojej głowie, a wśród rodziny i znajomych. Namawiali mnie przez dwie edycje, żebym się zgłosił. Uważali, że jestem idealnym kandydatem. Samotny rolnik z gospodarstwem. Ja jednak nie chciałem. „Ja do telewizji?!” - myślałem z rozbawieniem. Nie było łatwo mnie namówić.

ML: Ale jednak zdecydowałeś się wysłać zgłoszenie?

Tak, chociaż nie wyobrażałem sobie siebie samego w tym wszystkim. Spodziewałem się, że tak popularny program ma dużo chętnych i pewnie nie przejdę przez eliminacje. Pod wpływem namowy znajomych wysłałem zgłoszenie przez telefon, ale długo nie dowierzałem, że to możliwe, żebym się dostał. Nawet kiedy do mnie zadzwonili z programu, to śmiałem się przekonany, że to mój brat rozpowiedział o moim zgłoszeniu i ktoś ze znajomych robi sobie żarty.

ML: Jak długo przed udziałem w programie, byłeś sam i czy wcześniejsze związki były poważne?

Byłem sam ponad rok. Wcześniej kilkakrotnie byłem w związku, ale nie były to zaawansowane relacje. Nie na takim poziomie, żeby móc powiedzieć szczerze „kocham cię”.

ML: W programie cieszyłeś się sporym powodzeniem. Byłeś zadowolony, że zgłosiło się do Ciebie tak dużo dziewczyn?

Raczej zaskoczony. To był bardziej szok i niedowierzanie, niż zadowolenie. Miałem raczej niską samoocenę i zakładałem, że będzie dobrze, jeśli przyjdzie kilka listów. Byłem naprawdę w szoku. Jednak zauważyłem, że wiele zgłoszeń pochodziło od dziewczyn, które chciały gdzieś zaistnieć, pokazać się. Nie traktowały mnie poważnie. Nie szukały rolnika.

ML: Mogłeś wybrać 10 kandydatek na podstawie otrzymanych listów. Ile miałeś na to czasu?

Właściwie jeden dzień. Trochę za mało, żeby sobie te listy przeanalizować. Trzeba było zdać się bardziej na intuicję.

ML: Nie zastanawiałeś się później, że może dokonałeś nietrafnych wyborów? Miałeś obawy?

Tak, miałem wątpliwości. Od samego początku pojawiały się myśli, dlaczego wybrałem ten list, a nie tamten. Niepewność towarzyszyła cały czas.

ML: Udało się jednak później, z tej dziesiątki dziewczyn wybrać trzy. Czym się sugerowałeś?

Szczerze przyznam, że tutaj też było za mało czasu na poznanie się. Za krótkie rozmowy z każdą dziewczyną, pod wpływem presji czasu, emocji i stresu. Sugerowałem się tymi dwoma zdaniami, które udało się z dziewczynami wymienić i listami. Nie miałem schematu, którym mógłbym się posłużyć. Szedłem na żywioł. Liczyłem na to, że każda z dziewczyn czymś mnie zaintryguje. Na przykład Justyna, która jest florystką. Pomyślałem, że może nas połączyć pasja, ponieważ ja robię dekoracje.

ML: Więc tu łącznikiem była pasja. A Sara?

Sam siebie zaskoczyłem tym wyborem ponieważ od początku zamierzałem Sarze podziękować. A jednak zainteresowała mnie swoją osobą, wrażliwością. Doceniałem to, że była wolontariuszką w Centrum Zdrowia Dziecka.

ML: A ostatnia z dziewczyn, Ania?

Była miła, bardzo cicha i spokojna. Podobało mi się jej łagodne usposobienie.

ML: Nie przeszkadzało Ci to, że jest samotną mamą?

Nie chciałem się tym sugerować. Nie przekreślałem jej ze względu na to, że ma dziecko i fajnie, że powiedziała o tym od razu, na pierwszym spotkaniu. Chociaż nie napisała o tym w liście.

ML: Jak zmieniło się Twoje poukładane życie i rytm dnia, kiedy przyjechały do Twojego domu trzy tak rożne i prawie obce dziewczyny?

Moim celem było jak najlepsze poznanie dziewczyn, czy to przy kamerach, czy poza kamerami. Zależało mi na tym, żeby jak najwięcej z dziewczynami rozmawiać, zobaczyć jakie są naprawdę. Chciałem wiedzieć, czy dużo grają, czy są naturalne, jakie są ich prawdziwe cele w programie.

ML: Można było odnieść wrażenie, że najpierw bardzo zaangażowałeś się w poznanie Justyny, a potem tak samo mocno zaangażowałeś się, żeby dobrze poznać Sarę. Było właśnie tak?

Tak. Przyznaję, że Justynę zacząłem faworyzować na podstawie listu i wspólnej pasji. Jednak okazało się, że charaktery mamy zupełnie inne. Pasja pasją, a z wybraną osobą trzeba przecież żyć, poruszać się w różnych tematach. Wtedy poświęciłem czas na poznanie lepiej Sary.

ML: No właśnie, i jak potoczyła się ta znajomość? Widzieliśmy pocałunek, wypad nad jezioro...

Pojechaliśmy na fajną randkę. Emocje i nastrój spowodowały, że doszło do pocałunku. Weszliśmy do wody, atmosfera była luźna.

ML: Dlaczego ostatecznie nie wybrałeś żadnej z kandydatek, nawet Sary i czy był jakiś konkretny moment, który utwierdził Cię w tej decyzji?

Byłem przekonany do Sary, jednak pod koniec programu, kiedy zacząłem zauważać, że Sara robi to wszystko trochę na pokaz, dla show to wtedy już wiedziałem, że nie wybiorę żadnej i taką podjąłem decyzję.

ML: I wtedy pojawiła się Jagoda, której widzowie nie znali wcześniej?

Jagodę najpierw poznałem z listu, niestety nie mogła przyjechać na pierwsze spotkanie, ale spotkaliśmy się dwa razy przed wizytą dziewczyn, ona mnie namierzyła.

ML: Jagoda, powiedz jak to było? Ty też napisałaś list i chciałaś wziąć udział w programie?

Tak, napisałam. Byłam na podpisaniu umowy w Warszawie, tak jak reszta dziewczyn. Poznałam większość z wybranej dziesiątki. Dziewczyny gratulowały mi nawet po wszystkim, że tak pomyślnie potoczyła się nasza historia. Nie mogłam podpisać ostatecznej umowy z telewizją, tylko dlatego, że nie odpowiadał mi termin nagrań u Karola w domu. W tym czasie musiałam być w Norwegii, gdzie jeżdżę co roku do pracy na krótki okres czasu.

ML: I co wydarzyło się dalej?

Wracałam z Warszawy wściekła na siebie. Wspominałam słowa, niektórych znajomych, którzy byli zaskoczeni tym, że się w ogóle zgłosiłam do programu. Jestem osobą towarzyską, otwartą. Nie miałam problemów z powodzeniem. Jednak pamiętam, że oglądając program, była to chyba Wielkanoc, zwróciłam szczególną uwagę na wizytówkę Karola. „Fajny chłopak, moje województwo” - pomyślałam. Pod wpływem impulsu napisałam, ale bez większych emocji. Podobnie jak zgłoszenie Karola do programu. Niestety nie mogłam sobie pozwolić na zmianę planów. Zależało mi też na dobrych stosunkach w pracy w Norwegii

ML: Mimo to doprowadziłaś do spotkania z Karolem?

Tak jak wspominałam byłam naprawdę wściekła wracając z Warszawy, bo gdzieś w środku zależało mi, żeby go poznać. I wtedy pomyślałam, a co mi stoi na przeszkodzie? Przecież jego miejscowość jest po drodze. Okazało się, że to dwa kilometry dalej od domu, w którym mieszkali moi dziadkowie. Przyjechałam tu, ale nie udało mi się wtedy przedstawić osobiście. A bardzo chciałam wyjaśnić tą sytuację, wytłumaczyć, dlaczego zrezygnowałam. Udało mi się przekazać prośbę o kontakt i Karol podał mi swój adres mailowy.

ML: Więc znaleźliście się w skomplikowanej sytuacji. Karol, chyba nie było Ci łatwo angażować się w program mając z tyłu głowy Jagodę?

Ponieważ z Jagodą, też nie znaliśmy się długo, starłem się nie angażować, żebyśmy oboje uniknęli rozczarowania. Nie kontaktowaliśmy się ze sobą w ogóle podczas pobytu dziewczyn i zdjęć. Temat był zamknięty. Jagoda wybrała wyjazd, a ja chciałem być w porządku wobec innych kandydatek.

ML: Jagoda, a Ty będąc w Norwegii nie miałaś mieszanych uczuć, nie tęskniłaś?

Osoby, które ze mną przebywały potwierdziły by, że byłam nie do wytrzymania! Nie miałam ochoty na wyjścia ze znajomymi. Cały czas czekałam na to, jaki będzie wynik po wizycie dziewczyn. Słuchałam muzyki, pracowałam i miewałam chwile zwątpienia, żałowałam, że nie podpisałam umowy. A Karol, bardzo oficjalny w swoich smsach, w końcu zadecydował, żebyśmy się nie kontaktowali do końca programu. Więc musiałam pogodzić się z jego ulubionym stwierdzeniem „co ma być, to będzie”.

ML: A teraz jesteście razem, już prawie pół roku. Planujecie wspólne święta?

Święta będą wspólne. Tak naprawdę, oficjalnie jesteśmy parą od końca sierpnia. Wcześniej, mimo tego, że zaiskrzyło traktowaliśmy się po koleżeńsku. Po prostu nadając na tych samych falach. Wiem, że dziewczyny myślą, że to wszystko było ukartowane, ale to nie prawda. Karol był w porządku wobec założeń programu i wobec uczestniczek, a ja swoje przeżywałam.

ML: Karol, czy utrzymujesz kontakt z dziewczynami?

Nie, w ogóle. Raz wysłałem do nich wiadomości z pozdrowieniami i z podziękowaniem za przyjazd, za danie sobie wzajemnie szansy.

ML: Dam Wam trochę odpocząć i zmienię temat. Czy macie rodzeństwo?

Tak, mamy braci. Jagoda młodszego,a ja starszego. Oboje założyli rodziny.

ML: Więc jesteście takimi rodzynkami w rodzinie. Bliscy namawiają Was do dalszych kroków, nie mogą doczekać się wnuków?

I tak, i nie. Wszystko ma swój czas.

ML: Czy Wasi rodzice się znają?

Jeszcze nie. Może będzie okazja przy świętach

ML: A teraz bardziej bezpośrednie pytanie. Kiedy wesele?

Ha ha ha, damy znać.

ML: Oboje z pewnością macie jakieś wyobrażenie o tym, ile chcecie mieć dzieci, jak powinna wyglądać rodzina?

Ja jestem nauczycielką i opiekunką, więc mam na co dzień kontakt z dziećmi, wiem jaka to ciężka praca, dlatego nie myślę o gromadce. Raczej, tradycyjnie dwoje dzieci. Ale życie pisze różne scenariusze, więc oczywiście jak się przydarzy więcej, to też będą kochane. I bez znaczenia, czy chłopiec, czy dziewczynka.

ML: To super, że jesteście w tym temacie zgodni. A jakie macie marzenia? Co jest dla nas ważne?

Największym marzeniem jest dom, rodzina, stabilizacja. A poza tym trochę podróży. Planujemy wyjechać w góry na Sylwestra, wybrać się wspólnie do Rzymu. Może kiedyś pojeździć na desce w krajach Skandynawii.

ML: Karolu, jak oceniasz życie na wsi? Czy byłbyś w stanie wyprowadzić się do miasta?

Nie. Doświadczyłem miasta. Studiowałem i pracowałem w Warszawie. Pracowałem w różnych miejscach, też za granicą. Tu na wsi, pomimo ciężkiej pracy, zwłaszcza latem, jest niesamowity komfort psychiczny. Jestem u siebie, sam decyduję o swojej pracy i życiu. Ponoszę konsekwencje własnych błędów. Pracuję w 100 % na siebie. Mimo tego, że praca jest bardzo trudna i nie ma dnia wolnego.

ML: Czy myślisz, że można zrobić coś dla lepszego rozwoju wsi? Co byś zmienił?

Powinna zmienić się mentalność ludzi, podejście do pracy na wsi, w rolnictwie. Podoba mi się bardzo szacunek do rolników w Norwegii. U nas jest jeszcze obraz polskiego rolnika, jako robola, w bardzo prostym i negatywnym znaczeniu. A w innym krajach, jest traktowany jako producent żywności, czyli najważniejsze ogniwo w łańcuchu. W Polsce, rolnictwo nie jest wartością, nie docenia się rangi pracy rolnika.

ML: Czy pracę w gospodarstwie można porównać do działalności biznesowej?

Tak, funkcjonuje już taki termin. Praca rolnika to coś więcej. To nie tylko pracownik fizyczny. Samodzielny rolnik musi tak naprawdę łączyć wiele umiejętności i zawodów. Zarządza całym gospodarstwem, robi zamówienia, dostawy, dba o sprzęt. Załatwia sprawy urzędowe, prowadzi niezbędną dokumentację.

ML: Życie na wsi jest ekologiczne. Jak z Waszej perspektywy wygląda panujący eko trend? Ludzie zakładają przydomowe ogródki. Szukają dostępu do zdrowych, ekologicznych warzyw i innych produktów. Jak to oceniacie?

Uważam, że to jest bardzo pozytywny kierunek i będzie się on rozwijał. Żywność w sklepach mamy mocno przekombinowaną. Jest dużo chemii w przetworzonych produktach. Ja nie prowadzę ekologicznego gospodarstwa, ale stosuję minimalne ilości nawozów. I wiem, że moje produkty są zdrowe.

ML: Czy to prawda, że wykorzystujesz swoją popularność, aby pomagać innym?

Jak tylko mogę to chętnie pomagam w charytatywnych akcjach. Ostatnio dostałem zaproszenie na mecz organizowany dla ciężko chorej dziewczyny, mieszkanki naszej gminy. Jeżeli tylko mogę jakoś pomóc w podobnych akcjach to nie odmawiam.

ML: Powiedzcie jaką lubicie kuchnię? Co gotujecie?

Karol: Ja, chociaż nie wyglądam, jem naprawdę wszystko, w każdych ilościach. Nie mam jakiejś wymarzonej kuchni.

Jagoda: To prawda, Karol je wszystko co ugotuję. A gotuję różności i uwielbiam gotować, jeżeli mam dla kogo. Kuchnię tradycyjną włoską, nowoczesne potrawy, pizze.

ML: W jakich gustujecie książkach, filmach. Słuchacie muzyki?

Karol: Lubię spokojną muzykę. Najczęściej słucham radia, bo chcę być na bieżąco z tym, co się dzieje w kraju, przy okazji słucham tego co jest na topie.
Na książki nie mam czasu. Przy porannej kawie czytam prasę rolniczą, chcę rozwijać się w tym co robię. Film? Raczej lekki, komedie.

Jagoda: Tutaj się rozbiegamy. Chociaż ja też uwielbiam słuchać wiadomości i wyłapywać rożne newsy w internecie. Chyba zostało mi to po studiach dziennikarskich. Preferuję seriale, typu „Gra o tron” czy „Wikingowie”. Żadne polskie telenowele. Muzyka zdecydowanie ambitna.

ML: Czy jakieś negatywne skutki uczestnictwa w programie?

Karol: Myślę, że komentarze. Ludzie oceniają nas przez pryzmat tego co widzą na ekranie. Najlepiej ich nie czytać. Ja mam do tego dystans, być może dlatego, że nie spotkałem się bezpośrednio z negatywnymi komentarzami. Ludzie, którzy znają mnie prywatnie, wiedzą jaki jestem.

Jagoda: Występując w telewizji wystawiamy się na ocenę i ludzie mają prawo uważać, czy ktoś powiedział dobrze czy źle, wyglądał ładnie czy brzydko. I to jest ok. Ale boli ludzka zawiść i zazdrość. I to również wśród osób znajomych.

ML: Karolu, co chciałbyś przekazać rolnikom, którzy zdecydują się na udział w kolejnych edycjach programu „Rolnik, szuka żony”?

To nie łatwa przeprawa. Nie mamy doświadczenia i obycia z kamerami itd. To warto wiedzieć. Ale jeżeli człowiek ma być w życiu szczęśliwy to niech próbuje wszelkimi sposobami.
Z perspektywy czasu, cieszę się, że wziąłem udział w programie. Oczywiście to, że poznaliśmy się z Jagodą jest najważniejsze. Poza tym doświadczyłem czegoś nowego. Fajnie jest zobaczyć, jak wygląda realizacja programu od kulis.

ML: Czy na koniec chcielibyście złożyć życzenia świąteczne czytelnikom, znajomym?

Tak, oczywiście! Wszystkim, którzy nam kibicują i nawet tym hejterom, którzy nie kibicują, chcemy złożyć najserdeczniejsze życzenia na czas Świąt, na czas Nowego Roku, żeby każdy to swoje szczęście w życiu odnalazł. Również, żeby każdy bardziej miłował bliźniego swego, miał w sobie więcej miłości, a nie zazdrości i zawiści. Życzmy, aby tak jak my, każdy podchodził do życia z uśmiechem i nie patrzył na drugiego człowieka poprzez pryzmat telewizji czy komentarzy.

ML: I ekipa Magazynu Lubelskiego dołącza się do tych życzeń! Dziękuję uprzejmie za wspaniałą rozmowę.