InPost wraca na giełdę jak sobie radzi?

InPost znów pojawi się na giełdzie, ale tym razem nie na tej warszawskiej. Spółka, która w 2017 roku opuściła parkiet stołecznej Giełdy Papierów Wartościowych, teraz zadebiutuje na Euronext w Amsterdamie. Zapewne z wyceną znacznie wyższą, bo mówi się nawet o kwocie przekraczającej 30 miliardów złotych, podczas gdy GPW firma Rafała Brzoski opuszczała wyceniana tylko na 127 mln zł. Historia paczkomatowej firmy może cały czas być zarówno inspiracją, jak i przestrogą dla giełdowych inwestorów.

Przyszłość w paczkomatach

Warto przypomnieć, że zanim na GPW pojawił się Inpost, od 2007 roku w notowaniach giełdowych obecna była spółka Integer SA, do której paczkomatowy biznes należał. W swoim szczytowym momencie akcje Integera kosztowały nawet 330 złote, co oznaczało wycenę spółki w granicach 2,25 mld zł. W 2013 roku wskaźnik cena/zysk firmy czasami przekraczał nawet 100.

Było to efektem dużego optymizmu inwestorów, którzy widzieli przed usługami oferowanymi przez Integer świetlaną przyszłość. Szybkiemu rozwojowi rynku e-commerce towarzyszyła wówczas coraz większa liczba pojawiających się w polskich miastach paczkomatów. Wydawało się, że nic nie może tu pójść źle, a firma planowała dynamiczną ekspansję. Przy zmianach w prawie, które pozwoliły "otworzyć" rynek pocztowy, wydawało się, że rosnąca w siłę spółka wkrótce pokona Pocztę Polską, która nie do końca nadążała za rozwojem technologii.

Poczta Polska wraca do gry

Okazało się jednak, że sytuacja nie wygląda tak różowo. Spółki Integera nie radziły sobie najlepiej z doręczaniem przesyłek listowych, czego przykłady były aż nadto widoczne, gdy współpracująca z nim, a później przejęta Polska Grupa Pocztowa wygrała przetarg na usługi pocztowe dla sądów i prokuratur. Jednocześnie swoją lekcję odrobiła Poczta Polska, która wprowadziła nowe rozwiązania i zaczęła nadrabiać swoje zaległości technologiczne.

W maju 2015 roku udało jej się wygrać wart 3 miliardy złotych przetarg na operatora pocztowego świadczącego usługi powszechne do 2025 roku. Jeszcze w tym samym roku w kolejnym przetargu publiczny operator odzyskał także pocztową obsługę sądów.

Niezależnie od podnoszonych wówczas przez PGP zarzutów o ustawienie przetargów i dumping, spółka poniosła wielkie straty, czego efektem była kilka miesięcy później rezygnacja z usługi dostarczania przesyłek listowych.

indeks

InPost na GPW – wzrost i upadek

W 2015 roku udało się jednak wprowadzić na giełdę sam InPost. Jego początkowa wycena wyniosła prawie 290 mln zł, a cena za akcję 25 zł. Spółka wkrótce zaczęła jednak notować straty, a w 2016 roku znacząco spadały zarówno akcje Integera, jak i InPostu. Rosnące zadłużenie doprowadziło do decyzji o wycofaniu ich z giełdy. Pozwoliło to na zasilenie spółek środkami z funduszu Advent.

Nowe życie władcy paczkomatów

Dzięki pojawieniu się nowego inwestora i jego pieniędzy, InPost zyskał na wiarygodności w oczach banków. Udana restrukturyzacja spółki pozwoliła po trzech kwartałach 2020 roku podwoić przychody w porównaniu z rokiem 2019. Wyniosły one 1,67 mld złotych. Rozwój spółki widać po dużej liczbie nowych paczkomatów, których jest już ponad 10 tysięcy. W dodatku rynek e-commerce jest akurat jednym z tych, które zyskały na pandemii, a InPost udanie współpracuje na tym polu z Allegro.

Nowe życie, które zyskał InPost, sprawia, że dziś może z powodzeniem myśleć o debiucie na amsterdamskiej giełdzie. Inwestorzy, którzy mieli jego akcje podczas pobytu na tej warszawskiej, na obecny sukces spółki mogą patrzeć z żalem, bo sprzedając swoje aktywa, gdy InPost żegnał się z parkietem GPW, stracili bardzo dużo. I to, mimo że paczkomaty faktycznie stały się biznesem przyszłości, a dziś ich rola jest większa niż kiedykolwiek wcześniej.