ZMIENIŁO SIĘ NASZE ROZUMIENIE PRYWATNOŚCI

Dr Maciej Kawecki, dziekan Wydziału Innowacji i Przedsiębiorczości Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prawnik i koordynator krajowej reformy ochrony danych osobowych. Prezes Instytutu Lema. Propagator nowych technologii, dziennikarz, urzędnik państwowy, a od niedawna także youtuber.

W rozmowie z nami opowiedział, czy według niego pandemia to spisek służb specjalnych, jak stopniowo następuje cyborgizacja życia oraz jaki jest najbezpieczniejszy komunikator dostępny na rynku.

ML: Panie Doktorze, ostatnio w naszym Magazynie rozmawialiśmy z firmą, która zajmuje się bezpieczeństwem danych osobowych klientów prywatnych oraz firm. Proszę powiedzieć, na ile jesteśmy w stanie sami chronić informacje o sobie? Większość z nas korzysta przecież z mediów społecznościowych, różnych aplikacji.

Maciej Kawecki: Tak naprawdę nasze myślenie na temat prywatności się zmieniło. Przypomnijmy sobie czasy przed pandemią, jak bardzo restrykcyjnie podchodziliśmy do tematu prywatności. Rozumienie niejawności było bardzo wrażliwe, sensytywne. Natomiast teraz zrozumieliśmy, że są wartości ważniejsze niż prywatność. Mówię tutaj o zdrowiu, życiu każdego z nas. Ten kod prywatności zmienił się i jest dla nas czymś innym. I choć powszechnie korzystamy z systemów rozpoznawania twarzy, badających nam od razu temperaturę, to na forum globalnym podnoszone są głosy związane z koniecznością liberalizacji mechanizmów prywatności, które są odpowiedzią na naszą naturę, jaką jest ekshibicjonizm, chwalenie się informacjami na swój temat. Są głosy, które mówią, że powinniśmy stawiać na niższy standard bezpieczeństwa, ale na poziomie globalnym, bo dane nie mają granic. Tworzenie zamkniętych systemów ochrony prywatności powoduje pewną fikcję.

ML: Kilka dni temu najbogatszy człowiek na świecie Elon Musk powiedział, że komunikator Signal jest obecnie najbezpieczniejszym narzędziem do komunikacji z innymi. Czy według Pana szef Tesli i SpaceX miał rację?

MK: Rzeczywiście, Signal jest z powszechnie dostępnych komunikatorów najbezpieczniejszy. Ma tzw. opcję szyfrowania end to end. To oznacza, że komunikat, który jest wysyłany od użytkownika, trafia do odbiorcy i na całej linii komunikacji jest szyfrowany. Inne komunikatory, jak na przykład WhatsApp, są domyślnie szyfrowane tylko na poziomie od serwera do odbiorcy. Czyli, jeśli ja wysyłam wiadomość na WhatsApp, to jest ona szyfrowana dopiero od momentu, kiedy trafia z serwera do odbiorcy, a ode mnie do serwera nie. Pamiętajmy jednak, że żaden komunikat, reklamowany nawet przez Elona Muska nie jest komunikatorem, który uchroni nas przez zrobieniem screena naszej korespondencji i przed tym, co zrobi odbiorca z treścią, którą mu wyślemy. Wychodzę z założenia, że żadne media społecznościowe czy komunikatory nie są miejscem do komunikowania informacji, które zawierają tajemnicę przedsiębiorstwa, tajemnice państwowe lub sensytywne informacje.

ML: Jak Pana zdaniem zmieniła się przestrzeń cyfrowa pod względem bezpieczeństwa. Czy na przykład 10 lat temu byliśmy bardziej bezpieczni, a nasze dane nie były aż tak narażone na jakieś wycieki?

MK: Na pewno tak. Z prywatnością danych mamy do czynienia od setek lat. Natomiast rozumienie prywatności było inne. Rozwój cyfryzacji spowodował, że staliśmy się społeczeństwem informacyjnym. Na ogromną skalę gromadzimy i przekazujemy informacje. Dane są walutą XXI wieku. 2019 rok był pierwszym rokiem, w którym wartość danych przekroczyła wartość ropy naftowej. Ale prywatność znaczy co innego. Nigdy wcześniej nie byliśmy tak otwarci na ograniczenia prywatności, bo coraz większe znaczenie ma dla nas szybkość, otwartość, komfort, luksus. Jesteśmy w stanie płacić danymi. Jesteśmy w stanie zapłacić prywatnością za to, że uzyskamy na przykład dostęp do sieci wi-fi w restauracji lub autobusie. Komunikowanie jest dla nas ogromną wartością.

fot. Łukasz Bernaśfot. Łukasz Bernaś

ML: Czy można być anonimowym w sieci?

MK: Moim zdaniem nie można być. Oczywiście można starać się o anonimowość, korzystając na przykład z komputera w bibliotece internetowej lub kafejce. Natomiast korzystając chociaż z jednego medium społecznościowego należy całkowicie o anonimowości zapomnieć. Osobiście nie lubię tego terminu. Uważam, że anonimowość rodzi w nas pierwotnie instynkty, otwartość na hejt, agresję.

ML: Firmy płacą ogromne pieniądze, aby uzyskać informacje o nas, o konsumentach. Jak Pan wspomniał, dane osobowe to waluta XXI wieku. Dlaczego informacje o naszych potrzebach, sposobie życia są tak cenne?

MK: Dlatego, że solą każdej działalności jest marketing. Natomiast, żeby informacja marketingowa była skuteczna, musi być w pełni do nas dostosowana. Odpowiadać naszym preferencjom, światopoglądowi, profilowi behawioralnemu. To jak się zachowujemy, jakie zostawiamy ślady w Internecie – to wszystko są nasze dane. Im bardziej jesteśmy zaangażowani technologicznie, tym więcej o nas wiedzą. Dzisiaj wystarczy kilka rekordów informacji, aby można było łatwo zlokalizować nasze położenie, określić naszą tożsamość. Dzisiaj informacja równa się marketing.

ML: Ogólnoświatowa pandemia wymusiła na nas noszenie maseczek w miejscach publicznych. Od razu pojawili się zwolennicy teorii spiskowych, którzy zaczęli twierdzić, że całe to zamieszanie wywołały służby specjalne, które chciały niejako „nauczyć” kamery identyfikować zamaskowanych ludzi. Czy według Pana to może być prawda, czy kogoś poniosła wyobraźnia?

MK: To oczywiście absurdalny wymysł. Tutaj wypadałoby zadać pytanie, kto tworzy tego typu spiskowe teorie dziejów? Historia pokazuje, że pandemie to nie wymysł XXI wieku. One wybuchały i zapewne dalej będą. Na przykład epidemia polio w 1940 roku albo grypa hiszpanka – początek ubiegłego wieku.

Oczywiście systemy rozpoznawania twarzy są coraz bardziej zaawansowane i udoskonalane. Na tym rynku króluje Hongkong, Moskwa i Londyn. To miejsca, gdzie liczba kamer i systemów monitorujących jest największa. Oczywiście ich system działania opiera się na sieciach neuronowych, algorytmach, które wykorzystują mechanizmy sztucznej inteligencji i rozpoznają nas. A im więcej sieci neuronowych zostanie „nakarmionych” osobami w maseczkach, tym łatwiej będzie im nas zidentyfikować. Systemy uczą się przy okazji pandemii, ale pandemia nie została stworzona po to, aby nauczyć systemy.

ML: Czy nasze dane mogą być wykorzystywane nie tylko w sektorze e-commerce, ale także w polityce i przez polityków? Mam tu na myśli aferę Cambridge Analitica, kiedy okazało się, że sztab Donalda Trumpa, podczas jego pierwszej kampanii prezydenckiej, dowiadywał się o poglądach Amerykanów w poszczególnych stanach z mediów społecznościowych.

MK: Politycy coraz mniej „przysłuchują” się temu, co mówimy i komu, ponieważ tak wiele piszemy o naszych poglądach w mediach społecznościowych, że wszyscy wiedzą, którą partię popieramy, które działania wspieramy. Oczywiście afera z 2016 roku, o której Pan wspomniał, była wielkim skandalem w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystywanie w kampanii prezydenckiej ogromnych ilości danych pochodzących z Facebooka przez nieistniejącą już spółkę Cambridge Analitica było tematem wielu artykułów i newsów. Ale tak naprawdę, realny wpływ na wynik wyborów był żaden. Najnowsze badania pokazują, że pomimo dużego wymiaru społecznego tej afery, wpłynęła ona tylko na świat prywatności w sieci. Bardzo często podejmujemy decyzję dopiero w lokalu wyborczym nad kartą do głosowania.

ML: Nasze wydawnictwo organizowało szkolenie Sztuczna Inteligencja w Biznesie. Wnioski ze szkolenia były oczywiste: komputery, robotyka, programowanie wkraczają w nasze biznesy szybko i trzeba się do nich dostosowywać. Z kolei programy do wideokonferencji pozwalają nam pracować, rozmawiać z przyjaciółmi i rodziną. Jak, według Pana, rozwinie się technologia? W którym kierunku to może pójść?

MK: Z pewnością Sztuczna Inteligencja jest technologią przyszłości. W przeciwieństwie do innych technologii, które miały zrewolucjonizować nasz świat. Mówię tu na przykład o druku 3D, technologii VR (rozszerzonej rzeczywistości – dop. red.) czy technologii Google Blockchain. Wszystkie z nich okazały się raczej gadżetami, aniżeli rozwiązaniami przyszłości. SI otacza nas niemal wszędzie. Korzystają z niej aplikacje mobilne, media społecznościowe. Nawet poczty elektroniczne korzystają z algorytmów Sztucznej Inteligencji. Wszystko idzie zatem w kierunku wyręczania nas coraz silniej. Coraz częściej mówi się o cyborgizacji życia, czyli wkraczaniu technologii w nasze powłoki skórne. Mówię tu o wspomnianym już Elonie Musku i neuralinkach wszczepianych w mózg małpy, które będą łączyły się ze specjalnymi komputerami.

ML: Był Pan koordynatorem krajowej reformy ochrony danych osobowych. Czy uważa Pan, że przepisy zapewniają nam bezpieczeństwo?

MK: Myślę, że jako Unia Europejska, wprowadziliśmy bardzo restrykcyjny system ochrony prywatności, który odstaje standardem od systemów globalnych. Większość z nas pamięta wszystkie absurdy i problemy interpretacyjne, które pojawiły się przy wdrażaniu RODO. Bazując na tej sytuacji, można wyciągnąć dwie teorie. Pierwsza jest taka, że wdrożyliśmy bardzo restrykcyjny system, który podnosi globalne standardy prywatności. Jesteśmy pionierem, takim papierkiem lakmusowym dla innych krajów i kontynentów. Druga teoria mówi, że tak naprawdę stworzyliśmy wydmuszkę, fikcję raju europejskiego. W XXI wieku dane mają charakter transgraniczny. Siedziba Facebooka umiejscowiona jest przecież poza terenem UE. W momencie, kiedy dane wykraczają poza UE, są gorzej chronione. Moim zdaniem, lepiej byłoby stworzyć niższy, ale globalny standard ochrony niż fikcyjny system o charakterze regionalnym. Ostatnio robiłem research instytucji prawnych wprowadzonych w przepisach RODO. Okazało się, że kilkanaście z nich nigdy nie znalazło zastosowania w Polsce. Co więcej, RODO przewiduje mechanizm certyfikacji w obszarze prywatności. A w Polsce nigdy nie wydano takiego certyfikatu. Przepisy przewidują możliwość tworzenia przez przedsiębiorców kodeksów branżowych. Natomiast polski regulator, czyli prezes UODO nie zatwierdził żadnego kodeksu branżowego. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Uważam, że ten system nam nie wyszedł i wymaga rewizji.

ML: Pandemia zmusiła nas do pracy zdalnej. Jak Pan ocenia umiejętności internetowe społeczeństwa? Czy zdaliśmy egzamin?

MK: Statystki pokazują, że przed pandemią koronawirusa 9% Europejczyków nigdy nie miało dostępu do Internetu. Pandemia zmniejszyła ten wskaźnik o kilka procent. To pokazuje, że wzrosła nasza świadomość dostępnej technologii, ale wzrosła również liczba zagrożeń. Grudzień 2020 roku to miesiąc największej w historii ludzkości liczby ataków hakerskich. W społeczeństwie pojawiła się ogromna ilość internetowych „niedzielnych” użytkowników. Wielu ludzi nie miało empirii w cyber-świecie i musiało uczyć się na błędach. Żyjemy w czasie kryzysu gospodarczego i wielu ludzi ucieka się do przestępczości internetowej, licząc na ufność tych „niedzielnych” użytkowników.

ML: Pandemia wymusiła także na szkołach naukę zdalną, która ma ogromny wpływ na rozwój dzieci. Taka forma nauki w żaden sposób nie zastąpi interakcji w szkole, klasie czy na przerwie. Jak Pan sądzi, jakie zagrożenie to ze sobą niesie na przyszłość?

MK: Uważam, że nauka zdalna wpływa na rozpad relacji społecznych. Sam, będąc nauczycielem akademickim i prowadząc zajęcia i wykłady, widzę, że studenci nie włączają kamerek, są mało aktywni. To wpływa nie tylko na ich, ale również na moją psychikę. Niekiedy mam wrażenie, że mówię do ściany, bo nie widzę twarzy i reakcji studentów. Nie wiem, czy coś zrozumieli, czy trzeba powtórzyć. Pamiętajmy, że podczas korzystania z Internetu i komputera nasza uwaga spada już po 15 minutach. Możliwość zainteresowania tematem studentów spada zatem z minuty na minutę. Tak samo jest na szkolnych e-lekcjach.

Są oczywiście też zalety. Jedną z nich jest otwarcie uczelni na studentów z zagranicy oraz z mniejszych miejscowości w Polsce. Nie każdego stać na wynajem mieszkania w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie. Studia online umożliwiają zdobycie dyplomu na takiej renomowanej uczelni.

Fot. Hanna Derecka

fot. Hanna Derecka

ML: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że odskocznią dla młodych ludzi od codzienności może być e-sport. Jakie niesie ze sobą korzyści?

MK: Rzeczywiście, na e-sport, a może ogólniej na gaming musimy spojrzeć z innej perspektywy niż dotychczas. Większość traktuje go jako nałóg, jako coś złego. Dla mnie e-sport to piękna dyscyplina z potężnym potencjałem. Zwróćmy uwagę, że coraz więcej ludzi zrzesza się w drużyny e-sportowe, powstają kodeksy etyczne. Zawodnicy muszą też dbać o swoje zdrowie. Chciałbym, abyśmy e-sport traktowali jako formę sportu i patrzyli na niego pozytywnie. Uczestnictwo w nim rodzi w nas zdrową rywalizację. Uczy, że nie zawsze się wygrywa i trzeba poradzić sobie z porażką. Tak jak w życiu.

ML: To fascynujące, że mimo zaangażowania w pracę w poważanych instytucjach, znalazł Pan czas na prowadzenie kanału na YouTube. Zdaje się, że „W głowie się nie mieści” może być interesującym miejscem dla innowacyjnych przedsiębiorców.

MK: W naszym założeniu takim ma być. Zakładając kanał z Filipem Chajzerem, doszliśmy do wniosku, że w Polsce brakuje platformy, która pokazywałaby innowacyjność małych i średnich przedsiębiorców. Z kanałem wystartowaliśmy w 2021 roku, czyli w Roku Stanisława Lema, który zwracał uwagę na technologię i rozwój nauki. Pierwszy odcinek, w którym przedstawiliśmy firmę vBionic oraz ich bioniczną rękę przyniósł ogromny feedback, zarówno dla nas, jak i dla nich. O to nam chodziło. Przez kanał „W głowie się nie mieści” chcemy pokazać, że Polacy są innowacyjni i przez to wielcy.

ML: To się zgadza. Bardzo dziękuję za wywiad.

MK: Również dziękuję.