CHRONIĘ SKARBY LUDZKOŚCI PRZED ZAPOMNIENIEM

Każdy z nas chce zapewnić sobie, ale również swoim najbliższym, jak najlepszą przyszłość. Wybieramy różne metody inwestowania zarobionych przez życie pieniędzy. Niektórzy lokują kapitał w nieruchomościach, na giełdzie, inni wpłacają kwoty na konta oszczędnościowe, a jeszcze inni chowają owoce swojej pracy do przysłowiowej „skarpety”. A czy zdajemy sobie sprawę, że oprócz wymienionych wcześniej opcji są inne, mniej mainstreamowe formy lokowania kapitału? Bez wątpienia, jedną z takich form są faksymile, czyli wierne, naukowe kopie dokumentów, książek, rysunków, podpisów oraz dzieł. Unikatowe, zyskujące z roku na rok większą wartość, łączące wartości historyczne/sentymentalne z wartościami pieniężnymi. Jakie jeszcze są faksymile? Dlaczego warto w nie inwestować? Dlaczego w domowym sejfie obok złota i diamentów warto mieć faksymile? O tym opowie nam Robert Śniegocki – pasjonat i ekspert rynku luksusowych inwestycji alternatywnych. Zapraszamy do lektury.

ML: Do faksymiliów, które są głównym tematem naszej rozmowy jeszcze przejdziemy. Na początek chcielibyśmy się Ciebie, Robercie zapytać, dlaczego w ogóle warto inwestować pieniądze? Dlaczego powinniśmy coś z nimi robić, a nie mówiąc kolokwialnie, włożyć je pod łóżko i czekać na gorsze czasy?

Robert Śniegocki: Inwestowanie swoich pieniędzy oznacza, że posiadamy nadwyżki finansowe, których nie chcemy skonsumować. Oszczędzamy na przyszłość swoją i najbliższych. To przywilej i ogromny komfort, bowiem myślimy o przyszłości i różnych scenariuszach życia, które mogą się wydarzyć. Ludzie od zawsze szukali „bezpiecznej przystani” dla swoich zarobionych pieniędzy. My, żyjący w XXI wieku również staramy się lokować zaoszczędzone środki w bezpieczny sposób. Chcemy, aby zarobione pieniądze nie straciły na sile nabywczej. Poszukujemy nowych dróg i form lokowania środków. Coraz chętniej sięgamy po rozwiązania niestandardowe i podążamy z duchem czasów, w jakich przyszło nam żyć. Mamy dostęp do światowych rynków, całej gamy instrumentów finansowych i rozwiązań. Chętnie korzystamy z porad specjalistów i szeroko rozumianego doradztwa finansowego. Jesteśmy świadomi i coraz lepiej wyedukowani. Wiemy, że jeżeli sami nie zadbamy o przyszłość swoją i najbliższych – nikt nie zrobi tego za nas.

ML: A czy nieruchomości to dobra forma ulokowania naszych pieniędzy?

RŚ: To zależy. Z jednej strony to bardzo właściwa inwestycja środków pieniężnych. Z drugiej strony ma też swoją wadę – ogranicza nas lokalnie. Nie jesteśmy w stanie podzielić nieruchomości, sprzedać ich od ręki, a przede wszystkim zabrać ich ze sobą. Być może kupujemy nieruchomość z myślą o naszych dzieciach, wnukach. Ale czy jesteśmy pewni, że nasze potomstwo będzie chciało mieszkać w Polsce? Być może wyjedzie na studia za granicę i osiedli się tam na stałe. W jaki sposób będzie wtedy zarządzało kupioną przez nas nieruchomością? Mieszkanie można sprzedać, jednak nigdy nie wiemy, jak będzie wyglądał rynek za 10 – 15 lat.

ML: Co jest zatem najlepszą inwestycją?

RŚ: Każda forma inwestycji ma swoje zalety, ale też i wady. Coś, co jest dobre dla jednego inwestora, nie oznacza, że będzie dobre dla kolejnego. To bardzo indywidualna kwestia. Najważniejsze w inwestowaniu jest określeniu celu, jaki chcemy osiągnąć oraz horyzontu czasowego, w którym to nastąpi. Po określeniu celu i horyzontu czasowego dzielimy środki i lokujemy je w różne aktywa, dbając aby między nimi była jak najmniejsza korelacja – w myśl zasady – „nie pakujemy wszystkich jajek do tego samego koszyka”. Obok nieruchomości, moim zdaniem, bardzo rozsądną opcją jest inwestycja w aktywa, które nie wymagają aż tak dużego, jednorazowego zaangażowania kapitału. Koszt zakupu mieszkania o powierzchni ok. 50 m2 w dużym polskim mieście wynosi około 400 tys. złotych. Część takiej sumy pieniędzy możemy przecież zainwestować na przykład w złoto, które jest łatwo zbywalne, możemy je wziąć ze sobą. Jeżeli chcemy zdywersyfikować swój majątek, możemy inwestować też w inne aktywa w formie fizycznej. Tak robią „wytrawni gracze”. Oni nie lokują pieniędzy w jedną opcję. Oszczędności dzielą na kilka części, niczym tort, po to, by każda z nich przyniosła zyski. Niektórzy inwestują w stare, zabytkowe samochody, dzieła sztuki, rzeźby, kolekcjonerską whisky. Świetną lokatą są również faksymile, czyli wierne, naukowe kopie dokumentów, rysunków, podpisów, ksiąg. Podkreślam: wierne, a więc 1:1. Faksymile tworzone są z dbałością o najmniejszy szczegół. Odwzorowana jest każda plamka, każde uszkodzenie. Wartością wyróżniającą ten rynek jest to, że faksymiliów nie można wytworzyć więcej niż zadeklarowało się na początku. Jeśli postanowimy, że na rynku światowym pojawi się tylko 299 egzemplarzy na przykład rękopisu Mikołaja Kopernika, to nie można zrobić ani jednej kopii więcej.

IMG 0064

ML: Faksymile to rynek, na którym Ty działasz. Co jeszcze jest w nim takiego niezwykłego?

: Bardzo podoba mi się w nim to, że inwestor zna „zasady tej gry”. Chodzi tu na przykład o ilość sztuk rękodzieła, które można stworzyć. Nie ma możliwości dodruku faksymiliów. Jeśli inwestor nabywa taki przedmiot, to wie, że jest w gronie na przykład 100 szczęśliwców na świecie, którzy mają taką kopię jak on. Dodatkowo zdaje sobie sprawę z tego, że cena za jaką kupił daną księgę nie będzie niższa. Gdyby chciał ją sprzedać nam, czyli dystrybutorom lub innej osobie prywatnej, zainteresowanej kupnem, w momencie, gdy emisja dzieła została zakończona, otrzyma taką samą lub wyższą kwotę. To buduje zaufanie na tym rynku, który prężnie się rozwija w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Hiszpanii, Włoszech, Czechach, Niemczech, Chinach. Tam kupuje i inwestuję się w faksymilia jak w każdą powszechnie znaną rzecz. Rynek ten rośnie na poziomie 3% rocznie, zaś stopy zwrotu z takich inwestycji mogą sięgać i kilkuset procent.

ML: Jak duży portfel musimy posiadać, aby zainwestować w faksymile?

RŚ: Kwoty za takie księgi wynoszą od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Pamiętajmy jednak, że porównując je do kwot zakupu nieruchomości to mały ułamek. Ważne jest też to, o czym wspomniałem wcześniej. Lokując kapitał, musimy go dywersyfikować. To znaczy, mając do wydania 300 tysięcy złotych nie kupujmy jednego mieszkania, ale zainwestujmy te pieniądze na przykład w faksymile, biżuterię, zabytkowy samochód. Oczywiście mówię o sytuacji, gdy posiadamy już w swoim „portfelu” inne nieruchomości i zależy nam na dywersyfikacji posiadanego majątku.

Dzisiaj najdroższe faksymile, które możemy kupić w Polsce, kosztuje około 50 tysięcy złotych. To egipska Księga Umarłych, stworzona przez hiszpańską firmę Cartem. Powstawanie dzieła zajęło ...15 lat! 3 lata trwało jego drukowanie. Na prawdziwym papirusie odtworzono techniki malarskie starożytnego Egiptu. Liczące 37 kart dzieło od ponad 130 lat jest wystawione w British Museum w Londynie. Firma z Hiszpanii stworzyła 999 wiernych kopii. Każdy z nas może mieć w rękach dzieło sprzed ponad 3500 lat. To jest naprawdę niesamowite i robi wrażenie! Popyt na to jest olbrzymi.

Równie ogromnym zainteresowaniem cieszy się album fotograficzny Kaplica Sykstyńska. W ciągu 65 nocy ekipa zajmująca się projektem wykonała ponad 270 tysięcy zdjęć wewnątrz Kaplicy. Każdy detal, każde pęknięcie na każdym fresku jest dokładnie sfotografowane. Przyglądając się z bliska freskom Michała Anioła podczas wizyty w Kaplicy Sykstyńskiej, nie zobaczymy ich tak dokładnie, jak w tym albumie. Na potrzeby tego projektu stworzono nawet specjalny obiektyw, aby oddać każdy, podkreślam, każdy szczegół. Album składa się z 3 tomów, a każdy waży 9 kg. Wyprodukowano tylko 1999 egzemplarzy. To istny rarytas. W momencie premiery, czyli ponad 2 lata temu, cena wynosiła 52 tysiące złotych. Obecnie jest to 64 tysiące i zapewne niedługo wzrośnie. Nie przypadkowo projekt ten uznany został za największe wydawnicze dzieło XXI wieku!

IMG 0022

ML: To naprawdę niesamowite, że książka lub album fotograficzny mogą być świetnym sposobem na inwestycję kapitału.

: Zgadzam się. Inwestycja kapitału to jedna sprawa. Ale pomyślmy też o tym, że możemy mieć na przykład kopie rękopisu Mikołaja Kopernika, odwzorowaną 1:1. Dzieło, które jest ukryte w sejfie Biblioteki Jagiellońskiej i nie można go zobaczyć na żywo. Kupując faksymile możemy na własne oczy widzieć, dotykać każdą stronę dzieła, jak robił to sam Mikołaj Kopernik. Podkreślam, że wszystkie szczegóły, które możemy dostrzec na oryginale, są wiernie odwzorowane w kopii. To jest niezwykłe! Oczywiście jest dodatek w formie oprawy. Okładka jest inna, ale na tym to ma polegać. Jest wykonana ręcznie. To prawdziwe dzieło sztuki.

ML: Czy masz jakieś ulubione faksymile?

: Tak, jest to niewątpliwie faksymile Wacława Rzewuskiego oraz Mikołaja Kopernika. Oba mają bardzo niski nakład. Zauważmy też, że Kopernik znany jest na całym świecie. Od 1999 roku dzieło De revolutionibus (pol. O obrotach ) wpisane jest na listę UNESCO Pamięć Świata. To najlepszy „dyplom”, jaki może wystawić komukolwiek i kiedykolwiek. Aby być wpisanym na taką listę, dzieło musiało odcisnąć duże piętno na kulturze, światopoglądzie cywilizacji. Było rewolucyjne dla całego świata. Dla nas Polaków takie dzieło to niesamowity skarb i powód do dumy.

IMG 9879

ML: Już niedługo premiera faksymile Kopernika. Zostanie wydanych 299 sztuk. Czy planujecie wydać kolejne kopie?

RŚ: Jest to niemożliwe. Każdą księgę, i w ogóle każde faksymile, nabywa się z aktem notarialnym, potwierdzającym unikatowy numer egzemplarza. Chętnych na zakup takiego dzieła jest znacznie więcej niż dostępnych egzemplarzy. Jeżeli zakończy się emisja, to dzieło można nabyć wyłącznie na rynku wtórnym.

ML: A faksymile Wacława Rzewuskiego? Kim był ten człowiek i co napisał?

RŚ: To projekt skierowany głównie na rynek Półwyspu Arabskiego. Rękopis Rzewuskiego to jedno z najcenniejszych dzieł w całej ich historii. Nie zachowało się zbyt dużo piśmiennych dowodów ich kultury. Wacław Rzewuski, który w latach 1817-1820 był na Półwyspie Arabskim, przez 3 lata opisywał ich kulturę, język, obyczaje. To prawdziwa encyklopedia wiedzy na temat kultury arabskiej, ale również kompendium wiedzy na temat hodowli koni arabskich. Rzewuski utrwalił ich historię, cechy. Dzięki niemu odbudowano hodowlę koni arabskich w Europie. W swoim pamiętniku opisywał tradycję Arabów, zwyczaje, stworzył pierwszą kartografię Półwyspu. Dokonał pierwszego planu Mekki, spisu ludności. To dla nas zaszczyt, że mogliśmy stworzyć kopię jego rękopisu i odwzorować każdą notatkę z pobytu na Półwyspie Arabskim. Cały proces był szalenie trudny, ponieważ podróżnik tworząc pamiętnik, „przelewał myśli” na wszystko, co miał pod ręką. Odtworzenie struktury kilkunastu rodzajów papieru, które są tam zamieszczone, było zajęciem czasochłonnym i trudnym. Dodam, że złożenie gotowego egzemplarza to proces, który trwał blisko 5 tygodni.

ML: Słuchając Cię, czuję się jak na najlepszej lekcji historii w życiu.

RŚ: To miłe, bardzo dziękuję. Wszystkie oferowane faksymilia obdarzam pozytywnym ładunkiem emocjonalnym i traktuję je jak skarby. Czuję się przewodnikiem po historii, skarbach, które chcę uchronić przed zapomnieniem i przywrócić do życia.

ML: Czym jeszcze wyróżniają się faksymile?

RŚ: One są wdzięczne i nie są nachalne. Nie zdarzyło mi się jeszcze, aby ktoś po mojej prezentacji całkowicie zanegował ten produkt. Oczywiście są osoby, które od początku mają wątpliwości: Ja nie czytam książek, jest mi to niepotrzebne. Wynika to raczej z braku wiedzy o tym, czym naprawdę są faksymile. Próba opowiedzenia o nich może być doskonałym pretekstem do spotkania i wyedukowania rozmówcy. Jestem daleki od wciskania komuś na siłę mojego produktu. Zawsze chcę, żeby klient z jednej strony poczuł, że ma w rękach coś, co jest niesamowitą dawką wiedzy historycznej, naukowej etc., ale z drugiej, że może posiadać dzieło, które jest świetną lokatą kapitału. Jak wspomniałem, nie zdarzyło się na świecie, aby faksymile zostało sprzedane za cenę niższą niż cena emisyjna. Na spotkaniu zawsze opowiadam o wybranym przez rozmówcę rękopisie. Każdy może w białych rękawiczkach dotknąć papieru, przejrzeć każdą stronę, a nawet ją powąchać. Bardzo często zapach kopii jest taki sam jak zapach oryginalnego dzieła.

IMG 9620

ML: A skąd się wzięła ta pasja do faksymile?

: Myślę, że takie zainteresowanie historią, różnymi przedmiotami pochodzącymi z poprzednich epok, przyszło już w szkole podstawowej. Dobrze się uczyłem, a przede wszystkim dużo czytałem. Skoro czytałem, to o tym opowiadałem. Najlepszym słuchaczem, a jednocześnie najlepszym rozmówcą był, i nadal jest, mój tata. Po przeczytaniu powieści szliśmy na spacer i rozmawialiśmy, interpretowaliśmy lekturę. Wymienialiśmy się poglądami na jej temat. Na języku polskim bardzo lubiłem interpretować wiersze, nigdy nie miałem z tym problemów. Chętnie też dzieliłem się swoją wiedzą z kolegami i koleżankami z klasy. Na początku byłem nieśmiałym dzieckiem, ale z czasem to przełamałem. Występowałem na szkolnych akademiach, apelach. Pasja do opowiadania i dzielenia się z ludźmi wiedzą została mi do dzisiaj.

ML: A jak wygląda proces technologiczny powstawania faksymile?

RŚ: Jest bardzo złożony i skomplikowany. Ostatnio współpracowaliśmy z włoskim rzemieślnikiem, który ma opatentowany sposób rzeźby w papierze. Postarza papier metodą jego namaczania, a następnie nadaje mu kształt i cały obrys skalpelem. To jest dzieło sztuki. Bez zaawansowanego badania nie sposób odróżnić go w zestawieniu z oryginałem. W ten sposób powstało faksymile Kodeksu Leicester Leonarda Da Vinci.

Każda plamka, każde przedarcie strony – wszystko jest dokładnie oddane w wymiarze i miejscu. Nawet przycinanie stron jest takie samo. Zwróćmy uwagę, że wiele dokumentów było kiedyś pisane na pergaminie. My go zastępujemy pergamenatą – to roślinny odpowiednik pergaminu. Ma taką samą strukturę i nawet tak samo chłonie wodę. To jest niesamowite! Staramy się oddawać każdy detal i doskonale nam się to udaje.

ML: Jak wygląda proces tworzenia faksymiliów? Co jest na początku?

: Na początku jest pomysł, jakie faksymile moglibyśmy wykonać. Następnie zwracamy się do osoby, lub instytucji, która ma oryginał. Pamiętajmy, że nie każde dzieło możemy „przywrócić” do życia. Interesują nas dzieła, które są rozpoznawalne. Jeśli wiemy, że ruszamy z projektem, musimy zlecić badania dotyczące danego dzieła, aby móc na ich podstawie przygotować specyfikację, dokonać konsultacji naukowych i zacząć tworzyć jego faksymile. Trzeba też dobrać partnerów, z pomocą których będą one tworzone: polskich lub zagranicznych rzemieślników, najlepszych w swoim fachu. Ten proces zajmuje dużo czasu. Pracuje przy nim setki osób. Spójrzmy na przykład egipskiej Księgi Umarłych. Trwał on 15 lat! Od pomysłu do pojawienia się pierwszej kopii na rynku. Czasami może być to rok, czasami 65 nocy jak w przypadku albumu Kaplicy Sykstyńskiej.

ML: Czy materiał, z którego zostaje wykonane faksymile ulega degradacji?

RŚ: Ulega degradacji, ale w mniejszym stopniu. Tworząc faksymile, dostosowujemy papier, aby wiernie odwzorować oryginał. Jeżeli oryginał jest bardzo zniszczony, to papier wykorzystany w reprodukcji musimy „doprowadzić” do takiego stanu. Co ważne, faksymile nie trzeba trzymać w specjalnych warunkach, tak jak ma to miejsce z oryginalnymi dziełami. Należy jednak obchodzić się z nimi rozważnie, dbając by ich nie uszkodzić. W tym celu zawsze do zestawu dołączone są białe rękawiczki. Papier jest najlepszym i najtrwalszym nośnikiem danych. 

ML: A czy oryginał jest przechowywany w specjalnych warunkach?

: Jak najbardziej. Nie zapominajmy, że na przykład O obrotach Kopernika ma ponad 400 lat. Czas robi swoje. Każde takie dzieło jest chronione w specjalnych sejfach. Każde badanie odbywa się w warunkach laboratoryjnych, proces otwierania takiego sejfu trwa kilka dni: należy wyrównać ciśnienie w pomieszczeniu, dostosować temperaturę, aby dzieło nie uległo zniszczeniu.

ML: Jakie było pierwsze faksymile, przy którym współpracowałeś?

RŚ: Rękopis Rzewuskiego. Według mnie udało nam się stworzyć dzieło sztuki, biorąc pod uwagę to, że było ono skierowane na inny rynek - o kompletnie innych obyczajach i kulturze, którą musieliśmy oddać w sposób delikatny, wdzięczny, sprawiedliwy i to się udało. Z perspektywy czasu myślę, że był to bardzo skomplikowany projekt. Jednocześnie jego końcowy efekt rozgrzał serca najbardziej prominentnych osobistości świata arabskiego. To najlepszy dowód na to, że mówimy o absolutnym skarbie. Unikatowym i niepowtarzalnym.

ML: Mówiłeś, że jeździsz po Polsce w celu prezentacji faksymile. Jak to wygląda?

RŚ: Przede wszystkim są to prywatne spotkania z konkretną osobą – inwestorem/klientem. Podchodzę z ogromnym szacunkiem do prezentowanych dzieł i do mojego odbiorcy. To inwestor wybiera miejsce i czas spotkania. Ogląda dzieła, zapoznaje się z nimi, bez żadnej presji. Co ciekawe, podczas takich spotkań poznaję wspaniałe osoby - z poczuciem humoru, pełne pasji i chcę, aby czuły one, że kontakt z dziełem był najlepszym wydarzeniem dnia, który na zawsze zostanie w ich pamięci. Osobiście uważam, że możliwość zobaczenia dzieł jest olbrzymim wyróżnieniem i nobilitacją – tego po prostu nie można zobaczyć ot tak. Jeżeli do tego dodamy inwestycyjny aspekt – to czy można powiedzieć, że zaryzykowaliśmy stratę czasu? Zwykłem mawiać, że prawdziwym ryzykiem jest zaprzepaścić szansę a nie z niej skorzystać. Dumny jestem, że tak, jak za granicą, również w Polsce spotykam się z dużą świadomością inwestorów, a nasze spotkania są początkiem nowej, ciekawej znajomości i relacji – nie koniecznie stricte biznesowej. Każde spotkanie to przygoda, pełna emocji i nowych odkryć - podróż w nieznane, która wywołuje olbrzymi ładunek pozytywnych emocji. To jest bezcenne, szczególnie w obecnych czasach. Bardzo jestem szczęśliwy, gdy słyszę, że powodem zakupu faksymile jest, obok jego wyjątkowości i innych atrybutów, mój entuzjazm, z którym je przedstawiam. Chciałbym, żeby po spotkaniu ze mną klient mówił swoim przyjaciołom i znajomym o tym, że widział rękopis Mikołaja Kopernika, album Kaplica Sykstyńska albo najbardziej tajemniczą księgę świata. Bo nie każdy może się tym pochwalić.

IMG 9306

ML: Najbardziej tajemnicza książka świata? Co to za książka?

RŚ: Mowa o manuskrypcie Wojnicza. Do dzisiaj nie wiemy, jakim językiem jest napisany. Jeśli ktoś zobaczy to faksymile, nie będzie chciał widzieć niczego więcej. Pasjonaci, aby zobaczyć oryginał, muszą lecieć do Stanów Zjednoczonych na Uniwersytet Yale. Kupując rękopis, mogą trzymać w ręku księgę, której nikt nie potrafi rozszyfrować. To jest fascynujące! O księdze wiemy jedynie, że została napisana na początku XV wieku. Nad jej rozszyfrowaniem pracowali najlepsi na świecie kryptolodzy, służby wywiadowcze, profesorowie i kulturoznawcy. Do badań zaangażowano najnowsze technologie – dotychczas bezskutecznie. Oprócz starannie napisanego tekstu, który jest podzielony na sekcje, w księdze znajdują się również obrazki ziół i roślin, których nikt nigdy nie widział na Ziemi. Z pewnością księgę pisała jedna osoba, ponieważ charakter pisma jest taki sam. Są teorie, że napisał ją Leonardo da Vinci, z tym, że artysta urodził się dużo później. Pamiętajmy, że początek XV wieku to wciąż czasy Świętej Inkwizycji. Pisanie o ziołach i ich zastosowaniu, kosmosie, astronomii nie przysparzało chwały. Być może ktoś chciał zakodować jakąś wiedzę, wiadomość.

ML: To jest niesamowite, że ktoś napisał książkę 600 lat temu, a my dzisiaj staramy się ją odczytać i głowimy się nad jej treścią.

: Zgadzam się w 100 procentach. Muszę też powiedzieć, że autor był bardzo konsekwentny w tym, co robił. Księga podzielona jest na sekcje: zielarska, kosmologiczna, astronomiczna, biologiczna, farmaceutyczna. Są też w niej grafiki wyglądające jak horoskop, przedstawiające kobiety, które prawdopodobnie symbolizują poszczególne dni miesiąca. Zeskanowane obrazy i wyemitowane w odpowiedniej kolejności, tworzą swego rodzaju animację, wprawiając w ruch przedstawione na rysunku kobiety, podobnie jak w przypadku pierwszych w historii kreskówkach. Są też obrazki przypominające przekrój komórki roślinnej, możliwe do zaobserwowania przy pomocy mikroskopu. Ale uwaga: mikroskop powstał 300 lat później!

ML: Po prostu WOW. Mam ciarki na plecach.

RŚ: To księga, którą warto mieć w swojej kolekcji. Nie tylko ze względu na to, że jest wartościowym dziełem, ale też niesamowitym skarbem historycznym i jedną z wciąż nierozwikłanych zagadek świata. Kobieta lub mężczyzna tworzy takie dzieło, a my, ludzie XXI wieku możemy ją „czytać” i starać się odkodować jej treść. Pytań dotyczących tego manuskryptu jest więcej niż odpowiedzi.

ML: Zostawmy faksymilia na boku, pomimo, że jest to temat, o którym można mówić godzinami. Jakie masz pasje?

RŚ: Człowiek, który ma pasje żyje długo i szczęśliwie. A moje pasje? Mam ich naprawdę wiele i wciąż otwieram się na nowe. Od dziecka uwielbiam komiksy, szczególnie te z bohaterami Marvela i DC Comics. Obecnie nie zbieram już komiksów ale oglądam wszystkie filmy i kreskówki o tematyce superbohaterów. Bawię się przy tym jak za najmłodszych lat. Nową pasją jest rower i jazda po lesie. Szczególnie upodobałem sobie trudne technicznie trasy – tzw. single tracks. Bardzo dużo czytam. Jestem wielkim fanem powieści Harlana Cobena, szczególnie serii o Myronie Bolitarze. Uwielbiam też prozę amerykańską – ulubiony autor to John Steinbeck. Od kilku miesięcy np. uczę się języka greckiego… od ponad dekady razem z bliskimi spędzam każde wakacje w Grecji, głównie na Krecie. Lubię wyrwać się czasem na kilka godzin na pole golfowe i zagrać rundę ze znajomymi. To mnie odpręża. Fajne jest to, że udaje mi się znaleźć czas na wszystko co sprawia mi radość i przyjemność. Dzięki temu mogę w pełni cieszyć się tym co robię a pozytywna energia towarzyszy mi na co dzień w pracy.

Dodam, że jest jeszcze coś, co tak naprawdę pokochałem jeszcze przed faksymile. Są to diamenty.

IMG 9767

ML: To ciekawy temat. Opowiedz coś więcej.

RŚ: Tak naprawdę, diamenty i faksymile to dwa światy, które się ze sobą łączą. Łączy je pewnego rodzaju wyjątkowość, unikatowość. Zarówno w faksymiliach jak i diamentach pojawia się historia: faksymile opowiadają o czymś, odnoszą się do czegoś, do kogoś ważnego. Z diamentami jest bardzo podobnie. Kształtują się w ziemi na przestrzeni milionów lat, w tym czasie będąc świadkami mijających epok. Legenda głosi, że jeśli diament trafia do konkretnej osoby, roztacza nad nią aurę szczęścia i dostatku. Kolejna wspólna cecha tych aktywów, to fizyczność: można z nimi łatwo się przemieszczać, trzymać ze sobą. Co więcej, diamenty i faksymile nie reagują na koniunkturę rynkową. Nie ma dla nich znaczenia, jaka jest sytuacja na rynku, czy jest pandemia, czy spowolnienie gospodarcze, czy konflikt militarny i gospodarczy. Tego typu aktywa przechodzą przez kryzysy „suchą stopą”. Kolejną rzeczą jest podaż kontrolowana przez koncerny wydobywcze, zaś w przypadku faksymile określony i gwarantowany nakład. Nikomu nie zależy na tym, żeby w długim horyzoncie czasowym ceny tego aktywa spadały.

ML: Rzeczywiście można dostrzec podobieństwo faksymile i diamentów.

RŚ: Jak najbardziej. Faksymile, to aktywa o bardzo niskiej podaży, trafiający na rynek światowy, a nie lokalny, dokładnie tak jak diamenty. I zawsze zyskują na wartości. Nie ma lepszych sposobów na ochronę swoich owoców pracy, czyli pieniędzy, chociażby przed inflacją. Faksymile, diamenty, złoto - to moim zdaniem najlepsze sposoby na bezpieczne ulokowanie oszczędności. Jeszcze raz podkreślam: dywersyfikujmy nasze oszczędności na różne sposoby. Uczmy dywersyfikacji młodsze pokolenia. Ważne, aby nasze dzieci potrafiły mądrze lokować własne oszczędności.

Coraz popularniejsze staje się budowanie składowych majątku, które mają służyć nie tylko nam, ale przede wszystkim kolejnym pokoleniom. Doskonale sprawdzą się w tym diamenty i faksymile.

ML: A Twoja ulubiona kuchnia?

RŚ: Bez wątpienia jest to kuchnia grecka. Grilowana ośmiornica, krewetki, małże, świeże figi i lokalne raki :) - coś pysznego. Zamiłowanie do tej kuchni wynika zapewne z faktu, że jeżdżę tam co roku na wakacje i czuję się jak u siebie w domu. To moje miejsce na ziemi. Moim cichym marzeniem jest przeprowadzenie się tam, gdy będziemy z żoną na emeryturze. Z kolei z polskiej kuchni mam ulubione trzy zupy, czyli rosół, barszcz czerwony z uszkami i tzw. zalewajka.

ML: Co zbudowało Cię jako człowieka? Jakieś osoby, jakieś wydarzenie? Czy coś wydarzyło się w Twoim życiu, które zmieniło je o 180o?

RŚ: Dwie osoby miały i wciąż mają w moim życiu ogromne znaczenie. Pierwszą z nich jest mój tata, który zawsze przedstawiał i dalej przedstawia świat takim jakim jest. Bez koloryzowania. Myślę, że wiele się od niego nauczyłem. Dzięki niemu zrozumiałem, że w życiu nie ma nic za darmo. Ciężka praca przynosi dobre owoce. Drugą osobą, która motywuje mnie do działania już od ponad 14 lat, jest moja żona. Najlepsza przyjaciółka i wspaniała kobieta. Największym skarbem w moim życiu zaś jest moja córka.

ML: Jakie masz plany, a jakie marzenia?

RŚ: Jeśli bycie w życiu szczęśliwym można nazwać marzeniem, to jest właśnie to. Każdego dnia to marzenie się spełnia i chcę, aby spełniało się dalej. Mam cudowną rodziną, robię to, co kocham. Oczywiście, chciałbym, aby rynek faksymile wciąż się rozwijał i coraz więcej osób korzystało z tego rozwiązania jako elementu trwałego budowania majątku. Wyjście poza strefę komfortu i zerwanie ze schematami jest drogą do finansowej niezależności na pokolenia. Takie aktywa jak faksymile, diamenty są doskonała formą by ten cel uzyskać. Mam głęboką nadzieję, że jeszcze wiele osób będzie miało okazję się o tym przekonać, a ja będę miał zaszczyt być ich przewodnikiem po świecie, który pochłonął mnie bez reszty.

ML: Czego na koniec Ci życzyć?

: W moich regionach mówi się, że zdrowie jest najważniejsze.

ML: W takim razie życzymy zdrowia dla Ciebie i Twojej rodziny. Dziękujemy za rozmowę.

RŚ: Dziękuję bardzo.

0001