,,Moim marzeniem jest, żeby nastała moda na bezpieczną jazdę.”
Cezary Lipski to instruktor nauki jazdy z Puław prowadzący swój własny Ośrodek Szkolenia Kierowców Cezary Lipski. Człowiek z misją, spełniony życiowo i zawodowo. Zawsze podąża we właściwym kierunku. W rozmowie z naszym Magazynem opowiada o swojej firmie, historii jej powstawania i swoim sukcesie.
MagazynLubelski.pl: Proszę powiedzieć coś o swojej działalności. Gdzie Pan mieszka i dlaczego właśnie tam?
Cezary Lipski: Pochodzę z Puław. Tam się urodziłem, tam się wychowałem. Tam podjąłem swoją pierwszą pracę jako instruktor nauki jazdy. Właśnie w Puławach po 11 latach pracy w tym zawodzie stwierdziłem, że czas na własną działalność gospodarczą. Trzeba robić to co się lubi. Trzeba zajmować się tym, na czym się człowiek zna. Wykształciłem się jako instruktor nauki jazdy i taka praca do tej pory daje mi dużą satysfakcję.
ML: Skąd pomysł na uczenie ludzi, jak jeździć?
CL: Pierwszy raz pomyślałem o zostaniu instruktorem nauki jazdy na... moim własnym kursie prawa jazdy. To było dokładnie 21 lat temu. Pomyślałem, że może to być ciekawe zajęcie. Jednak moim marzeniem było wtedy zostanie inżynierem projektantem budowy maszyn. Zacząłem nawet studia w tym kierunku.
ML: Więc zainteresowanie motoryzacją było od zawsze?
CL: Tak, odkąd pamiętam zawsze mnie ciągnęło do samochodów. Zacząłem więc kształcić się w tym kierunku. Skończyłem szkołę samochodową. Potem studia- mechanika i budowa maszyn. Transport- taki kierunek też był na mojej drodze. Po zrobieniu uprawnień na instruktora kategorii B zacząłem szkolić. Z czasem zrobiłem kategorię C, C+E czyli samochody ciężarowe i naczepy. Później autobusy. Potem zostawiłem to wszystko i zostałem kierowca autobusu. W sumie, będąc dzieckiem marzyłem także o zostaniu kierowcą autobusu. Pamiętam jak bawiłem się, że zajeżdżam na przystanek i otwieram drzwi ludziom (śmiech).
ML: I ludzie wsiadają…
CL: Tak wyszło, że po zrobieniu wszystkich kategorii prawa jazdy zacząłem pracować jako kierowca autobusu i instruktor, równolegle. Po 3 miesiącach, stwierdziłem, że jest to zbyt niebezpieczne, szczególnie jak miałem na drugą zmianę i jeździłem autobusem po godzinie 22. Po prostu czułem zmęczenie. Zrezygnowałem z pracy instruktora i około roku byłem tylko kierowcą autobusu. Później zgłosił się do mnie człowiek z Ośrodka Nauki Jazdy, czy nie zechciałbym wrócić. Posiadając uprawnienia na wszystkie kategorie, przez długi czas szkoliłem kandydatów na kierowców na autobusy i samochody ciężarowe.
ML: Zauważyłam u Pana jedną rzecz. Z myślenia do działania jest bardzo krótka droga.
CL: Tak, ale nie podejmuję też decyzji pochopnie. Mam pomysł, który się rodzi w głowie i muszę go przemyśleć. Nie trwa to bardzo długo, ale zawsze sobie rozpisuję za i przeciw.
ML: Wrócił Pan na stanowisko instruktora i ...?
CL: W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że w tym zawodzie osiągnąłem już wszystko, bo mam uprawnienia na wszystkie kategorie, lata doświadczenia, robię to dobrze i co dalej? Mój pracodawca skłonił mnie do pewnych decyzji i ukierunkował.
Kolejnym etapem była więc działalność na wolnym rynku. Cokolwiek robię, muszę mieć na to wizję. Wcześniej miałem wizję, pracując jako instruktor kategorii B, że w przyszłości zrobię uprawnienia na samochody ciężarowe, autobusy a potem na motocykle. Gdy to osiągnąłem, pojawiła się wizja otworzenia własnej szkoły.
ML: Czy teraz ma Pan jakąś wizję?
CL: Mam. Życia mi nie starczy na zrealizowanie tego(śmiech).
ML: Jest Pan doskonałym przykładem dla młodych przedsiębiorców. Ścieżka nie zawsze jest prosta, ale cała zabawa polega na tym, aby radzić sobie z przeciwnościami i rozwijać się.
CL: Jak otwierałem firmę w 2012 roku to były czasy, kiedy wchodziła nowa Ustawa o kierujących, czyli zmieniały się kursy i egzaminy na prawo jazdy. Ludzie mi odradzali: „otwierać firmę w takim momencie, kiedy będzie mniej kursantów”, „ludzie przestraszą się zmian, to nie wyjdzie”. A właśnie koniec 2012 roku to był ,,boom” na kursy prawa jazdy. Ludzie po prostu chcieli zdążyć przed tymi zmianami. Oczywiście moja firma była nowa, ale myślę, że ja jako instruktor w swoim mieście byłem znany i to pomogło przetrwać ten czas. Wchodząc na rynek wiedziałem, jak prowadzić szkolenia, aby klienci wybierali moją firmę, a nie inną. Chciałem być lepszy od konkurencji i wyróżniać się na tle innych.
ML: A jak wyglądały początki własnej firmy?
CL: Zaczynałem z jednym autem, kupiłem używany samochód, używany sprzęt do sali wykładowej. Znalazłem firmę, która właśnie się zamykała i sprzedawała projektor, stoliki, krzesełka i pomoce dydaktyczne.
ML: Ryzyko założenia tego biznesu było duże. A na utrzymaniu była rodzina: żona i córka.
CL: Ryzyko było duże, jak najbardziej. Kupując wyposażenie powoli zaczynało brakować pieniędzy. Na pierwszy kurs przyszły 4 osoby, to były osoby znajome albo z polecenia byłych kursantów. Wystarczyło to na opłacenie lokalu. Na kolejny kurs przyszły 3 osoby, potem było dużo lepiej.
ML: Podoba mi się w Panu to, że cały czas myślał Pan pozytywnie, do przodu.
CL: Tak. Ani razu nie miałem takiej myśli: Boże, co ja zrobiłem, jak ja utrzymam rodzinę. Nigdy nie myślałem, co ja zrobię, jeśli kursanci nie przyjdą na kurs. Chciałem, żeby przyszli. No i przyszli.
ML: Musimy powiedzieć jeszcze o dwóch rzeczach. O szkoleniu instruktorów i rozwoju firmy.
CL: Gdy rozpocząłem działalność moi koledzy instruktorzy z innych firm dostrzegli, że swoją działalność prowadzę inaczej niż wszyscy dookoła. Widzieli, że przybywa mi kursantów i zaczęli proponować mi współpracę. Po prostu chcieli pracować z najlepszymi. Zacząłem przyjmować instruktorów z innych firm. Chciałem mieć ekipę najlepszą na rynku. Postanowiłem inwestować w ich wiedzę i organizować różnego rodzaju szkolenia. Takim pierwszym szkoleniem, które zorganizowaliśmy były warsztaty instruktorskie. Zresztą, każdy instruktor raz w roku takie warsztaty musi odbyć. Zapraszałem wybitnych ludzi w naszej branży, którzy takie szkolenia przeprowadzali. Obecnie każdy instruktor w naszej firmie przechodzi rocznie 2/3 szkolenia. Instruktorzy chcą się rozwijać.
Drugą rzeczą jest rozwój firmy inaczej, niż wszyscy to robią. Chodzi przede wszystkim o sprzęt, na jakim szkolimy. To wciąż dziwne, że w XXI wieku, w kraju o gospodarce rynkowej wszystkie szkoły nauki jazdy są uzależnione od ośrodków egzaminacyjnych. Wszyscy kupują takie same samochody, na których się egzaminuje. Kilka lat temu ustawodawca umożliwił ośrodkom szkolenia kierowców podstawianie własnych samochodów na egzaminy. I ja zacząłem z tego korzystać. Doszedłem do wniosku, że nie będę zależny od ośrodka egzaminacyjnego, a moi kursanci, będą się uczyć na nowoczesnych samochodach na takich na jakich ja bym chciał się uczyć. W tamtym roku zainwestowałem i kupiłem samochody marki Volkswagen. Szkolimy na dwóch modelach: Volkswagen Up!, który jest typowo małym miejskim samochodem. Jest bardzo zwrotny. Świetnie nadaje się na egzaminy. Drugi model to jego większy „brat”, najnowszy model Volkswagen Polo. Jest to sporo większe auto, bardziej wygodne, komfortowe z najnowocześniejszymi systemami bezpieczeństwa czynnego np. system front assist, który ostrzega kierującego o zbyt małym odstępie od poprzedzającego pojazdu. Jeżeli kierowca nie zwiększy tej odległości system sam uruchomi hamulce. Te samochody podstawiamy na egzaminy. Naszym klientom się to spodobało.
ML: Ile aut posiada Pańska firma?
CL: Samochodów osobowych mamy 15, 2 samochody ciężarowe i 5 motocykli. Oczywiście, motocykle też nie są takie jak na WORD-owskim egzaminie. Muszę zaznaczyć, że tak jest w całej Europie Zachodniej. Dlaczego przedsiębiorca ma być uzależniony od ośrodka egzaminacyjnego? Co ciekawe, ja nie mogę podstawić na egzamin samochodu, który jest wyposażony w czujniki parkowania czy kamerę cofania, czy automatyczny hamulec awaryjny. A przecież w każdym nowoczesnym samochodzie jest to już prawie standard. Pod tym względem dalej żyjemy w PRL-u. Dodam, że ostatnio byłem w Szwecji i przypatrywałem się jak tam wygląda szkolenie kandydatów na kierowców. W Szwecji kursanci jeżdżą i zdają egzaminy na nowoczesnych samochodach wyposażonych w najnowocześniejsze systemy i nie ma z tym problemu.
ML: Deklaruje się Pan jako osoba bardzo otwarta i współpracująca.
CL: Zawsze szukam kompromisu i jestem otwarty na dialog. Mam przyjaciół w całej Polsce, którzy prowadzą podobne biznesy jak mój i lubimy się dzielić swoimi doświadczeniami.
ML: Jako osoba działająca w tym biznesie od kilku lat, proszę powiedzieć jak zmieniła się metodyka nauczania jazdy samochodem?
CL: Zmieniło się bardzo dużo. Pamiętam jak mój instruktor prowadził kurs, gdy uczyłem się jeździć samochodem i widzę, jak ja uczę innych. To są dosłownie dwa różne światy. Instruktor nie prowadził instruktażu wstępnego i końcowego, a instruktaż bieżący był ograniczony do minimum. Jazda nie była efektywna. Teraz jest inaczej. Klient może wybierać spośród dostępnych na rynku ośrodków nauki jazdy. Nasza firma ma własny autorski plan szkolenia, który realizuje każdy z naszych instruktorów.
ML: Jakie wartości wyróżniają Pańską firmę?
CL: Moim największym celem była odpowiednia jakość szkolenia.. Co to jest ta jakość szkolenia? Na początku jakość kojarzyła mi się z wysoką zdawalnością osób po moim kursie. Z pewnością, w jakimś stopniu wysoka zdawalność świadczy o dobrej jakości szkoły nauki jazdy. Ale oprócz tego jakość to także misja- misja instruktora w stosunku do kursanta, Przygotowanie osoby do samodzielnej, bezpiecznej i prawidłowej jazdy.
Na szkoleniach uświadamiamy czym się kończy jazda brawurowa. Moim marzeniem jest moda na bezpieczną jazdę. Chcemy pokazać młodym ludziom, że jeśli jeżdżą bezpiecznie to świadczy to o ich dojrzałości i że po prostu są fajnymi, rozsądnymi ludźmi, którzy mają przed sobą całe życie.
ML: W jaki sposób uczy Pan kursantów bezpiecznej jazdy?
CL: Jesteśmy jedną z pierwszych i na pewno jedną z nielicznych firm w Polsce, która w ramach kursu prawa jazdy organizuje szkolenie z ryzyka w ruchu drogowym. Zajęcia te podzieliliśmy na część teoretyczną i praktyczną. W części teoretycznej mówimy o systemach bezpieczeństwa czynnego i biernego w naszych a samochodach, a samochody mamy przecież coraz bardziej nowoczesne. Mamy taką specjalną wagę przeciążeniową. Ta waga przelicza masę ciała, albo jakiegoś przedmiotu w samochodzie na masę zderzeniową przy 50km/h. Każdy kursant ma obowiązek się zważyć na takiej wadze. Przed ważeniem zadaję pytanie czy kursant ma świadomość ile jego ciało może ważyć w czasie zderzenie przy prędkości 50 km/h. Różne wartości padają, ale bardzo mało kursantów podaje przybliżone wartości. Bo okazuje się, że nasze ciało podczas takiego uderzenia przy takiej prędkości może ważyć w tonach. W swojej dyspozycji mamy także symulator dachowania, poduszki powietrznej. Pokazujemy, jak prawidłowo i dlaczego warto zapinać pasy bezpieczeństwa. Urządzenia te mają za zadnie wpłynąć na wyobraźnie naszych kursantów, co by było gdyby na przykład doszło do zderzenia a jeden z pasażerów nie zapiąłby pasów. Na zajęciach pokazujemy działanie poduszki powietrznej. Omawiamy zasady działania takich systemów jak ABS, ASR, ESP, które przecież są w każdym nowym samochodzie. Na zajęciach teoretycznych mówimy również o asertywności za kierownicą. Dotyczy to głównie młodych wiekiem kierowców, bo przecież wiemy, że to oni często powodują wypadki, ale głównie wtedy, kiedy jadą w grupie kilku osób, rzadziej kiedy jadą sami lub z rodzicami. Na zakończenie kursu następuje część praktyczna na płycie poślizgowej u naszego partnera Moto Park Ułęż. Tam z kolei pokazujemy jak działają wspomniane wcześniej systemy. Uświadamiamy jak ogromny wpływ na drogę zatrzymania pojazdu ma prędkość. Takimi podstawowymi ćwiczeniami jest hamowanie awaryjne na wprost i w zakręcie z różnych prędkości, nagłe ominięcie przeszkody. Nasi kursanci doświadczają tego, że jeśli dojdzie do poślizgu auta to nie są w stanie nad nim zapanować, czyli są świadomi tego, że jeżeli przesadzą z prędkością w ruchu drogowym i dojdzie do poślizgu auta, często kończy się to tragicznie.
ML: Jakie ceny za kurs Państwo oferujecie?
CL: Ceny, jakie oferujemy za kurs przeprowadzony w naszym ośrodku nie są najtańsze na rynku, ale u nas to wysoka jakość i kompleksowość wpływa na cenę, którą proponuję swoim kursantom i jest adekwatna do tego co oferujemy. Powinniśmy mieć dużą świadomość, że kurs robimy raz na całe życie i to jest dobra inwestycja. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na problem, który dostrzegam. Polega on na tym, że ludzie chcą zrobić kurs jak najszybciej i jak najtaniej. Wybierają ośrodki nauki jazdy, w których ceny są najniższe. Traktują kurs prawa jazdy jako coś, dzięki czemu szybko zdadzą egzamin. To nie o to chodzi. Kurs ma przygotować nas na bezpieczne i prawidłowe poruszanie się po drodze. Czarę goryczy przelewa fakt, gdy ludzie potrafią kłócić się o 60zł za dodatkową godzinę jazdy, na której de facto mogą nauczyć się bezpiecznego zachowania na drodze, a po chwili wyjmują z kieszeni drogi telefon, który zmienią za 2 lata. Nie dostrzegają proporcji co jest ważne i w co trzeba inwestować. Porządny kurs prawa jazdy z pewnością zwiększa świadomość zagrożeń jakie czyhają na nas na drodze. Z pewnością zmniejszamy ryzyko kolizji oraz możliwych zdarzeń drogowych. Niestety panuje w Polsce przekonanie, że wystarczy odbyć kurs 30- godzinny, zdać egzamin i prawdziwej jazdy nauczyć się dopiero samemu w praktyce. To błędne myślenie.
ML: Na pewno jest grono osób, które uczyło się na prawo jazdy wiele lat temu, gdy nie było jeszcze tak rozbudowanego systemu szkolenia. Czy takie osoby, pomimo wieloletniej praktyki ,,za kółkiem”, mogą teraz doszkolić się w jakiś sposób?
CL: Takie osoby mogą podnosić swoje umiejętności w ośrodkach doskonalenia techniki jazdy. My w swojej kadrze również posiadamy instruktorów techniki jazdy, którzy przekazują swoją wiedzę naszym kursantom poprzez na przykład treningi bezpiecznej jazdy na płycie poślizgowej. Staramy się wpłynąć na świadomość, jak ogromny wpływ na to co się dzieje z samochodem ma prędkość. Raczej nie pokazujemy i nie uczymy technik zapanowania nad pojazdem w poślizgu a stawiamy na to, co zrobić żeby do poślizgu nie doprowadzić. Klientami, którzy korzystają właśnie z takiego kursu są osoby związane z naszymi kursantami tzn. mama, tata, wujek. Oprócz tego, są też osoby, które dowiedziały się o takim szkoleniu z reklam/ ogłoszeń.
ML: Ludzie polecają Pańską szkołę nauki jazdy w rodzinie, w gronie znajomych.
CL: Oczywiście. Wybierają naszą firmę, bo wiedzą, że dostaną najwyższą jakość szkolenia, będą uczyć się nowymi autami z instruktorami, którzy regularnie przechodzą różnego rodzaju szkolenia, potwierdzają to ich najbliżsi.
ML: O jednym marzeniu już Pan powiedział- to znaczy, żeby nastała moda na bezpieczną jazdę. Czy ma Pan inne marzenia?
CL: Chciałbym tak zorganizować swój czas w pracy, żebym mógł więcej czasu poświęcać rodzinie. Kolejne marzenie jest takie, żeby po prostu udało mi się realizować to co mam w głowie. Plany dotyczące rozwoju firmy.
ML: Oprócz biznesu, zapytam o jakieś hobby? Ulubiona kuchnia?
CL: Całe moje życie kręci się wokół motoryzacji. Nie zbieram znaczków, nie chodzę na ryby. Każdą wolną chwilę poświęcam motoryzacji. Uwielbiam podróżować z moją rodziną. Często jeździmy na wycieczki krajowe i zagraniczne.
ML: Co może Pan doradzić osobom, które zaczynają prowadzenie biznesu.
CL: Żeby zawsze realizowali to co sobie założyli. Kłody pod nogami zawsze się pojawią. Ale ważna jest wytrwałość, osiąganie własnego celu.
ML: Czego Panu życzyć na przyszłość?
CL: Zdrowia. Ono jest bardzo ważne. No i jeszcze tego, żeby realizować to co sobie zaplanowałem. Bez jakiś większych przeszkód.
ML: Tego życzymy. Dziękujemy za rozmowę.
CL: Dziękuję.