TRZEBA POKOCHAĆ BIZNES

Mało kto wie, że największa w Polsce firma, zajmująca się sprzedażą nowego i używanego sprzętu medycznego znajduje się w Lublinie. Prowadzi ją Pan Rafał Pizoń, który jako doświadczony przedsiębiorca dzieli się z nami swoim doświadczeniem. Opowiada o drodze, jaką przebył, zanim został właścicielem tak dobrze prosperującego biznesu.

 

ML: Panie Rafale, co doprowadziło Pana do miejsca, w którym jest Pan dzisiaj - jako biznesmen?

RP: Moje marzenia, konsekwencja, wsparcie rodziny, ale także obserwacja ludzi sukcesu i chęć zbudowania własnej firmy.

ML: Czy w drodze do odnoszącego sukcesy przedsiębiorstwa potrzebna jest odrobina szczęścia?

RP: Z pewnością się przyda. Można powiedzieć, że start ułatwiły mi okoliczności, w których dorastałem. Przedsiębiorczości uczyłem się od dziecka, m. in. obserwując ojca, który powadził własne firmy. Jako nastolatek spędziłem też pewien czas w Stanach Zjednoczonych, gdzie kończyłem odpowiednik naszej 7 i 8 klasy szkoły podstawowej. Amerykański system kształcenia jest zupełnie inny. Młodym ludziom już w szkole podstawowej pomaga się wybrać kierunek dalszego rozwoju. Również podczas studiów często wyjeżdżałem do pracy w Stanach. Tam nauczyłem się myśleć perspektywicznie. Wiem, że trzeba mieć odwagę i wierzyć, że to - co sobie zaplanowaliśmy - uda się zrealizować, a wówczas można odnieść sukces nawet za granicą. Ponadto warto rozumieć, że wysoką pozycję na rynku gwarantuje przede wszystkim ciężka praca.

ML: Studiował Pan w Wyższej Szkole Biznesu w Nowym Sączu, więc już wtedy wiedział Pan, czym będzie się zajmował w życiu zawodowym?

Zdecydowanie tak. Chociaż nie byłem pewny, w jakiej branży będę się rozwijał. W czasie studiów pomagałem jednej z lubelskich firm prowadzącej sklep w Nowym Sączu. Potem realizowałem różne przedsięwzięcia: prowadziłem ośrodek wypoczynkowy nad Jeziorem Białym, wspierałem rodzinny biznes - hotel w Lublinie, handlowałem złomem, sprzedawałem części samochodowe. Nie wszystkie pomysły były udane, ale porażki zawsze uczą. Z każdego niepowodzenia można wyciągnąć lekcję i ja starałem się wykorzystać tę wiedzę w kolejnych działaniach.

ML: Skąd zainteresowanie medycyną i pomysł na Medsystems?

RP: Zawsze interesowała mnie medycyna, śledziłem nowoczesne metody leczenia, itp.

Będąc w Wielkiej Brytanii, spotkałem człowieka, który wprowadził mnie w ten świat. Na początku z nim współpracowałem i poznawałem branżę, a po pewnym czasie otworzyłem własne przedsiębiorstwo w Polsce.

ML: Co było najtrudniejsze na początku prowadzenia działalności?

RP: Bardzo trudno było zdobyć zaufanie konsumentów. Byliśmy wielokrotnie weryfikowani przez firmy europejskie i amerykańskie. Jednak solidnością i uczciwością udało nam się przekonać klientów, że mogą na nas polegać. Nowy sprzęt medyczny jest bardzo drogi, dlatego postawiliśmy też na używane, ale rekondycjonowane urządzenia. Oferowaliśmy sprzęt nie nowy, ale w dobrej kondycji. W tamtym okresie rynek wtórny wśród dystrybutorów sprzętu medycznego w Polsce właściwie nie istniał. Po pewny czasie rekomendacje klientów spowodowały, że staliśmy się rozpoznawalni i zyskaliśmy zaufanie nowych kontrahentów. Firma powoli się rozwijała, a do naszej oferty dochodziły wciąż nowe urządzenia.

ML: Co pomogło przetrwać niełatwe początki?

RP: Wytrwanie w tym biznesie zawdzięczam w dużej mierze mojej żonie - Monice, która jest dla mnie dużym wsparciem. Zaczynaliśmy naszą firmę od małego garażu, po kilku latach nabyliśmy własny magazyn. Częste wyjazdy oraz poznawanie nowej branży powodowało, że prawie nie było mnie w domu. Żona jednak była wyrozumiała i zawsze mnie wspierała.

Kolejną osobą, na którą zawsze mogę liczyć jest tata – Stanisław. Bardzo mi pomógł –zwłaszcza na początku prowadzenia firmy – służył swoim doświadczeniem, doradzał. Nadal mogę liczyć na jego wsparcie.

ML: Obecnie Medsystems to jeden z czołowych dystrybutorów sprzętu medycznego w kraju i w Europie. W ofercie posiadacie tomografy komputerowe, rezonanse magnetyczne, rentgeny. To kosztowna aparatura, a przecież wszystko ma swoją żywotność.

RP: Dlatego mój zespół składa się nie tylko ze specjalistów ds. sprzedaży, którym dużo zawdzięczam, ale także z wykwalifikowanych serwisantów i elektroników. Przez lata udało mi się również nawiązać współpracę z szeroką bazą firm serwisujących sprzęt, które dokonują kompleksowych przeglądów technicznych. Nigdy nie zostawiamy naszych klientów bez pomocy, jeśli coś się zepsuje, zawsze mogą na nas liczyć.

ML: Jakie trudności napotyka Pan, prowadząc firmę w Polsce?

RP: Trudno prowadzi się tego typu biznes w naszym kraju ze względu na procedury. Państwowe szpitale ograniczane są przetargami, formalnościami, z góry narzuconymi standardami. Większość naszych polskich klientów to prywatni przedsiębiorcy, którzy znają się na sprzęcie, ale istotny jest dla nich również budżet. Są to kliniki specjalistyczne i gabinety lekarskie oraz przychodnie weterynaryjne. Zaledwie 15 procent naszej sprzedaży stanowią polscy kontrahenci.

ML: Medsystems z powodzeniem działa na rynku międzynarodowym. Czy jest to bardziej przyjazna przestrzeń dla biznesu niż Polska?

RP: W wielu aspektach tak. Uważam, że polscy przedsiębiorcy powinni otwierać się na świat i podejmować ekspansję rynków zagranicznych. Ponieważ sam podróżowałem po świecie oraz mieszkałem w USA, być może łatwiej mi nawiązywać międzynarodowe kontakty. Jednak wszystkiego można się nauczyć, trzeba być tylko otwartym na nową wiedzę.

ML: Dlaczego więc zdecydował się Pan prowadzić działalność w ojczyźnie?

RP: Tutaj mam dom, rodzinę, przyjaciół, dlatego właśnie w Polsce chcę mieszkać i pracować. Jeżeli chodzi o konkurencję, na rynku polskim jest kilka firm, które zajmują się sprzedażą używanego sprzętu medycznego, jednak z większością współpracujemy. Sprzedaż krajowa to tylko mała część naszego biznesu, staramy się myśleć globalnie. Poza tym, jako firma, jesteśmy już doceniani za Zachodzie, bo pracujemy szybko, sprawnie i nie boimy się wyzwań. Potwierdzeniem tych słów jest uplasowanie się naszej firmy wśród 100 najlepszych firm na świecie wg portalu DOTmed.com. A prostym przykładem naszej skuteczności był demontaż urządzenia kardiologicznego w jednym ze szpitali w Wielkiej Brytanii. My wygraliśmy przetarg na jedną maszynę, a na drugą ekipa angielska. Zaczęliśmy razem, nasz zespół zakończył deinstalację w 4 dni, a oni w 2 tygodnie.

ML: Jak widzi Pan Medsystems za kilka i kilkanaście lat?

RP: Myślę o dalszym rozwoju firmy. Chcę m.in. stworzyć własną bazę części zamiennych do różnych urządzeń tak, aby można je było wysłać w każde miejsce na świecie w ciągu 48 godzin.

Poza tym planuję stale poszerzać ofertę sprzedaży i zaistnieć na nowych rynkach zagranicznych.

ML: Co radziłby Pan młodym przedsiębiorcom? Czy istnieje recepta na sukces?

RP: Na pewno trzeba szybko reagować na zmiany i pielęgnować to, co się już osiągnęło. Ważna jest też pomoc bliskich. Przyda się pewność siebie i konsekwencja. Przedsiębiorca musi być też odpowiedzialny za swoje decyzje i ludzi, których zatrudnia. Własny biznes to kawałek własnego życia, dlatego trzeba też „żyć swoją firmą”. Jeśli ktoś traktuje ją tylko jako źródło dochodów – nie będzie ona mu przynosiła ani sukcesów, ani satysfakcji.

ML: Mimo to, nie samą pracą człowiek żyje. Co jest dla Pana odskocznią i jak lubi Pan spędzać wolny czas?

RP: Uwielbiam wyścigi Formuły 1. Chciałbym kiedyś poznać Roberta Kubicę. Na razie mam jego oryginalny kombinezon z rajdu w Monaco z 2010 roku wraz z autografem. Mam też kilka koszulek. Odpoczywam również, eksperymentując w kuchni. Lubię głównie kuchnię hiszpańską, włoską, ale też chińską czy tajską. Udzielam się charytatywnie. Razem z żoną jesteśmy aktywnymi członkami społeczności Siępomaga i często przekazujemy środki na cel wskazany przez fundację.

ML: Na bezludną wyspę zabrałby Pan...?

RP: Nie wybieram się tam .

ML: O czym Pan marzy?

RP: Chciałbym – będąc w sile wieku i ciesząc się dobrym zdrowiem – przejść na emeryturę, by móc podróżować, patrzeć jak dorastają dzieci. Chciałbym również, aby córki przejęły kiedyś zbudowaną przeze mnie firmę.

ML: Tego życzymy z zespołem ML. Dziękuję za rozmowę.