Lubię wracać do Lublina

- Więcej takiej polskiej muzyki.

- Pierwszy raz usłyszałem to wczoraj w radiu wieczorem na jakiejś nieznanej mi stacji. Udało mi się to znaleźć i trzeba przyznać, że to jeden z najlepszych utworów jakie miałem okazję słuchać. Świetny klimat, a dźwięki wpadają w ucho jak diabli.

- Znakomita pod każdym względem, muzyka, tekst, teledysk. Brawo Skubas, brawo Kayah

- Jedna z piękniejszych piosenek jakie istnieją na całym świecie!

- Moje nowe, cudowne odkrycie :)) Zakochałam się od pierwszej piosenki.

- Nastrojowa, melodyjna, uwodzicielska...

- Genialne , nie mogę przestać słuchać.....

To tylko niektóre komentarze, które można znaleźć w Internecie pod piosenkami Skubasa. Jego obie płyty zostały ciepło przyjęte przez publiczność. Sam Skubas to skromny chłopak z Lublina, który od kilkunastu lat mieszka i tworzy w Warszawie. Do Lublina jednak zawsze wraca z sentymentem.

 

- Jak chłopak z Lublina trafił do Warszawy i to do wytwórni samej Kayah?

- Muszę sobie przypomnieć, jak to było dokładnie (śmiech). Moje początki, dzięki którym wypłynąłem na szersze wody to muzyka elektroniczna. Przez wiele lat z dj Rosem jeździłem po kraju i śpiewałem do muzyki elektronicznej. Wtedy też zacząłem się udzielać w projektach pobocznych, tam gdzie mnie zapraszano. Jedną z takich piosenek usłyszała Novika i ten mój głos jej się spodobał...

- Bo masz taki charakterystyczny, zachrypnięty głos....

- Nie mnie oceniać, czy jest charakterystyczny, bo konkurencja jest duża (śmiech). A wracając do pytania... Novika usłyszała mnie i zaprosiła na swoją płytę. I tak się złożyło, że oprócz tego, że zaśpiewałem, miałem też wkład twórczy w piosenkę, wymyśliłem linię melodyczną... I ten utwór stał się singlem. Chodzi o piosenkę "Tricks". Był to rok 2008.

Od tego momentu zaczęło się coś więcej niż tylko imprezy klubowe. Miałem okazję pojeździć w trasie z profesjonalnym zespołem. Dla mnie było to coś niebywałego.

- A kiedy przyszedł ten moment, że pomyślałeś aby zrobić coś swojego?

- Na koncercie promocyjnym Noviki był Andrzej Smolik, który zaprosił mnie do swojego zespołu. A ja pół roku wcześniej w Katowicach byłem na jego koncercie i z dużym szacunkiem się przyglądałem, że polski artysta brzmi tak porządnie. Dla mnie to było takie WOW! I parę miesięcy później ten sam artysta, którego wtedy podziwiałem zaprasza mnie do swojego zespołu. To był pretekst, aby przenieść się na stałe do Warszawy. Wcześniej przyjeżdżałem do stolicy i spałem kątem u kogoś. I to zaczynało mi doskwierać. Chciałem nadal mieszkać w Lublinie, ale wszelki zarobek, który wtedy się pojawiał, pochodził z grań na żywo. W Lublinie tego grania na żywo za pieniądze w ogóle nie było. Pamiętam, że było to dla mnie męczące, te ciągłe dojazdy, spanie po ludziach...

- Chciałeś swojego miejsca...

- Tak. Stąd decyzja o przeniesieniu się na stałe do Warszawy. Chociaż kocham Lublin, jest to miasto małe, kompaktowe. Myślę, że jeśli założy się w nim zespół od podstaw i zapracuje się wspólnie na sukces, nie jest konieczna przeprowadzka. Jeśli jednak jest się freelancerem czy też osobą poszukującą zarówno ludzi, jak i inspiracji muzycznych, polecam zdecydowanie Warszawę. Wracając do Kayaxu... po singlu wydanym z Noviką dostałam od jej wytwórni kredyt zaufania i odpisali ze mną kontrakt. Demówka, którą im wysłałem pokazała, że oprócz śpiewania potrafię też tworzyć, komponować i jest to interesujące. Uznali, że jest we mnie potencjał. I było to długo wcześniej, niż wyszła pierwsza płyta.

- Wcześniej pracowałeś z różnymi muzykami. Kiedy poczułeś, że chciałbyś tworzyć coś pod własnym nazwiskiem, a nie tylko być częścią cudzego zespołu?

- Jest duża różnica pomiędzy tworzeniem czegoś pod własnym nazwiskiem, a zaistnieniem na poważnie... Trzeba mieć na to jakiś plan i konsekwentnie go realizować. Zawsze możesz robić coś swojego, i ja zawsze robiłem, to co lubiłem i nadal to lubię. Już jako dziecko, jak pewnie każdy, miałem marzenia, aby stać na scenie. W Lublinie, wygrałem przegląd muzyczny mając 16 lat grając w cięższym, hard core-owo-metalowym zespole. To było fajne i wtedy pomyślałem, że to, co chciałbym kiedyś robić jest możliwe. Ale nie myślałem o tym, żeby być na pierwszym planie. A wręcz przeciwnie, ja się tego nawet bałem i chyba nie za bardzo wierzyłem, że to jest możliwe. I chyba nadal tak myślę....

- Twoja pierwsza płyta okazała się dużym sukcesem....

- Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Droga do własnej płyty była długa. Dużo rzeczy komponowałem, pisałem, tworzyłem. I było takie poczucie we mnie i jest ono nadal, że mam jakiś talent, jakieś możliwości. Nie dość, że sprawia mi to przyjemność, to jeszcze potrafię to robić: wymyślić fajny pomysł na gitarze czy ciekawą melodię. To jednak nie zawsze wystarcza, aby zrobić karierę. Ta cała kariera to kwestia decyzji, pewności siebie. Trzeba być gotowym zmierzyć się z krytyką czy ponieść porażkę. Trzeba umieć wziąć odpowiedzialność za to, co się robi, wierzyć, że jest to wartościowe. Do tego potrzebna jest pewna dojrzałość. Pierwszą płytę wydałem w wieku 31 lat. To była wielka wątpliwość, czy to jest to.

- Na drugą płytę kazałeś czekać fanom 2 lata. Kiedy jest szansa na trzecią?

- Są czynniki zależne ode mnie i są czynniki nie zależne ode mnie. Jeśli chodzi o chęci, to one są. Widocznie tak ma być. Wszystko w życiu dzieje się w odpowiednim momencie. Na razie wolałbym nie zdradzać, kiedy ukaże się kolejna płyta.

- Masz jakieś muzyczne autorytety? Na kim chciałbyś się wzorować?

- To bardzo trudne pytanie... Cały czas szukam, przyglądam się. Jeśli chodzi właśnie o słowo pisane to imponują mi niektórzy polscy raperzy. Nie będę oryginalny, gdy powiem, że Ciechowski, czy Nosowska mi imponują, bo imponują prawie każdemu. Podziwiam też niektórych współczesnych bardów wykonujących piosenkę autorską tj np. Wojtek Waglewski, czy Piotr Bukartyk. Jeśli chodzi o muzykę zachodnią, to jest ich zbyt wielu, aby wymieniać.

- Nazywają Cię największym ponurakiem polskiej sceny. Czy w życiu prywatnym też jesteś takim ponurakiem?

- Staram się nie być, choć miewam takie konotacje. Na pewno za mało się uśmiecham i chciałbym to zmienić, ale na razie nie odkryłem jak (śmiech). Podsumowując jednak... Obecnie kocham życie i jestem wdzięczny za każde wydarzenie i osobę, które się w nim znalazły.

- Lubisz wracać do Lublina? Masz tu jakieś swoje ulubione miejsca?

- Lubię i zawsze chętnie tu wracam. Mam sentyment do LSM, a szczególnie do parku z rakietą. Ta rakieta cały czas stoi w tym samym miejscu. Mój syn się teraz przy niej bawi. Już parę pokoleń się na tej rakiecie wychowało. Generalnie jest tam bardzo uroczo. Te pomniki z czasów poprzedniej epoki i fontanna. Jest tam naprawdę bardzo ładnie. Tam spędziłem swoje dzieciństwo, bo wcześniej w tym mieszkaniu mieszkali dziadkowie. Wogóle w Lublinie zrobiło się bardzo ładnie, elegancko. Te wszystkie remonty naprawdę się opłaciły, bo miasto wypiękniało. Starówka wygląda pięknie.

- Dziękuję za rozmowę

Skubas, właściwie Radosław Skubaja (ur. 16 września 1981), songwriter pochodzący z Lublina.

Jego debiutancki album "Wilczełyko" ukazał się w 2012 r. Płyta została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków muzycznych, a Skubas otrzymał 2 nominacje do Fryderyków 2013: jako Debiut Roku i Utwór Roku (za piosenkę „Linoskoczek”). W 2014 roku ukazała się jego druga płyta "Brzask". Piosenka „Nie mam dla ciebie miłości” z tej płyty dotarła do pierwszego miejsca Listy Przebojów Programu Trzeciego.