Kulturalne Centrum Lubelszczyzny
Centrum Spotkania Kultur to miejsce niezwykłe. Dla wielu mieszkańców jeszcze obce, ale instytucja pracuje nad tym, aby lublinianie wiedzieli, że zawsze mogą tu zajrzeć, że obiekt jest otwarty dla każdego. Cztery lata działalności, w tym dwa w obecnym budynku przy pl. Teatralnym próbujemy podsumować z dyrektorem Centrum Spotkania Kultur, Piotrem Franaszkiem.
- CSK to już marka, która artystom kojarzy się z wysoką jakością i niezwykłym miejscem. Skąd Pan wziął się w tej instytucji i jak to się stało, że w tak krótkim czasie udało się zyskać tak duży prestiż?
- Wygrałem konkurs na dyrektora CSK. Wcześniej byłem dyrektorem Wydziału Promocji i Kultury w Urzędzie Marszałkowskim, gdzie odpowiadałem za kilka kampanii promujących Lubelszczyznę, między innymi „Lubelskie – smakuj życie!”.
Chyba już w podstawówce wiedziałem, że będę chciał się zajmować kulturą. Zaczęło się od fotografowania. Tą pasją zarazili mnie rodzice, urządzili nawet w domu ciemnię, abym mógł samodzielnie wywoływać zdjęcia. Jak większość nastolatków realizowałem się też artystycznie w różnych zespołach muzycznych. Te zainteresowania okazały się na tyle istotne, że zdobyłem dyplomy Menadżera kultury na Uniwersytecie Jagiellońskim i Zarządzania w kulturze na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i.
Prywatnie interesuję się kulturą etniczną. Z każdej podróży przywożę instrumenty muzyczne, stoją w domu niemal wszędzie, często kosztem mebli.
Od początku pracy w CSK chciałem, aby była to instytucja otwarta i chyba mi się to udało, bo nasze wydarzenia zobaczyło już ponad pół miliona osób. Chociaż przed nami wciąż ogrom pracy i zadań do zrealizowania już dzisiaj swoje miejsce znalazło tu wiele grup. Prezentujemy różne przedsięwzięcia kulturalne. Można u nas zobaczyć przedstawienia operowe na najwyższym poziomie, sztukę współczesną, ale jest też miejsce chociażby dla deskorolkarzy. Interesują nas „nowe plemiona”, jednocześnie wspieramy ruch i zdrowy styl życia. Latem przed naszym budynkiem pojawi się interaktywny, edukacyjny plac zabaw dla dzieci, tych młodszych i starszych też, który w zimie zostanie przeniesiony do środka.
Na pierwszym piętrze działa punkt wymiany książek, w którym można zarówno zostawić, jak zabrać do domu wybraną książkę. i kino letnie. MaNa dachu już dzisiaj można wypić kawę, a niedługo ruszy kino letnie. Mam nadzieję, że to przyciągnie kolejnych gości z miasta i regionu oraz turystów.miasta, aby nas odwiedzić.
- Dlaczego warto zajrzeć do CSK, nawet w zwykły dzień?
- Bo to bardzo ciekawy budynek. I chcemy, aby cały czas tętnił życiem. Można tu zajrzeć, aby po prostu zobaczyć obiekt. Ale zapraszamy też na nasze wydarzenia. W Noc Dobrych Rzeczy odwiedziło nas w ubiegłym roku blisko 30 tys. ludzi. Cieszymy się bo coraz więcej osób, szczególnie młodzieży lub do nas zajrzeć, choćby przechodząc obok. . Już działają tu dwa lokale gastronomiczne, a wkrótce otworzy się kolejny. Co prawda nie mamy stałych wystaw, ale bywają u nas ciekawe ekspozycje, jak chociażby niedawna rysunków Bohdana Butenki. Można było też podziwiać prace Banksy'ego. Przygotowaliśmy również wystawę Eastreet, która teraz jest prezentowana w Bankogu, następnie odwiedzi Stambuł, a powstała właśnie w Centrum Spotkania Kultur.
Poza tym, mamy taras na dachu i pasiekę artystyczną. Pasieka działa u nas od września 2016 roku. Można w niej zobaczyć różne typy uli. Zwiedzający nie muszą się obawiać pszczół, bowiem w naszej pasiece mieszkają owady nieagresywnej rasy Buckfast.
- Pszczoły w centrum miasta i w dodatku na dachu budynku to niecodzienne zjawisko. Jak te owady poradzą sobie w takich warunkach?
- Zrobiliśmy wszystko, aby pszczoły czuły się u nas dobrze. Na dachu zasadziliśmy między innymi czerwoną porzeczkę i agrest, dzięki czemu i one mają się czym żywić. Poza tym, pszczoły mają blisko do Ogrodu Saskiego.
Zaskakujące dla wielu osób jest to, że miód z centrum miasta, jest zdrowy i wolny od pestycydów, które nie są stosowane w aglomeracjach. Miód stał się naszym gadżetem promocyjnym.
- Na stałe współpracujecie z wieloma instytucjami....
- Owszem, naszymi stałymi partnerami są między innymi Teatr im. Andersena, który u nas ma swoją scenę czy Teatr Muzyczny. Swoją siedzibę mają tu Fundacja Sztukmistrze i Brain Damage Gallery. Mamy showroom z modą i designem.
Współpracujemy z wieloma instytucjami przy pojedynczych projektach. I mówię tu o partnerach rangi światowej. Dzięki temu mieliśmymożliwość oglądania w Lubinie chociażby baletu z LaScali. Z naszym potencjałem, mamy odwagę rozmawiać z największymi. Zresztą, ludzie z LaScali byli bardzo zadowoleni ze wspólnego przedsięwzięcia i zapewne jeszcze się u nas pojawią.
- Staracie się zadowolić wszelkie gusta widzów....
- Naszym przesłaniem jest znoszenie barier snobizmu. Cały czas próbujemy ośmielić ludzi, aby nie bali się do nas przyjść nawet na trudniejsze wydarzenia.
Nie chcemy też, aby środowisko artystów, którzy się u nas pojawiają było zamknięte. U nas jest miejsce dla różnorodnych artystów i dla każdego widza. Docieramy nie tylko do mieszkańców Lublina, ale również całego regionu. Sami wysyłamy propozycje uczestnictwa w naszych przedsięwzięciach, do różnych miast regionu i jeśli zbierze się grupa chętnych osób, organizujemy dla nich transport. Tak było chociażby w grupą mieszkańców Włodawy.
Przez 2 lata działalności 40 proc. Naszych gości to ludzie spoza Lublina. Bilety na niektóre wydarzenia kupowane były przez internet nawet w tak odległych krajach, jak Izrael czy Japonia.
Moim marzeniem jest przyciągnięcie do nas najlepszych marek kulturalnych, ale też stworzenie własnej, produkcja wydarzeń, które będziemy eksportować na inne sceny. Chcielibyśmy być wizytówką Lubelszczyzny, z którą utożsamiać się będą mieszkańcy.
Ci, którzy do nas przychodzą czy przyjeżdżają są pod dużym wrażeniem, nie tylko samego obiektu, ale też tego, co prezentujemy. Po przedstawieniu „Kopciuszka”, który prezentowała u nas LaScala, mama, która przyprowadziła swoją nastoletnią córkę powiedziała, że dziewczyna była pod dużym wrażeniem tego, co zobaczyła. Stwierdziła nawet, że był to najpiękniejszy wieczór w jej życiu.
- Wiadomo, że każda działalność kulturalno-artystyczna potrzebuje środków finansowych...
- Mamy finansowanie z Urzędu Marszałkowskiego w wysokości 5 mln zł. Nie jest to budżet marzeń i czasami musimy iść na kompromis organizując jakieś przedsięwzięcie. Inne instytucje kultury w kraju o porównywalnej wielkości mają znacznie większe budżety. Oczywiście mamy też stałych sponsorów. Jakoś sobie radzimy.
- CSK to najmłodsza instytucja kulturalna w Lublinie, ale już wielokrotnie nagradzana...
- Sam budynek został kilkakrotnie wyróżniony. W 2016 roku zdobyliśmy Grand Prix Nagrody Roku Stowarzyszenia Architektów Rzeczypospolitej Polskiej. To taki architektoniczny Oskar, którym wyróżniono Bolesława Stelmacha za projekt CSK. W tym samym roku znaleźliśmy się w finale plebiscytu „Bryła Roku” i plebiscycie architektonicznym „Polityki”.
Jedną z cennych dla nas nagród jest uznanie nas za Siódmy Cud Polski. Ten tytuł przyznano nam w plebiscycie National Geographic.
Zresztą nasz budynek doceniają też twórcy z całego kraju. Agnieszka Holland właśnie u nas kręciła część swojego serialu dla Neflixa
- Jakie są najbliższe plany CSK?
- Już za kilka dni, 21 kwietnia otwarte zostaną 3 wystawy w ramach Festiwalu Scenografii i Kostiumów „Scena w Budowie”. Pierwsza z nich prezentować będzie scenografię ze znanej polskiej komedii Juliusza Machulskiego „Kingsajz”. Kolejna to wystawa „Opera Fashion” prezentująca kostiumy i elementy garderoby z najsłynniejszych widowisk wystawianych w Operze Narodowej w Warszawie, a trzecia to „Upadek Ikara”, prezentująca najlepsze prace studentów polskich Akademii Sztuk Pięknych.
Tego samego dnia odbędzie się też Gala Wręczenia Nagród „Złota Kieszeń”, którą poprowadzi Grażyna Torbicka. Dzień później odbędzie się wspaniały koncert Yasmin Levy. To arystka prezentująca muzykę łączącą w sobie flamenco, fado, tango i język ladino.
W maju odbędzie się u nas lubelska edycja festiwalu filmowego „Millenium docs against gravity”, będzie można zobaczyć 18 filmów dokumentalnych z całego świata oraz spotkać się z ich twórcami.
5 maja na naszej scenie wystąpi kolejna gwiazda światowego formatu – Bobby McFerrin. Będzie to na pewno uczta dla miłośników jazzu, beatboxu i amerykańskich rytmów.
W maju odbędzie się też u nas spotkania lalkarzy, a na początku czerwca teatr z Bielska-Białej zaprezentuje spektakl „Człowiek z LaManchy”.
W drugiej połowie roku zaprezentuje się u nas Opera Wrocławska z przedstawieniem „Orfeusz i Eurydyka”.
- A dalsze plany?
- Marzy nam się, aby na piętrach budynku pojawiła się wystawa „Kultury świata”. Przygotowujemy też miejsce na 3 piętrze dla organizacji pozarządowych.
W przyszłym roku, z okazji Roku Moniuszkowskiego zamierzamy pokazać u nas jedną z najsłynniejszych oper tego twórcy, „Halkę”.
- Właśnie powstała Rada Programowa CSK. Kto się znalazł w tym gronie?
- Przede wszystkim Krzysztof Cugowski, które czuje swój udział w tworzeniu tej instytucji. Wspierał ją od początku, przekonywał, że w Lublinie jest potrzebna duża sala widowiskowa i okazało się, że miał rację.
Do Rady weszli również: Elżbieta Penderecka, Borys Kudliczka, Tadeusz Zielniewicz i Grażyna Torbicka.
- Czego można życzyć Panu i Centrum Spotkania Kultur?
- Aby mieszkańcy Lubelszczyzny zaczęli utożsamiać się z CSK. Zrobiliśmy już wiele w tej sprawie. Zaczęliśmy do symbolicznego burzenia muru lubelskiego. Zespół wykonał ogromną pracę, ale przed nami jeszcze jest jej sporo, bo my cały czas tę instytucję rozwijamy i tworzymy.
- Dziękuję za rozmowę.