Specjalista od trudnych przypadków
Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Często nie doceniamy naszego narządu wzroku. Zaczynamy o oczy dbać dopiero wtedy, gdy mamy trudności z widzeniem. Zdarza się, że nasze oczy wskutek jakiegoś zdarzenia losowego odmawiają posłuszeństwa. W niektórych przypadkach pacjenci słyszą, że niestety, ale gałki ocznej nie uda się już uratować i zaleca im się usunięcie tego organu. Nie zawsze jednak jest to wyrok dla oczu poszkodowanego pacjenta. Udowadniają to lubelscy specjaliści z Kliniki Okulistyki Ogólnej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, którzy potrafią uratować oczy nawet w przypadkach, gdy inni lekarze nie dawali pacjentom szans. O oczach i nie tylko rozmawiamy kierownikiem lubelskiej kliniki, profesorem Robertem Rejdakiem.
Prof. dr hab. n. med. Robert Rejdak ma 48 lat. Kieruje Kliniką Okulistyki Ogólnej, Katedry Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Pracuje również w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej PAN w Warszawie oraz European School for Advanced Studies in Ophthalmology (ESASO) w Lugano w Szwajcarii. Odbył liczne staże i stypendia zagraniczne, w tym w Tybindze, Erlangen, Frankfurcie nad Menem i Bremie w Niemczech oraz w Pizie i Ravennie we Włoszech. Jest autorem około 120 publikacji naukowych oraz ponad 200 wystąpień na zjazdach krajowych i zagranicznych (na wszystkich kontynentach). Za działalność naukową otrzymał liczne nagrody i wyróżnienia, w tym w Londynie, w Berlinie i w Lindau. Wielokrotnie nagrodzony Zespołową Nagrodą Ministra Zdrowia. Specjalizuje się w zakresie chirurgii zaćmy oraz chirurgii ciała szklistego i siatkówki. Przeprowadził ponad 27 tys. interwencji chirurgicznych, w tym ponad 19 tys. operacji zaćmy i 8 tys. witrektomii. W styczniu 2013 roku brał udział w pierwszej w Polsce operacji wszczepienia sztucznej tęczówki. Jest zastępcą redaktora naczelnego czasopisma „Ophthalmology Journal”.
- W internecie wielu pacjentów nazywa Pana cudotwórcą, bo trafili do lubelskiej kliniki niemal z wyrokiem nakazującym usunięcie oka, a tu udało się uratować nie tylko oko, ale i wzrok...
- Od wielu lat organizujemy w Lublinie Centrum Leczenia Urazów Gałki Ocznej. Instytucja ta mogła powstać dzięki temu, że mamy u nas wielu specjalistów. Jest naprawdę duży i prężny ośrodek. Jesteśmy w stanie przeprowadzać operacje zaćmy, nawet te najbardziej skomplikowane po urazie, przeszczepiać rogówki czy operować siatkówki. I to zarówno u pacjentów dorosłych, jak i u dzieci. Szerokie spectrum przypadków, które są tu leczone, pozwala nam na zajęcie się nawet tymi najtrudniejszymi, które są kierowane z całego kraju.
- Dlaczego akurat oczy? Skąd takie zainteresowanie?
- Mój tato był lekarzem medycyny ogólnej i stąd medycyna. A oczy? Robiłem doktorat z neurofarmakologii. Okazało się, że te same zjawiska zachodzą w mózgu i siatkówce. Zainteresowałem się retinologią, czyli nauką o fizjologii i patologii siatkówki.
- Pan przeprowadził, jako pierwszy w Polsce operacje wszczepienia soczewki plamkowego Scharioth’a. Co to takiego i jak pomaga pacjentom? - Przy zwyrodnieniu plamki żółtej pacjenci mają w dalszym ciągu zamazane centralne widzenie czyli widzą np. otoczenie, a samej twarzy człowieka już nie, tylko szarą plamę. Właśnie dla takich pacjentów przeznaczona jest soczewka Schariotha. Wszczepiamy ją do oka, które już jest zoperowane na zaćmę. Umożliwia spore powiększenie, bo soczewka ma dodatkową moc +10.0 dioptrii. Dzięki temu działa jak wewnątrzgałkowe szkło powiększające. Po zabiegu, pacjenci podkreślają, że rozpoznają twarze swoich bliskich i mogą przeczytać druk już z 15 centymetrów. Nie muszą już korzystać z lupy, szkieł powiększających w miejscach publicznych.
- Prawie 20 lat pracował Pan nad tabletką na jaskrę. To nowość na światową skalę. Do tej pory pacjenci korzystali z kropli. Tabletka to łatwiejsze i wygodniejsze rozwiązanie...
- 20 lat badań doprowadziło do momentu, w którym amerykański przemysł farmaceutyczny zainteresował się dokonaniami myśli lubelskiej i wprowadza tabletkę na rynek. Dokładnie jest to nutraceutyk, coś pomiędzy lekiem a suplementem diety. Różnica między nim a normalnym lekiem polega na tym, że praktycznie nie wykazuje żadnych działań ubocznych, czyli jest bezpieczny dla pacjentów, a to ważne, bo jaskrę leczy się do końca życia.
- Na czym polega wyjątkowość tego preparatu?
- Badania wykazały bardzo wysoką skuteczność cytykoliny jako środka, który hamuje śmierć komórek zwojowych siatkówki oka. Jako neurofarmakolog i okulista, przyglądając się tej substancji stwierdziłem, że ona bardzo pasuje do dynamiki i charakteru jaskry. Po raz pierwszy na świecie mój zespół zaproponował zastosowanie u pacjentów z jaskrą cytykoliny w postaci doustnych tabletek. Preparat przede wszystkim hamuje pogarszanie się wzroku. Bezpośrednio ochrania komórki siatkówki i struktury nerwu wzrokowego, dzięki temu działa leczniczo w takich schorzeniach jak jaskra, neuropatie nerwu wzrokowego czy schorzenia zwyrodnieniowe siatkówki.
- Pańskie osiągnięcia doceniane są na całym świecie. Jest Pan między innymi wykładowcą i koordynatorem szkolenia praktycznego w uznanej na świecie Europejskiej Szkole Zaawansowanych Studiów w zakresie Okulistyki (European School for Advanced Studies in Ophthalmology – ESASO) z siedzibą w Lugano w Szwajcarii.
- Dzięki temu powstała w Lublinie filia tej uczelni na Europę Środkową i Wschodnią. Działalność szkoły obejmie nauczanie we wszystkich okulistycznych podspecjalnościach, między innymi leczenia chirurgicznego chorób siatkówki i rogówki, zaćmy, jaskry, zapalenia błony naczyniowej oka, okuloplastyki i zeza.
Prestiż tego przedsięwzięcia polega na tym, że przyjeżdżają do nas lekarze ze wszystkich ościennych państw i szkolą się u nas z zakresu chirurgii oka. Właśnie wyjechał z Lublina doktor z Sycylii a przyjeżdża kolejny, tym razem z Turcji.
Lubelski oddział Europejskiej Szkoły Zaawansowanych Studiów Okulistycznych jest dopiero drugim na świecie. Taka fila działa już w Singapurze. Wkrótce ma powstać też centrum szkoleniowe w Emiratach Arabskich.
- Pańskim marzeniem jest ponoć przeszczep oka. Czy jest to marzenie możliwe do zrealizowania w najbliższym czasie?
- Myślę, że trzeba wierzyć w swoje marzenia. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane uczestniczyć w takiej operacji. W Stanach Zjednoczonych specjaliści już pracują nad połączeniem struktur nerwu wzrokowego, jeśli to się uda, to będziemy mogli mówić o próbach przeszczepienia oka.
- Dziękuję za rozmowę. Grzegorz Brych, na co dzień mieszka w Niemczech. Dwa lata temu mógł stracić oko w wyniku pobicia. Usłyszał wtedy, że gałkę oczną trzeba będzie usunąć....
- Trafiłem do Lublina z bardzo ciężkim urazem prawej gałki ocznej. W innym szpitalu skazywano mnie na całkowite usunięcie oka. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiłem pod skrzydła prof. Rejdaka i dopiero tu, w Lublinie zaczęło się ratowanie tej gałki. To, że ją mam zawdzięczam właśnie panu profesorowi. Utrata wzroku to najgorsze, co może spotkać człowieka, który wcześniej widział normalnie. Po uderzeniu, którego doznałem nic nie wskazywało, że uraz będzie tak poważny. Nie czułem nawet tak dużego bólu. Ten przyszedł w chwili pierwszej diagnozy na SOR-ze, na który trafiłem. Po zrobieniu badań powiedziano mi, że gałka oczna nadaje się do usunięcia. Nie wiem, czy ktoś w życiu zrobił dla mnie więcej niż pan profesor.
Dziś wiadomo, że oko pana Grzegorza odzyskało sprawność.
Adrian Czerwiński jest bramkarzem w jednym z czwartoligowych zespołów na Podkarpaciu. Podczas jednego z treningów kolega kopnął piłkę tak niefortunnie, że ta trafiła go w oko. Zdarzenie miało miejsce w listopadzie 2014 roku. Dopiero rok później zawodnik trafił do specjalistów z Lublina. Okazało się, że był to ostatni moment na uratowanie oka....
- Po zdarzeniu od razu pojechałem do szpitala. Widziałem takie kropki na oku. Lekarz mi powiedział, żebym przestał grać w piłkę przez 2 tygodnie i jadł wapno a wszystkie objawy ustąpią. Tak też zrobiłem. Nawet na 3 tygodnie rozstałem się ze sportem. Po tym czasie znowu zacząłem grać, ale wzrok mi się pogarszał. Najpierw nie widziałem nosa, potem coraz dalej wszystko się rozmywało, aż oko zrobiło się czarne. Mama zauważyła, jak nalewałem napój, że nie łapię już odległości i rozlewam. Pojechałem do lekarza. Natychmiast odesłano mnie do szpitala w Rzeszowie, gdzie zrobiono mi prześwietlenie oka. Okazało się, że mam całkowicie oderwaną siatkówkę i trzeba ją natychmiast operować. Tak trafiłem do Lublina. Tu dowiedziałem się, że jeszcze miesiąc, a nie byłoby szans na odzyskanie wzroku. Po operacji widzę, może jeszcze nie tak dobrze jak wcześniej, ale nadal gram w piłkę, tylko, że w specjalnych goglach. U młodego piłkarza stwierdzono zaćmę pourazową i odwarstwienie siatkówki. W lubelskiej klinice przeszedł 2 operacje oka. Pan Adrian nie jest jedynym sportowcem, którego wzrok uratował prof. Robert Rejdak. 7 lat temu trafił tu Karol Bielecki, gwiazda polskiej drużyny piłki ręcznej. Przeszedł skomplikowany zabieg zszycia gałki ocznej.