Szyję, maluję, kreuję
Pasja czy/i praca
Rękodzieło, po krótkim okresie wyparcia przez łatwo dostępne, wszechobecne i tanie przedmioty z sieciówek, wraca do łask. Okazuje się, że wiele mikro-biznesów opartych o wykonywane ręcznie ubrania, biżuterię czy meble powstały z czystej pasji. Rękodziełem artystycznym zajmuje się więcej kobiet, niż mężczyzn. Często drogę tą wybierają długo po ukończeniu formalnej edukacji, a niejednokrotnie towarzyszy temu założenie rodziny i odkrycie w sobie niezbadanych wcześniej dążeń do estetyki, tworzenia, kreowania.
W książce "Homo Creativus. 40 Technik podkręcania umysłu", MacLeod Hugh, sprzeciwia się powszechnej opinii, że zamieniając pasję w pracę możemy upiec 2 pieczenie na jednym ogniu. W jednym z rozdziałów, amerykański dziennikarz, rysownik i autor poradników o kreatywności mówi: „Możliwe, że tak bardzo kochasz swoje hobby, ponieważ nie ma z nim związanej żadnej presji; możesz się nim zająć lub odłożyć, kiedy tylko chcesz.”
Zgadza się z tym Zyta, która wychodząc do pracy w garniturze i szpilkach oraz nienagannym makijażu skupia całą swoją uwagę na liczbach. A dla kontrastu, wolne wieczory spędza przy kameralnym stoliku z maszyną do szycia, w luźno upiętym koku i wygodnym dresie.
- To odskocznia od pędu w pracy i domowych obowiązków. Moment wyciszenia umysłu.
Tworzę przede wszystkim wtedy, kiedy mam ochotę i czas, a nie kiedy muszę. Obawiam się, że próbując przekuć hobby w biznes, straciłabym radość jaką daje mi praca z maszyną i materiałem - mówi Zyta. Jest szczęśliwą mamą i żoną, z zawodu księgową. Od pracy w korporacji ucieka w kreatywny świat. Czy jej wrażliwość kłóci się ze ścisłym wykształceniem i pracą, w której rządzą twarde fakty? Jak sama mówi, 15 lat temu nie pomyślałaby, że projektowanie i szycie będzie jej sposobem na relaks i potrzebą, którą musi zaspokoić. Nie zawsze miała do tego dryg, albo nie wiedziała o tym. Wszystko zmieniło się, kiedy zdecydowała się na urlop wychowawczy. Z dwójką małych dzieci, które chętnie spędzały czas wśród wycinanek, skrawków materiału, czy robieniu domowych teatrzyków. Wtedy zauważyła, nie tylko, że sprawnie radzi sobie z pracami ręcznymi, ale również, że sprawia jej to frajdę.
- Nauczyłam się szyć na maszynie i tak już zostało. Wróciłam do pracy, dzieci poszły do przedszkola. A pasja została. Poduszki, przyborniki, torebki. Wszystkie stroje na bal przebierańców czy przedstawienia szkolne wychodzą spod moich rąk – opowiada.
Bliscy, którzy często dostają zaprojektowane i uszyte przez Zytę wyroby, takie jak poduszki czy szale, sugerują i namawiają do przebranżowienia i założenia sklepu z tak cenionymi teraz dekoracjami hand made. Jednak ona odpowiada, że „tworzenie czegoś osobistego, aby wyrazić siebie, jest naprawdę cenne samo w sobie”. Poza tym, ma satysfakcjonującą prace, w której jest doceniana. Nie szuka dodatkowego dochodu. - Może miałabym inne podejście, gdybym nie zarabiała wystarczająco, aby spokojnie żyć, czy zabrać dzieciaki na wakacje - dodaje w zamyśleniu.
Zupełnie z innej perspektywy na swoje hobby patrzy Edyta, która przekształciła talent w kwitnąca działalność rękodzielniczą. Pewnie dlatego, że od dziecka ciągnęło ją do tzw. branży kreatywnej. Ukończyła liceum plastyczne, które było jej wyborem. Zawsze "tworzyła coś z niczego", w pojemniku po jogurcie, w plątaninie sznurków czy starym pasku potrafiła zobaczyć drugie życie. Jednak studia wybierała kierując się potrzebami rynku. Po kilku latach, z dyplomem inżyniera produkcji w kieszeni, wyjechała, tak jak wielu absolwentów, szukać perspektyw poza granicami kraju. Pracowała w sektorze przemysłowym, ale wolny czas spędzała na festiwalach i targach rękodzielniczych. - Hand made jest bardzo popularny na wyspach. Z każdych zakupów przynosiłam kolorowe kamyki, rzemienie, materiały. Robiłam biżuterię, która podobała się znajomym. Kiedy w pracy pytali "hej, co robiłaś wczoraj?", pokazywałam w telefonie zdjęcia naszyjników. Właściwie w ten sposób zdobyłam pierwsze zlecenie. Potem następne i następne. Swoje prace zaczęłam pokazywać w internecie. Otrzymywałam mnóstwo zapytań i zamówień z Polski. To dało mi pomysł na własna firmę i tak naprawdę, pomysł na siebie. Dlaczego nie zbudować biznesu wokół tego , w czym jestem najlepsza i co uwielbiam? Wróciłam do kraju i skorzystałam z dotacji unijnych dla młodych przedsiębiorców. Zainwestowałam w materiały, narzędzia, reklamę. Miałam pracownię we własnej sypialni. To było prawie 10 lat temu. Dziś dalej pracuję w domu, ale mogę przeznaczyć na ten cel osobne pomieszczenie.- opowiada. Mieszkanie Edyty, artystki i bizneswomen jest nietuzinkowe i unikanie zaprojektowane. Widać, że włożyła w to serce i talent. - Nie mam wielkich wymagań. Na szczęście, zarobione pieniądze starczają mi na wygodne życie, opłacenie biura rachunkowego i zatrudnienie kogoś do pomocy od czasu do czasu – dodaje. Osoby, które zakładają pierwszą firmę, często zostają przytłoczeni ogromem dodatkowych obowiązków, poza wykonywaniem docelowych usług. Mimo to Edyta nie zrezygnowała i już od kilu lat utrzymuje się z własnej pasji. - Początkowo było ciężko, bo wszystkie aspekty działalności wzięłam na siebie (księgowość, marketing, wysyłki itd) i siedziałam po nocach, aby wyrobić się ze zleceniami. Muszę przyznać, że traciłam wtedy radość z pracy. Ale dziś, cieszę się, że przetrwałam ten czas. Pasję i talent wykorzystuję w pracy, więc można powiedzieć, że prawie w ogóle nie pracuję.
Kobiety, najczęściej popychane wewnętrznymi pragnieniami i pomysłami tworzą ręcznie robione podarunki, dekoracje wnętrz, biżuterię czy zabawki, czasami dzieląc się swoimi realizacjami na blogach i portalach społecznościowych. Króluje tu Instagram i Pinterest. Wiele spośród rzemieślniczek i artystek, obraca swą pasję w dochodowy biznes. Inne wolą, aby zainteresowania i hobby pozostały tam, gdzie się zaczęły. W wolnym czasie.