MAŁA POŻYCZKA STWARZA DŁUŻNIKA, A WIELKA RODZI WROGA
Kancelaria Windykacyjna MS Michała Starzyńskiego działa na rynku od 2011 roku. Przez wiele lat funkcjonowania pomogła już tysiącom osób odzyskać swoje pieniądze od dłużników.
Kancelarię tworzą trzy zespoły:
- Windykatorzy terenowi, którzy prowadzą działania windykacyjne w całej Polsce oraz w razie potrzeby za granicą;
- Adwokaci/ Radcy prawni, których zadaniem jest występowanie z pozwami o zapłatę do sądu bądź składanie zawiadomień do prokuratury z uwagi na podejrzenia popełnianych przestępstw;
- Detektywi, którzy prowadzą obserwacje dłużników czy tzw. „cichych wspólników”, jak również podejmują się ustaleń majątkowych tych osób. Detektywi mogą ustalić nieruchomości i pojazdy mechaniczne będące własnością/współwłasnością dłużnika w całej Polsce. Jednocześnie mogą ustalić przepisany majątek do 5 lat wstecz, co jest niezmiernie istotne pod kątem tzw. skargi pauliańskiej czy spraw karnych.
W sprawach o bardzo skomplikowanym stanie faktycznym i większych kwotach zadłużenia możliwość połączenia współpracy wszystkich trzech działów w jednej Kancelarii jest bardzo pożądana. Oszczędza to czas i koszty dla wierzyciela. Jest to także wygodne dla wierzycieli będących osobami publicznymi czy też spraw, które dotyczą sfer bardzo wrażliwych, ponieważ mocodawcy nie muszą kilkukrotnie uzewnętrzniać swoich problemów różnym pełnomocnikom.
O historii powstania Kancelarii i kompleksowości jej działań rozmawiamy z właścicielem Michałem Starzyńskim.
Magazyn Lubelski: Tyle się ostatnio słyszy o oszustwach, przekrętach, zadłużeniach na ogromną skalę. Właśnie z tego powodu zainteresowaliśmy się tą tematyką. Chcemy poznać branże windykacyjną, w której działasz. Ale zanim opowiesz o swoim biznesie i kompleksowości działań Twojej kancelarii, opowiedz, jaka była historia jej powstania? Czy myśl o otworzeniu własnej kancelarii towarzyszyła Ci znacznie wcześniej? Czy ktoś podsunął Ci taki pomysł? Jak to było?
Michał Starzyński: Już od najmłodszych lat chciałem prowadzić własny biznes. Marzyłem o tym, aby stać się zaradnym przedsiębiorcą. Z czasem zainteresowałem się windykacją. Uznałem, że może stać się ona moim pomysłem na biznes, moją ścieżką kariery. Co ciekawe, mój tata był współtwórcą lubelskiej firmy Żagiel S.A., dzięki temu z kwestiami finansowymi miałem styczność, odkąd pamiętam. W wieku 18 lat zacząłem odbywać praktyki w jednej z firm jako windykator. Od razu rzucono mnie na głęboką wodę, zacząłem pracę jako windykator terenowy. Miałem możliwość wykazania się w dwóch miejscach: na warszawskiej Pradze albo na Bałutach w Łodzi. Wybrałem Pragę, o której powszechna opinia nie jest najlepsza (śmiech). Był to dla mnie swoisty poligon doświadczalny, ale również prawdziwa szkoła życia w negocjacjach z trudnymi dłużnikami. Mimo wszystko spodobało mi się to. Osiągałem lepsze odzyski na warszawskiej Pradze niż windykatorzy, którzy obsługiwali inne dzielnice stolicy.
Jednocześnie dostałem się na studia prawnicze na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Kształciłem się, dalej pracując w windykacji. Na czwartym roku studiów utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to moja ścieżka w życiu. Dlatego w 2011 roku założyłem własną działalność z siedzibą w Lublinie. Lubiłem to robić i moja praca przynosiła korzyści. Pomagałem zarówno dłużnikom wyjść z zadłużenia, jak również wierzycielom odzyskiwać należności od nich. Ludzie byli mi wdzięczni za wykonaną pracę, co z kolei przekładało się na coraz wyższe zarobki. Wszystko to spowodowało, że pochłonął mnie ten świat.
Przychodziło do mnie coraz więcej Klientów. Gdy skończyłem studia, pojawiło się pytanie, co dalej? Wielu znajomych ze studiów udało się w kierunku aplikacji radcowskiej czy adwokackiej. Ja wybrałem aplikację komorniczą. Po zdaniu egzaminu na wspomnianą aplikację, podjąłem pracę jako aplikant, a później asesor u komornika sądowego, niezależnie prowadząc własną Kancelarię Windykacyjną.
Dzięki temu poznałem zarówno pracę komornika, jak również windykatora. Prowadziłem sprawy na każdym możliwym etapie odzyskiwania długów, nauczyłem się wiele na temat tajników i sposobów walki z dłużnikami.
Początkowo moja Kancelaria obsługiwała jedynie obszar województwa lubelskiego i mazowieckiego. Obecnie obejmuje już obszar całej Polski, a także Europę. Ostatnio nawet pojawiła się bardzo trudna wielomilionowa sprawa z dłużnikiem z Kazachstanu. Skupiam się jednak na pracy dla polskich wierzycieli.
ML: Opowiedz, jakich Klientów obsługuje na co dzień Twoja Kancelaria? Czy są to osoby prywatne, czy duże firmy, które ściągają swoje długi od kontrahentów?
MS: Generalnie obsługujemy wszystkie podmioty, które są wierzycielami. Wierzyciel to osoba, która ma wierzytelność, czyli mówiąc językiem potocznym, inna osoba jest jej winny pieniądze. Taki podmiot może dochodzić należności od swojego dłużnika. Mogą to być osoby fizyczne, czyli potencjalny Kowalski, który pożyczył pieniądze Nowakowi, jak również mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, a także duże firmy. Warunkiem przyjęcia sprawy do naszej obsługi są dokumenty, z których wynika zobowiązanie dłużnika do spłaty zadłużenia. Może to być umowa, faktura, protokół, potwierdzenie przelewów, a nawet wiadomości mailowe i tym podobne.
Podstawowym błędem wierzycieli jest to, że nie sporządzają takich dokumentów. Zdarza się to najczęściej w branży budowlanej, w której inwestor zleca wykonawcy usługę na przykład wykonanie mebli czy dachu. Pamiętajmy, że w takim przypadku tracimy prawo dochodzenia gwarancji i odpowiedzialności od takiego wykonawcy. Ale oczywiście inwestorzy chcą „przechytrzyć system”, nie płacąc podatku i oszczędzając w ten sposób pieniądze. W przypadku pożyczek prywatnych, tzn. gdy kolega pożycza pieniądze koledze, równie często brakuje dokumentów potwierdzających ich zawarcie.
Rzeczywistość jest taka, że wierzyciele nadmiernie ufają drugiej stronie. Miejmy świadomość, aby nie oceniać innych ludzi przez swój pryzmat tzn. to że my jesteśmy uczciwi nie znaczy, że inni względem nas tacy będą.
ML: No dobrze, Klient dostarczy ci wszystkie potrzebne dokumenty oraz dowody. Jak wygląda ściąganie należności od dłużnika? Chodzi mi o to, jak często go odwiedzasz? Co w przypadku, gdy zmieni on na przykład siedzibę albo nie chce Cię wpuścić?
MS: Przed podjęciem działań windykacyjnych robimy tzw. skip tracing, tj. dokładnie sprawdzamy dłużnika. Czasami robimy też detektywistyczny OSINT, czyli tzw. biały wywiad gospodarczy. Weryfikujemy jego tożsamość i majątek. Przygotowujemy działanie w terenie. Mając kilka adresów dłużnika, sprawdzamy po kolei każdy z nich. Nasza rola jako windykatorów polega na tym, aby uświadomić dłużnikowi potrzebę spłaty zadłużenia. Zgodnie z przepisami motywujemy go do uregulowania należności, a prawda jest taka, że nikt nie lubi naszych wizyt w domu czy miejscu prowadzonej działalności.
Potocznie mówiąc, jeśli dłużnik wyprosi nas drzwiami, to staramy się wejść oknem (śmiech). Oczywiście wszystko zgodnie z literą prawa. Często doprowadza to do nawiązania bezpośredniego kontaktu z dłużnikiem i osiągnięcia porozumienia dotyczącego spłaty zadłużenia.
Najistotniejsze jest to, że dłużnik musi zorientować się, że ktoś interesuje się sprawą osoby, którą oszukał, lub której nie zapłacił. Dlatego też przyjeżdżamy kilka razy, ale tak, aby nie zarzucono nam stalkingu tj. uporczywego nękania. Jeśli dłużnika nie ma, zostawiamy wizytówkę. Zdarzyło mi się nieraz pojawić u dłużników w sobotę, kiedy organizowali grilla (uśmiech). Sobota, impreza, ludzie się bawią, a my podejmujemy czynności. Przychodzi pan z teczką i miła atmosfera pryska. Przypomniało mi się, jak kiedyś odwiedziłem w sobotę dłużniczkę, która… akurat miała ślub. Jej mina była bezcenna. Efekt był taki, że cała rodzina zrobiła przysłowiową zrzutkę i spłaciła całe zadłużenie bezpośrednio do mnie na kwitariusz. Pracowałem nad nią ponad cztery miesiące, a ona zwodziła swojego wierzyciela przez ponad osiem lat. Dwukrotnie komornik nie wyegzekwował z niej należności i umorzył postępowania jako bezskuteczne. Okazuje się, że można i jak widać windykacja może być skuteczniejsza od komornika, co jest bardzo częste.
Chodź muszę przyznać, że my też nie jesteśmy czarodziejami i nie mamy 100% skuteczności w odzyskiwaniu długów.
Co ciekawe, nieraz miałem sytuację, że mój dłużnik, z którym walczyłem, stawał się później moim klientem. Świadczy to o tym, że poznają oni moje metody pracy, przekonują się, że nie odpuszczam. Jednocześnie widzą, że broniąc jak lew swojego wierzyciela nie doprowadzam to całkowitego zerwania relacji czy kontaktów biznesowych pomiędzy wierzycielem a dłużnikiem, a co więcej – często je naprawiam. W windykacji występujemy jako negocjatorzy, którzy godzą dwie skłócone strony.
ML: Firma to ludzie. Opowiedz o trzech działach, które tworzą twoją kancelarię.
MS: Tak, zgadza się. Pierwszym zespołem są windykatorzy terenowi, którzy przeprowadzają działania operacyjne w całej Polsce. Odwiedzają dłużnika, weryfikują siedzibę, negocjują. Jeśli dział windykacyjny jest bezskuteczny, mamy drugi zespół, który tworzą adwokaci i radcy prawni. Oni przeprowadzają postępowania sądowe i składają zawiadomienia do prokuratury z uwagi na podejrzenia popełnienia przestępstw. Niezależnie od tego są też sytuacje, w których potrzebujemy zasięgnąć wiedzy detektywistycznej. W takiej sytuacji wchodzi w grę trzeci dział: detektywi, którzy obserwują osoby czy ustalają ich majątek. Mogą zweryfikować, czy dłużnik jest obecnie właścicielem albo współwłaścicielem nieruchomości w całej Polsce. Na mocy skargi pauliańskiej mogą sprawdzić to do pięciu lat wstecz. Detektywi mogą zweryfikować majątek członków rodziny dłużnika, wspólników czy znajomych. Śledczy mogą sprawdzić każdą osobę w sytuacji jeżeli otrzymają takie zlecenie nawet jeżeli nie jest to dłużnik. Zależy to tylko od woli naszego klienta.
Połączenie trzech działów gwarantuje, że kompleksowo prowadzimy sprawę Wierzyciela.
Pamiętajmy, że oszukany wierzyciel niechętnie mówi o swoich problemach. Często jest tak, że opowie o problemie raz, ale drugi już nie chce, bo to go po ludzku męczy. W naszej Kancelarii przedstawia całą sprawę, a my prowadzimy go dalej i proponujemy możliwe rozwiązania.
ML: Opowiedz jeszcze o detektywach, którzy pracują w Twojej Kancelarii. Pomagają oni ustalić sytuację finansową dłużnika. Sprawdzają, czy jest właścicielem albo współwłaścicielem nieruchomości w całym kraju. Jak często potrzebna jest praca waszych detektywów w sprawach, z którymi przychodzą Klienci? Czy przy każdej sprawie potrzebny jest detektyw?
MS: Detektyw potrzebny jest w sytuacji, kiedy windykacyjnie nie możemy już nic zrobić. Gdy nie możemy wyegzekwować środków, a także kiedy kwoty są subiektywnie wysokie. Pamiętajmy, że usługi detektywistyczne to koszty dla wierzyciela. Przydałyby się ona w większości spraw, ale jeśli dotyczy ona wierzytelności na kwotę 5 tys. zł., to nie opłaca mu się w nią angażować. Ustalenia majątkowe są oczywiście argumentem dla nas jako windykatorów w negocjacjach z dłużnikiem. Jednakże czasami nie chodzi nawet o pieniądze. Zgłaszają się do nas osoby, które chcą po prostu „zniszczyć” drugą stronę, udowodnić jej zdradę, oszustwo. W tego typu sprawach chodzi o sam fakt, a nie o pieniądze i takie osoby są skłonne zainwestować naprawdę znaczne kwoty pieniężne, aby udowodnić swoją rację.
ML: Opowiedz o gadżetach wykorzystywanych przez detektywów.
MS: Technologia cały czas się rozwija. Spektrum urządzeń detektywistycznych jest olbrzymie. Do konkretnego zlecenia musimy przygotować odpowiedni sprzęt. Mogą to być na przykład specjalne zegarki, broszki, okulary, guziki i wiele innych. Niestety z uwagi na to, że nie chcę zdradzać innych możliwości i gadżetów detektywistycznych, na tym zakończę tę wypowiedź.
Dodam jeszcze, że zebrany przez nas materiał dowodowy Klient może wykorzystać w toku procesu sądowego i detektyw często powoływany jest jako świadek.
ML: Wiemy już, jakie działy tworzą Twoją Kancelarię Windykacyjną. A jakie to są osoby?
MS: To ludzie, którzy mają pojęcie o pracy i życiu. Nie zatrudniam praktykantów ani stażystów. W naszym zespole pracują wyłącznie profesjonaliści. Są to osoby z doświadczeniem, często policyjnym. To osoby odważne, które nie boją się pracy w terenie, nie boją się rozmawiać z dłużnikami. Windykatorzy z naszej Kancelarii z odwagą przybywają do dłużnika, który niekiedy mieszka w „patologicznej” kamienicy, albo który zarządza potężną spółką, w której szefa bronią prawnicy.
Nasza rola to zwindykowanie takiego dłużnika i nie interesuje nas, czy jest to znana osoba z telewizji czy gazet. Dłużnik to dłużnik.
Oprócz tego nasi windykatorzy to ludzie wykształceni, pracowici, nieustępliwi, a prywatnie bardzo weseli. Przykładowo detektyw, który ma za zadanie obserwować żonę podejrzewaną o zdradę czasem sam stara się z taką dziewczyną porozmawiać. Dlatego też musi mieć „obycie” w stosunku do przeróżnych kobiet. Jednakże od razu powiem, że nie prowadzimy testów sprawdzania wierności partnera tzn. np. nie podstawiamy ładnych dziewczyn do mężczyzny, aby zdradził (śmiech). Uważam, że jest to nieetyczne, gdyż zdobyty przez detektywa materiał dowodowy może nie odzwierciedlać całej relacji pomiędzy konkretnymi osobami. Natomiast, jeżeli mamy podejrzenie zdrady to zupełnie inna sytuacja i wtedy możemy działać.
ML: Powiedziałeś wcześniej, że Twoja Kancelaria obsługuje zarówno osoby fizyczne, jak i duże firmy. Czy możesz konkretnie powiedzieć, z jakimi sprawami przychodzą do Ciebie klienci?
MS: Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Mierzymy się praktycznie ze wszystkimi możliwymi scenariuszami spraw, ponieważ pisze je samo życie. Jedno zawsze jest pewne. Warunkiem jest stosunek prawny, w którym występuje relacja wierzyciel – dłużnik. A więc są to niezapłacone faktury, pożyczki prywatne, kaucje gwarancyjne, zaległe wynagrodzenie za pracę, niezwrócone zaliczki, zadatki, odszkodowania, alimenty, nawiązki, odszkodowania, zadośćuczynienia, rękojmie, odstąpienia od umów itp. Ostatnie lata to wysyp różnego rodzaju oszustw. Powszechne są oszustwa „na wnuczka”, „na przyjaciela” i oczywiście oszustwa matrymonialne. Oszustwo matrymonialne polega na tym, że w życiu z reguły kobiety pojawia się mężczyzna, określany przeze mnie często jako „Czaruś”, „Tinderek” lub „Amancik”, który, ogólnie mówiąc, oferuje samotnej kobiecie gruszki na wierzbie i fantastyczny, wręcz bajkowy świat. Gdy zbudują bliższą relację, pojawia się u niego wiele nieszczęść typu: choroba jego matki, wypadek, utrata bezcennego kota. Kobieta pomaga nieszczęśnikowi, pożycza pieniądze, aż pewnego dnia „Czaruś” nagle znika. W tego typu sprawach nie ma nigdy happy endu, a pozostaje płacz, wyzerowane konto bankowe i często kredyt do spłacenia.
ML: Utrata bezcennego kota? Czego to oszuści nie wymyślą...
MS: Tak, to prawda (śmiech). Mieliśmy kiedyś taką sprawę, w której „Amancik” argumentował swoje problemy wewnętrzne utratą bezcennego kota. Wmówił kobiecie, że to był prezent od jego zmarłej matki. Pamiętam, że to był ten charakterystyczny kot sfinks. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że kobieta w to uwierzyła… Nigdy nie komentuję tego typu zachowań, bo jest to nieprofesjonalne, ale pewne słowa same cisną się na usta.
ML: A czy miałeś sprawy, które szczególnie zapadły ci w pamięć?
MS: Oj, wiele. Kiedyś na emeryturze napiszę książkę o różnego rodzaju sprawach, zarówno komicznych, jak i niebezpiecznych. Pamiętajmy jednak, że czasami są to naprawdę ludzkie dramaty.
Dobrze pamiętam sprawę z gatunku tych dramatycznych. Szwagier molestował siostrę swojej partnerki. Co ciekawe, ta partnerka dalej z nim jest. Poszkodowana kobieta, będąc wierzycielem, zdobyła wyrok sądowy, ale komornik odmówił jej wszczęcia egzekucji, bo znał dłużnika-zwyrodnialca i sprawy nie przyjął. Powiedział jej wprost, że to nie ma sensu. Ta pani zgłosiła się do mnie i zająłem się tą sprawą osobiście. Pojechałem do dłużnika i odzyskałem należności. To był mój prywatny sukces. Cieszę się, że mogłem jej pomóc.
Była też sprawa usiłowania zabójstwa. Sytuacja miała miejsce w naszym województwie. Młody człowiek szedł ulicą i zaczepiło go czterech innych chłopaków. Doszło do szamotaniny, został użyty nóż. W wyniku tego zajścia pokrzywdzony trafił na wózek inwalidzki. Uzyskał wyrok z zadośćuczynieniem w wysokości 200 tys. zł i dożywotnią rentę.
Jego adwokat przekonał go, że jeśli sąd ogłosi taki wyrok, to on te pieniądze otrzyma. Problem polegał na tym, że taki wyrok to pierwszy etap całej historii. Oczywiście sprawcy trafili do zakładu karnego, a z racji, że to również młodociani przestępcy, to żadnego majątku nie mieli. Pokrzywdzony zgłosił się do mnie po pomoc. Rozmawiałem z jednym ze sprawców po jego wyjściu na wolność. Powiedział, że jedzie za granicę, bo jeśli w Polsce pójdzie do legalnej pracy, to komornik od razu zajmie mu wypłatę. Ten przykład to po prostu dramat dla tego pokrzywdzonego człowieka, który, nie ma co ukrywać, przypuszczalnie pieniędzy nie odzyska. Niestety w tym przypadku windykacja była bezskuteczna. Winny jest temu cały system prawny, który pozwala takim przestępcom po prostu nie płacić.
Czym jest niezapłacona faktura w przypadku, gdy człowiek traci zdrowie i nie ma jak odzyskać pieniędzy, które i tak nie przywrócą mu sprawności?
ML: Tak, to prawda. Kiedy mówisz o takich rzeczach, to włos się jeży na głowie. Chcesz jeszcze powiedzieć o jakichś sprawach, żeby uświadomić czytelników, na co powinni uważać?
MS: Mogę powiedzieć o Kliencie, który zgłosił się do mnie parę miesięcy temu. Zainwestował 5 tys. zł w słynne kryptowaluty, a potem nagle w jego odczuciu miał na koncie 300 tys. zł, których nie mógł wypłacić. Osoba, która namówiła go do tej inwestycji opowiedziała mu historię, że dzięki takiej inwestycji, nabyła dwa hotele na Zanzibarze i jeden w Wielkiej Brytanii. Zapytałem: Czy był Pan tam i widział te hotele? Odpowiedział: No nie, ale mój wspólnik powiedział, że dzięki takiej inwestycji ja także będę takie miał. Ludzie są po prostu naiwni. Szukają łatwych pieniędzy i dlatego tracą jeszcze więcej.
À propos Zanzibaru. Zgłosiła się do mnie Klientka, która wpłaciła 20 tys. zł zaliczki na wycieczkę właśnie na tę popularną ostatnio wyspę w Tanzanii. Nagle okazało się, że nie leci. Dłużnikiem jest biuro podróży z Pomorza zarejestrowane w tzw. „wirtualnym biurze”. Nikt się nie odzywa, nie ma żadnego kontaktu. Okazuje się, że pokrzywdzonych jest około… tysiąca osób!
ML: Mówisz, że ludzie nadmiernie ufają, nie sporządzają umów. Jaka jest ogólnie świadomość społeczeństwa w temacie windykacji, odzyskiwania długów? Jakie jeszcze błędy popełniają ludzie w tej kwestii?
MS: Niestety świadomość prawna społeczeństwa jest bardzo niska. Zdarza się, że przychodzą do mnie osoby, które nawet nie wiedzą, kim tak naprawdę są – dłużnikami czy wierzycielami. Nie mają elementarnej wiedzy, co powoduje, że stają się łatwymi celami dla cwanych dłużników – oszustów.
Najpowszechniejszym błędem wierzycieli jest nadmierne zaufanie. Ludzie przychodzą do mnie z niezapłaconymi fakturami, ale też w sprawie nieoddanych pożyczek pomiędzy rodzeństwem, przyjaciółmi, partnerami. W kwestiach finansowych nie można sobie ufać. Trzeba myśleć. Nie bez przyczyny mówi się przecież, że „Mała pożyczka stwarza dłużnika, a wielka rodzi wroga” czy „Chcesz stracić przyjaciela, pożycz mu pieniądze”.
Kolejnym błędem wierzycieli jest to, że zbyt długo czekają na spłatę długu. Znamy się tyle lat – na pewno mnie nie oszukasz. Bez pośpiechu, kiedyś mi oddasz – mówimy zazwyczaj, pożyczając pieniądze. I mija rok, dwa, trzy. A problem pojawia się, gdy na przykład dłużnik ogłosi upadłość albo umrze. Pandemia Covid-19 pokazała, że wielu osób zmarło mimo młodego wieku. Wtedy wierzyciel w praktyce nie otrzymuje nic. Idzie do sądu i pojawiają się przed nim wszelkie koszty: adwokackie/radcowskie, koszty komornicze, Urząd Skarbowy czy ZUS. Wtedy dopiero przychodzi do mnie, kiedy już niewiele możemy zrobić. W takim wypadku pozostają detektywistyczne ustalenia majątkowe upadłego dłużnika bądź osób z jego otoczenia. Ogólnie rzecz biorąc, szukamy argumentów na sprawę karną. Chcemy wykazać, że osoba, która ogłosiła upadłość, nie zrobiła tego przypadkiem, a miała z góry zaplanowany zamiar oszukania drugiej strony.
ML: Czyli Klient powinien zgłaszać się do Ciebie od razu, kiedy dłużnik nie płaci?
MS: Tak, wierzyciel powinien przyjść do Kancelarii Windykacyjnej na samym początku problemów z dłużnikiem, czyli od razu kiedy ten nie zapłacił. W naszej Kancelarii Klient może dowiedzieć się, czy warto zacząć działania windykacyjne, czy wejść na drogę sądową – co, jak mówiłem, jest kosztowne i długotrwałe. Szczerze informujemy wierzyciela, gdy w jego sytuacji po prostu lepiej odpuścić taką sprawę i nie brnąć w dodatkowe koszty. Wierzyciele, którzy zgłaszają się do nas nieraz przyznali, że cenią nas za to, że np. nie chcemy przyjąć ich sprawy, gdy wiemy, że jest to bezsensowne i naraża ich na koszty, chodź większość kancelarii windykacyjnych w Polsce takie sprawy przyjmują, a w efekcie ich działania są oczywiście bezskuteczne.
ML: Myślisz, że świadomość społeczeństwa na temat pomocy kancelarii windykacyjnych będzie większa?
MS: Bardzo często wierzyciele, z którymi współpracujemy, polecają nasze usługi innym. Duże firmy tworzą nawet własne, wewnętrzne działy windykacyjne. Myślę, że ludzie są coraz bardziej świadomi tego, że windykacja jest bardzo potrzebna, a wręcz niezbędna w prowadzeniu działalności gospodarczej jak również w codziennym życiu. Tymczasem temat zadłużenia dotyczy każdego z nas, choć niechętnie o tym mówimy. Wstydzimy się tego, że zostaliśmy oszukani. Nie chcemy przyznać się do błędów. Odwlekamy w czasie podjęcie jakichś działań, co jest bardzo niekorzystne. W życiu często jest tak, że nawet mąż czy żona nie wie o tego typu problemach swojego partnera.
Zawsze podkreślam, że w życiu pewne są trzy rzeczy: podatki, śmierć i windykacja (śmiech).
ML: A powiedz, co dzieje się w przypadku, gdy umiera człowiek, który był dłużnikiem?
MS: W sytuacji, gdy umiera człowiek, w grę wchodzi spadkobranie. Spadkobiercy przyjmują albo nie przyjmują spadku. Dotyczy to zarówno dłużników jak i wierzycieli. Jeżeli ktoś chce odziedziczyć spadek dziedziczy też długi. Przyjmując spadek, dziedziczymy też wierzytelności. Jeżeli zmarły posiadał udokumentowane wierzytelność to my jako spadkobiercy możemy dochodzić należności od dłużnika.
ML: Dużo się przez ostatnie miesiące wydarzyło. Pandemia koronawirusa, napaść Rosji na Ukrainę. Wiele firm upadło. Czy Twoja Kancelaria ma przez to więcej pracy?
MS: Jak najbardziej. Podczas pandemii wiele firm upadło, wiele przeszło restrukturyzację, która stanowi swego rodzaju parasol ochronny dla dłużnika. Znajomi też pytają mnie, czy teraz ludzie mają więcej długów, bo im przybyło kredytów, różnych zobowiązań, stopy procentowe wzrosły. Prawda jest taka, że człowiek ma inne potrzeby w wieku 20 lat, inne w wieku 35, a jeszcze inne w wieku 50 lat. Często, aby je zrealizować zaciąga kredyt. Ponadto kiedyś nie udzielano aż tylu pożyczek i kredytów. Uważam też, że nie było aż tylu oszustw, które są plagą ostatnich lat. Ułomność polskiego systemu prawnego polega na tym, że można „legalnie oszukiwać”. W prawie są „furtki”, których ustawodawca nie pozamykał. Jeśli ktoś jest w tym biegły, może przez nie śmiało przechodzić i na przykład za pośrednictwem Internetu stworzyć nową tożsamość, żeby oferować produkty do sprzedaży na popularnych serwisach nawet bez ich posiadania. Naiwni ludzie płacą zaliczki na ruchomości, których nie ma.
Popularność i dostępność leasingów spowodowało, że w leasing możemy wziąć praktycznie wszystko bez posiadania zdolności kredytowej wymaganej przy kredycie. Wystarczy uiścić wkład własny i możemy mieć w leasingu np. auto za 500 tys. zł. Bardzo często już po paru miesiącach okazuje się, że leasingobiorcy nie stać na takie raty i jako pełnomocnicy leasingodawców odbieramy te ruchomości. A dłużnik traci przedmiot umowy, wkład własny, a także ma do zapłaty jeszcze koszty. Taka jest właśnie świadomość społeczeństwa zgodnie z maksymą „ zastaw się, a postaw się”. Takie zachowania powodują, że mamy znacznie więcej pracy.
ML: Czy myślisz, że te „furtki” zostaną wkrótce zamknięte? Że prawo będzie ścigało oszustów?
MS: Niestety, dłużnikom żyje się coraz lepiej. Wprowadzane w prawie zmiany właściwie działają na ich korzyść. Dłużnicy mogą spać spokojnie. Wierzyciele tracą i będą tracić. Prozaiczny przykład z czasów pandemii. Przez prawie 2 lata wstrzymane były eksmisje lokatorów. Doprowadziło to do wielu dramatycznych sytuacji, a nawet samobójstw właścicieli mieszkań, którym lokatorzy powiedzieli, że się nie wyprowadzą, bo „nie”. Prawo stoi po stronie lokatorów, którzy mogą po prostu legalnie nie płacić i nawet nie mogliśmy ich eksmitować. Czy tak powinno być w praworządnym państwie?
ML: Branża, w której działasz jest fascynująca, nietypowa. Powiedz, czym twoja praca różni się od pracy komornika?
MS: My jako windykacja działamy na podstawie umowy zawartej z Klientem. Przychodzi do nas osoba, która ma dokument potwierdzający wierzytelność, a więc fakturę, umowę pożyczki, wiadomość e-mail. Na bazie tego podpisujemy dokumenty, w których wierzyciel oświadcza, że wierzytelność istnieje i od tego momentu już go reprezentujemy.
Natomiast, żeby sprawa trafiła do komornika wierzyciel musi przejść cały proces sądowy, który trwa niekiedy wiele miesięcy. Oprócz tego wierzyciel musi wpłacić do sądu opłatę w wysokości 5% od wartości przedmiotu sporu. Musi również opłacić adwokata lub radcę prawnego, aby złożył pozew do sądu, a koszty takiej reprezentacji sięgają często wielu tysięcy.
Oczywiście, jeśli wierzyciel wygra sprawę, to kosztami obarcza się dłużnika. Minus jest taki, że wierzyciel musi na początku zapłacić te koszty. I co dalej? Wierzyciel otrzymuje prawomocny wyrok, uzyskuje klauzulę wykonalności i wtedy zaczynają się schody. Dlaczego? Z wyrokiem idzie do komornika. Ten wszczyna postępowanie egzekucyjne i po pewnym czasie stwierdza, że egzekucja jest bezskuteczna, bo dłużnik nie ma majątku. Wtedy pojawia się problem. Ludzie szukają windykacji, kiedy jest już zbyt późno. Inaczej mówiąc, ludzie zainwestowali pieniądze w koszty sądowe, stracili czas – postępowanie trwa około roku. A dłużnik nie pozostaje bierny. On też działa. Ogłasza upadłość albo restrukturyzację bądź wyjeżdża za granicę.
Warto również wspomnieć o szybkości działań. Windykacja jest znacznie szybsza niż działania komornicze. My jeździmy w teren do dłużników, a komornicy rzadko. Realnie windykacja jest tańszym rozwiązaniem dla wierzyciela niż doprowadzenie sprawy do egzekucji komorniczej. Ogólnie skuteczność windykacji jest także wyższa niż u komorników. My jako pełnomocnicy wierzyciela możemy wytoczyć sprawy karne.
ML: Z komornikiem łączy cię zatem jedno: chcecie wyegzekwować dług. Więcej was dzieli.
MS: Zgadza się. Komornik może zająć wynagrodzenie za pracę, rachunki bankowe, wierzytelności. My z ramienia windykacji nie mamy takiego upoważnienia. Rozmawiamy z dłużnikiem, negocjujemy z nim warunki spłaty, pozyskujemy informacje o nim. Podejmujemy czynności terenowe, aby nakłonić go do dobrowolnej spłaty zadłużenia. Informujemy o tym, że jeśli egzekucja okaże się bezskuteczna, kolejnym etapem będzie sprawa karna. Warto zwrócić uwagę, że cwany dłużnik bardziej boi się prokuratora niż komornika.
Wyjątkiem, jeśli chodzi o odbieranie ruchomości przez windykatorów, są leasingi, które także obsługujemy. W przypadku leasingów, z dniem wypowiedzenia umowy, leasingobiorca traci prawo do używania przedmiotu umowy, na przykład samochodów czy maszyn.
ML: Co jeszcze może komornik, czego Ty nie możesz?
MS: Komornik może zająć wspomniane wcześniej składniki majątkowe. Jednakże największym błędem jest to, że komornicy nie jeżdżą w teren. My jako windykacja skupiamy się właśnie na tym. Ludzie nie sprawdzają adresów swoich kontrahentów. Wielokrotnie adresy nawet z CEIDG czy KRS okazują się fikcyjne, dlatego je weryfikujemy. Jednocześnie pamiętajmy, że z uwagi na zmianę przepisów, zlikwidowano tzw. „fikcję doręczeń”. Spowodowało to, że wysyłając pozew do sądu, musimy znać adres dłużnika. Gdzie go pozyskać? Właśnie u nas, bo od tego jesteśmy. Czyli jeżeli nie będziemy mieli adresu dłużnika będzie trudno skierować sprawę do komornika.
ML: A jak radzisz sobie z sytuacją, gdy musisz pojechać do jakiejś niebezpiecznej ulicy, do tzw. „patologicznego” bloku? Nie boisz się wykonywać wtedy swoich obowiązków?
MS: Szczerze mówiąc, strach jest obecny w mojej pracy cały czas, ale z biegiem lat nauczyłem się z nim walczyć. Paradoksalnie bardziej boję się człowieka w garniturze niż w dresie stojącego w bramie z kijem. Człowiek w garniturze nie patrzy na jednostkę. Dopuszcza się oszustw na większą skalę, ma znacznie większe możliwości, które mogą utrudnić mi wykonywanie mojej pracy i uprzykrzyć życie. Często idzie po trupach do celu.
Teoretycznie każdy z nas jest homo sapiens. Jednak osoba z ogoloną głową i z kijem w bramie to homo erectus – osoba niemyśląca logicznie, która sądzi, że jeśli zrobi krzywdę innemu człowiekowi, to nie poniesie za to odpowiedzialności i w efekcie nie będzie musiała spłacać długu.
Bardzo często dłużnicy uwikłani w wielomilionowe sprawy nie przebierają w środkach. Jeżeli ktoś im zagraża to po prostu go eliminują.
Pamiętajmy jeszcze, że dłużnik będzie robił wszystko, aby pozbawić wierzyciela możliwości walki w sądzie, u detektywa, komornika. Dłużnik-oszust wie, że współpraca z adwokatem, windykatorem, detektywem to koszty, które początkowo musi zapłacić wierzyciel, ale finalnie obciążają one dłużnika.
Wierzycielu, nie czekaj! Czas gra na Twoją niekorzyść.
ML: Co jest najważniejsze w pracy windykatora?
MS: Najważniejsze jest działanie zgodnie z prawem. Ważne jest to, aby nie narazić siebie ani swojego Klienta na ewentualne konsekwencje karne. Windykator musi działać stanowczo, a także sprytnie, z indywidualnym podejściem do prowadzonej sprawy. Musi wpłynąć w taki sposób na dłużnika, aby faktycznie zdał sobie sprawę, że Klienta należy jak najszybciej spłacić.
Jeśli jesteś wierzycielem, to odezwij się – pomożemy i sam ocenisz nasze know how!
Pamiętajmy, że w naszej Kancelarii analiza dokumentów jest bezpłatna, zatem wierzyciel nic nie traci, a może tylko zyskać.
ML: Michale, co najbardziej pociąga cię w tej pracy? Co jest w niej takiego fascynującego, interesującego?
MS: To, że pomagam ludziom. Otrzymuję ludzką wdzięczność za pomoc w rozwiązaniu przeróżnych spraw. Lubię sprawy, kiedy zgłasza się do mnie Klient znajdujący się w trudnej sytuacji, niemal bez wyjścia. Nikt mu nie chce pomóc. A ja raczej nie odmawiam pomocy. Gram z nim do jednej bramki. Nawet beznadziejne sprawy wiele razy zakończyłem sukcesem. Odkryłem swoją misję w tym co robię i chcę to robić jak najdłużej. Nie chcę, aby to brzmiało jak jakaś „kiełbasa wyborcza”, bo nie jestem hipokrytą czy megalomanem (śmiech).
A co jest w niej interesującego? To, że każdy dzień to nowa sprawa. Nowa historia. Nowy problem wierzyciela i nowa możliwość wykazania się. W tej pracy nie ma szablonowego podejścia, bo każda sprawa jest inna. To mi daje największą frajdę, a także powoduje, że z każdym kolejnym dniem rozwijam się. Show must go on!
ML: No właśnie, jaki powinien być dobry windykator?
MS: Dobry windykator, to skuteczny windykator. Powinien być empatyczny i umieć słuchać dłużnika. Osoby winne pieniądze często dużo mówią. Windykator powinien być także psychologiem, który wysłucha, ale też rozpozna grę dłużnika. Dobry windykator jest kreatywny, szuka rozwiązań. Nie postępuje według schematu. Powinien być uważny, mieć tzw. bystre oko. Kluczowa jest również odwaga i opanowanie. Oczywiście powinien znać obowiązujące przepisy prawne. Windykator to nie charakter, ale styl i sposób bycia.
ML: Jesteśmy zachwyceni Twoja pasją w pracy oraz kompleksowością Kancelarii, którą prowadzisz.
MS: Bardzo dziękuję. Kompleksowość, skuteczność i doświadczenie to coś, co nas wyróżnia. Gdybyśmy nie byli skuteczni, nie mielibyśmy tylu Klientów. Przyjmujemy tylko te sprawy, w przypadku których wiemy, że możemy komuś pomóc. Nie chcemy narażać Klientów na niepotrzebne koszty. Jeżeli na etapie weryfikacji sprawy ustalimy, że nie wyegzekwujemy tej należności, mówimy o tym wprost wierzycielowi.
ML: Jesteś przedsiębiorcą. Jak oceniasz Twoją branżę na tle całej gospodarki?
MS: Ludzie zawsze będą się zadłużać. Temat finansów dotyczy każdego z nas. A większość ludzi, jeśli nie wszyscy, chce dobrze zarabiać, wyjeżdżać na ekskluzywne wakacje, mieć szybki samochód. Często chęć posiadania sprawia, że ludzie łamią wszystkie bariery. Osoba, której ufaliśmy całe życie, po prostu nas oszukuje. Ludzie nie mają skrupułów. Dodatkowo potęguje to obecna sytuacja, epidemia koronawirusa i konflikt na Ukrainie. Oszuści grają na emocjach.
Branża windykacyjna jest jedną z najistotniejszych istniejących branży, bo dotyczy praktycznie każdego z nas, np. robiąc zakupy w sklepie, płacąc wykonawcy zaliczkę, kupując samochód, kłócąc się z mężem czy żoną i walcząc potem o alimenty.
ML: Poruszyliśmy już temat konfliktu za naszą wschodnią granicą. Ale powiedz jeszcze, jak według Ciebie wojna wpłynie na gospodarkę?
MS: Wojna niewątpliwie uderzyła i uderzy w interesy całej gospodarki światowej. Jesteśmy krajem sąsiadującym z Ukrainą. Wiele polskich przedsiębiorstw handlowało z ukraińskimi firmami. Jednakże problemy z płatnościami dopiero nadejdą. Wierzyciele wiedzą, że z takich miast jak Mariupol czy Bucza środków nie da się odzyskać. Te miasta zostały zrównane z ziemią. My tych dłużników możemy znaleźć, ale oni stracili majątki swojego życia. Po prostu nie mają już nic i nie będą w stanie spłacać swoich wierzycieli. Niestety niewypłacalność dłużnika spowoduje niewypłacalność wierzyciela, czyli w tym przypadku polskiego przedsiębiorcy.
ML: Opowiedz teraz o prywatnej sferze swojego życia. Czy masz jakieś hobby? Co robisz w wolnym czasie?
MS: Niestety mam mało wolnego czasu. W moim życiu ciągle coś się dzieje. Kiedyś ćwiczyłem zawodowo taekwondo. Teraz jestem oficjalnym sponsorem Lubelskiego Sportowego Klubu Taekwon-Do (LSKT). Ponadto lubię oglądać ciekawe dokumenty czy filmy. Ostatnio oglądałem dokument „Oszust z Tindera”. Film opowiada historię oszukanych kobiet, które zakochały się w „Czarusiu”. Oszust pokazywał kobietom swoje luksusowe życie, aż nagle przytrafiała mu się tragedia życiowa. Panie bez wahania robiły przelewy na jego rzecz. Dopiero po czasie zdawały sobie sprawę, co się stało.
ML: Nie możesz się zrelaksować nawet na kanapie przed telewizorem, bo w dokumencie pokazują rzeczy związane z twoim życiem zawodowym (śmiech). Opowiedz więcej o taekwondo, bo to bardzo ciekawe.
MS: To koreańska sztuka samoobrony, która nauczyła mnie odwagi, wytrwałości, samokontroli, samozaparcia, nieustępliwości i hartu ducha. Nic tak nie rozwija tych cech charakteru jak sport. Doświadczenia sportowe wykorzystuję teraz w codziennej pracy. Myślę, że każdy powinien znaleźć aktywność fizyczną, w której będzie się spełniał. A poza tym sport to zdrowie.
ML: A teraz dzieci zamiast na sali gimnastycznej i boisku spędzają wolny czas przed komputerem. Czy myślisz, że to jest zagrożenie społeczne?
MS: Nie tylko tak myślę, ale wiem. Teraz mamy takie młode społeczeństwo odludków. Dzieciaki są biegłe w obsłudze urządzeń elektronicznych, wiele rzeczy potrafią zrobić zdalnie, natomiast pójście do urzędu czy zapisanie się do lekarza stanowi dla nich problem, ponieważ się wstydzą. Teraz liczą się dla nich relacje wirtualne, facebookowe. Obsługując młodych dłużników, zaobserwowałem, że najważniejszą rzeczą po osiągnięciu pełnoletności jest zakup nowego smartfona. Kończą 18 lat i biorą go na raty. A później ich długi spłacają rodzice. Gdy ja kończyłem 18 lat, to myślałem, jak zarobić i odłożyć pieniądze. Oczywiście nie wszyscy młodzi tacy są. Mówię tu o osobach, z którymi mam styczność.
Młodym ludziom brakuje autorytetów. Dla nich osobami do naśladowania są youtuberzy, którzy biją się na celebryckich galach sztuk walki. Wyrasta nam ogłupione społeczeństwo, które ma od początku niewłaściwe wzorce.
ML: Aktywny czy bierny wypoczynek?
MS: Staram się, aby był on aktywny. Chociaż każdy lubi poleżeć przez te pierwsze dwa dni urlopu na plaży. Ja też. Ale postanowiłem, że podczas tegorocznych wakacji będę ćwiczył każdego dnia. Zobaczymy, czy mi się uda (śmiech). Niestety z biegiem lat pojawia się u mnie coraz więcej niechcianych mięśni.
ML: Najlepsze miejsce na wakacje, to…
MS: To miejsce, gdzie nie mam przy sobie telefonów i nie widzę dłużników. To miejsce, gdzie nie muszę śpieszyć się na spotkanie i nie patrzę na zegarek.
ML: Czego możemy Ci życzyć?
MS: Zdrowia, cierpliwości, wytrwałości i jeszcze większej skuteczności!
ML: Tego życzymy. Dziękujemy za rozmowę.
MS: Również bardzo dziękuję.
NAJCZĘSTSZE BŁĘDY POPEŁNIANE PRZEZ KLIENTÓW
- Nadmierne zaufanie. Za bardzo ufamy w kwestiach finansowych przyjaciołom, rodzinie, znajomym, współpracownikom
- Zbyt długi czas oczekiwania na spłatę. Skoro ufamy to nie reagujemy od razu. Odda mi pieniądze, jak będzie miał; Jak zwróci kasę za rok, to też będzie w porządku – takie myśli często nam towarzyszą
- Naiwność. Jesteśmy tak zaślepieni chęcią zysku, że uwierzymy nawet w takie historie, że inwestując kilka tysięcy, możemy mieć zwrot na poziomie kilkuset tysięcy złotych.
- Nie czytamy umów. Nie zdajemy sobie sprawy z informacji, które dana umowa zawiera, ale i tak ją podpisujemy. Bo po co to czytać… Nikt mnie dotąd nie oszukał…
- A nawet jeśli czytamy, to bardzo dużo treści jest dla nas niezrozumiałych. Potrzebujemy wtedy prawnika, który przełoży nam język umów na język zrozumiały dla zwykłego odbiorcy.
Kancelaria Windykacyjna MS Michał Starzyński
ul. Pana Balcera 6B/U4
20–631 Lublin
tel. 796-819-225