Teraz będzie trudniej
No i jesteśmy po wyborach. Prawo i Sprawiedliwość będzie rządzić przez kolejne cztery lata. Wszystko wskazuje na to, że gospodarczo będą to lata trudniejsze. Głównie ze względu na sytuację na świecie.
Mateusz Morawiecki, bezpośrednio po ogłoszeniu sondaży powyborczych, powiedział, że ostatnie cztery lata, były dla obozu rządzącego trudne. Z wielu punktów widzenia z pewnością, ale pod jednym względem PiS miał szczęście. Mam tu na myśli sytuację gospodarczą. Ostanie pięć lat, podkreślam pięć, obecny cykl szybkiego wzrostu zaczął się w roku 2014, był doskonałym okresem w całej Europie Środkowo - Wschodniej. A właściwie, w całej Europie. Dotyczyło to zatem także naszego kraju. Biorąc pod uwagę nasz region pod względem wzrostu PKB, w okresie 2014 - 2019 nie jesteśmy wcale samodzielnym liderem. Urośliśmy o 27%. Szybciej rozwijały się, na przykład, Czechy - ich gospodarka urosła o 29%. Tak czy inaczej, dobra koniunktura była głównym powodem tego, że w budżecie wygenerowały się dodatkowe środki. Oczywiście, do tego należy dodać wzrost ściągalności podatków, szczególnie VATu. Tu z pewnością rząd ma sukces. Widać to, przede wszystkim, jeśli porównamy ściągalność VATu z fatalnym rokiem 2015.
Pomimo tak wspaniałego okresu, nie udało się w Polsce zrównoważyć budżetu. I tu wyróżniamy się negatywnie, na tle większości innych państw UE. W zeszłym, w 19 z nich, mieliśmy do czynienia z nadwyżką budżetową lub właśnie ze zrównoważonym budżetem. Nie udało się zrównoważyć budżetu, w teoretycznie najlepszym roku 2018 i nie uda się, wszystko na to wskazuje, w roku 2019. Czyli wtedy, kiedy ściągalność podatków już wyraźnie wzrosła i wróciliśmy do poziomów sprzed 2013 roku, kiedy datujemy początek poważniejszych problemów.
Z pewnością, kolejna wygrana PiS jest także, a może przede wszystkim, związana z tym, że partia ta zaczęła dzielić się owocami wzrostu ze społeczeństwem. Przez poprzednie lata, generalnie obowiązywała zasada zacieśniania pasa. Z pewnością były okresy, kiedy była ona absolutnie niezbędna, jak choćby w roku 2009. Wtedy na świecie, także w Polsce, choć w mniejszym stopniu, szalał kryzys. Faktem jest jednak także to, że polska gospodarka sukcesywnie rosła. Od momentu rozpoczęcia wzrostu po terapii szokowej początku lat dziewięćdziesiątych nie zaznaliśmy recesji, czyli od okresu w którym realna wartość gospodarki spada. Jeśli popatrzymy na tę sytuację, to PiS miał znacznie więcej w budżecie, niż poprzednie rządy. Właśnie dlatego, że gospodarka była po prostu większa. Wystarczy porównać to z okresem poprzednich rządów PiS, wtedy w koalicji z Samoobroną i LPR. W 2007 roku, PKB wyniósł niecałe 1,2 biliona złotych, w zeszłym roku zaś przekroczył 2,1 biliona złotych. Jasne jest, że wpływy podatkowe, przy o tyle większej gospodarc muszą być zdecydowanie wyższe.
Teraz rządzącym będzie zdecydowanie trudniej. Spowolnienie w Europie jest faktem. W USA mamy już najdłuższy okres koniunktury po drugiej wojnie światowej. A to rodzi pytanie: jak długo jeszcze? Oczywiście, część osób zawsze próbuje patrzeć tylko z optymizmem i zaklinać rzeczywistość twierdząc, że teraz będzie inaczej. Ale historia gospodarcza świata uczy nas jednego: nie da się uniknąć spowolnienia. W zasadzie możemy postawić pytanie nie o to, czy ono wystąpi i czy do Polski przyjdzie, ale o to kiedy, jak długo potrwa i jak głębokie będzie. A to oznacza, że nie będzie już można liczyć na dodatkowe miliardy złotych, które będą finansować różne pomysły.
Jak wiemy, podczas kampanii wyborczej, PiS zapowiedział nowe wydatki socjalne. Część z nich już wprowadził w życie. Do tego dochodzą potężne projekty inwestycyjne, o których także się mówi. A zatem trzeba będzie coraz więcej pieniędzy. Nie ma cudów, przynajmniej ja w to nie wierzę, nie uda się już w istotny sposób zwiększyć ściągalności podatków. Teoretycznie, rezerwy są, choćby w przypadku podatku CIT, ale walka z unikaniem opodatkowania nie jest prosta, o czym wiedzą wszystkie rządy na świecie. W najbliższych dwóch latach jest parę elementów, które rządowi pomogą. Jak choćby dokończenie zmian OFE. Ale opłata przekształceniowa jest, de facto, zabieraniem naszych przyszłych oszczędności emerytalnych. A poza tym, to będzie za mało. Moim zdaniem i piszę o tym od czterech lat, muszą pojawić się dodatkowe źródła dochodów. Czymś takim, miało być zniesienie limitu płatności składek ZUS. Raczej do niego nie dojdzie, z uwagi na opór Jarosława Gowina i jego partii. Ale tego typu pomysłów będzie więcej.
A zatem najbliższe cztery lata będą znacznie trudniejsze. Wszystko wskazuje na to, że koniunktura w gospodarce, główne źródło finansowania projektów w ostatnich latach, nie będzie już sprzymierzeńcem rządzących.
Marek Zuber