Imponują mi młodzi przedsiębiorcy

Marian Owerko to doświadczony biznesmen. Współzałożyciel i Przewodnicy Rady Nadzorczej Bakalland S. A. - lidera na rynku bakalii w Polsce. Marian Owerko jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Jego ulubiony sport to piłka nożna, w którą gra w wolnym czasie. Znany szerszej publiczności dzięki programowi Dragon’s Den, w którym występował w roli inwestora dla nowych, ciekawie zapowiadających się biznesów.

 

ML: Kim jest dla Pana przedsiębiorca?

Marian Owerko: Przedsiębiorca to osoba kreująca dla siebie, a czasami dla tysięcy innych ludzi, miejsce pracy i zawodowy sens. Przedsiębiorca to osoba kreatywna i pracowita, zmieniająca rzeczywistość gospodarczą regionu czy kraju.

ML: Z jakimi wyzwaniami musi zmagać się polski przedsiębiorca?

MO: Musi udowadniać wszystkim dookoła, że to właśnie przedsiębiorcy generują 80% PKB, zatrudniając 70% pracowników i odpowiadając za 80% eksportu.

ML: Komputeryzacja, sztuczna inteligencja, robotyka – takie zjawiska są, a jeśli ich nie ma, to powoli wkraczają do polskich i zagranicznych firm. Czy automatyzacja jest pozytywnym zjawiskiem w biznesie? Przecież dużo ludzi traci przez nią pracę?

MO: Patrząc na ostatnie lata, widzimy w Polsce coraz większą automatyzację, robotyzację, machine learning (uczenie maszynowe), AI oraz coraz mniejsze bezrobocie, zatem wszelka komputeryzacja jest zjawiskiem pozytywnym.

ML: Czy lepiej inwestować w pracowników i ich kwalifikacje, czy raczej zainteresować się sztuczną inteligencją i możliwością wdrożenia jej w swój biznes?

MO: Bez inwestycji w pracowników nie będzie postępu w obszarze sztucznej inteligencji, więc główna inwestycja powinna iść właśnie w nich.

ML: Kim być lepiej w XXI wieku: przedsiębiorcą czy pracobiorcą?

MO: Obydwa obszary mają swoje wady i zalety. Często słyszę, gdy Pracownik marzy o byciu Przedsiębiorcą, ale także odwrotną sytuację. Ja nie mam pojęcia, co to znaczy być pracobiorcą, ponieważ zostałem przedsiębiorcą w wieku dwudziestu jeden lat.

ML: Obecnie jest Pan znanym i cenionym biznesmenem. Czy będąc nastolatkiem, wiedział Pan, że prowadzenie biznesu to właściwa dla Pana droga w życiu?

MO: Dziękuję bardzo. Nie wiedziałem, czy zostanę biznesmenem. Miałem za mało czasu, aby snuć spekulację, co do tego, kim będę (śmiech).

ML: Jakim człowiekiem był 12 – letni Marian Owerko? Skromny i zdolny chłopak? A może dusza towarzystwa, która zdobywała wszystko sprytem i inteligencją?

MO: Normalny chłopak z małej miejscowości - Janów Podlaski, z pasją do sportu, do nowych trendów w muzyce. Bardzo ambitny i pracowity.

ML: Przeglądając wszechwiedzący Internet, znalazłem informację, że miał Pan w swoim życiu sportowy, piłkarski epizod. Proszę o tym opowiedzieć.

MO: Trenowałem piłkę nożną, poznałem w tym czasie fantastycznych ludzi. Kariery nie zrobiłem, bo zacząłem pracować i studiować, a może ta praca i studia to tylko wymówka (śmiech). Obecnie także biegam po pracy za piłką, z chłopakami w moim wieku, których średnia występów w reprezentacji Polski wynosi około 30. Jestem także członkiem Rady Nadzorczej Legii Warszawa. Temu klubowi kibicuję od ósmego roku życia.

ZDJĘCIE BIZNESOWE

ML: Czego może nauczyć nas sport? Jakich cech może nauczyć się młody człowiek, który zaczyna przygodę w piłce nożnej, siatkówce albo skokach narciarskich?

MO: O skokach narciarskich nic nie wiem. Jakoś się w Janowie nie rozwinęły (śmiech). Natomiast sporty zespołowe to ultra dobre przygotowanie do biznesu i do innej pracy również – firma jest jak zespół piłkarski, każdy musi wywalczyć sobie miejsce w zespole i kontrybuować ze swojej pozycji: jedni są w obronie (back office), a inni w ataku (front office).

ML: W latach 90., wspólnie z Arturem Unigierem i Jarosławem Nikołajukiem, założył Pan Bakalland S. A. Ogólnie mówiąc, firma zajmuje się produkcją bakalii, batonów zbożowych, ciast i deserów w proszku oraz dodatków do ciast. Jest liderem na rynku bakalii w Polsce. Jak wyglądały początki tego biznesu?

MO: Artura i Jarka poznałem na pierwszym roku studiów w warszawskiej SGH. Zaczęliśmy nasz biznesik od handlu na giełdzie warzywnej w Warszawie. Na początku naszą „fabryką” była kawalerka, później wagony. Obecnie posiadamy cztery fabryki (Janów Podlaski, Łódź, Włocławek i Osina k. Bełchatowa). Zaczynaliśmy od kawalerki, a obecnie jesteśmy liderem w Polsce, jeśli chodzi o rynek bakalii, batonów zbożowych, dodatków do pieczenia. Uzyskujemy sześćset milionów złotych przychodów rocznie, sprzedajemy pięćset milionów sztuk opakowań w ciągu roku.

ML: Skąd pomysł na działanie w takiej branży?

MO: Wywodzę się z regionu produkcji owoców, wiec naturalny dostęp do surowca pomógł mi w decyzji. Rozszerzyliśmy gałąź biznesu o rynek bakalii i tak już zostało do dzisiaj.

ML: Zdobywał Pan wykształcenie w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Czy wiedza zdobyta na tej uczelni pomogła Panu rozwinąć Bakalland do roli kluczowego gracza na rynku polskim i europejskim?

MO: Na pewno nie przeszkodziła.

ML: Obecnie jest Pan Przewodniczącym Rady Nadzorczej Bakalland S. A. Ponad 20 lat sterował Pan swoim przedsiębiorstwem. Pierwsza emocja lub myśl jaka towarzyszy Panu, gdy słyszy Pan nazwę Bakalland?

MO: Kawał dobrej roboty, wybitni Pracownicy, wiele emocji, wyzwań i ponadczasowych przyjaźni. To moje osobiste odczucia. Biznesowo czuję dumę, ponieważ Bakalland to fantastyczna marka, świetnie zakorzeniona w emocjach klientów, która zostanie w Polsce i na świecie (działamy w ok. 50 krajach) na wiele lat.

ML: Kilka lat temu, mogliśmy oglądać polską wersję programu Dragons’ Den – jak zostać milionerem, w której występował Pan jako inwestor. Jak Pan wspomina swoją przygodę w tym programie?

MO: Dragons’ Den to świetny, edukacyjny program poruszający tematy z obszaru przedsiębiorczości w Polsce. Do 2011 roku nikt tego tak nie pokazał – to był innowacyjny, chociaż trudny program.

ML: Czy utrzymuje Pan kontakt z niektórymi uczestnikami tego programu?

MO: Tak, oczywiście.

ML: Jakie błędy popełniają Polacy, otwierając własny biznes?

MO: Polacy popełniają takie same błędy jak Amerykanie, Japończycy czy Australijczycy. Naszą zaletą jest to, że szybko uczymy się nowych rzeczy i jesteśmy coraz skuteczniejsi.

ML: Jakich wskazówek udzieliłby Pan młodym przedsiębiorcom, którzy zaczynają swoją przygodę z biznesem?

MO: Polscy przedsiębiorcy są pewni siebie, więc doradziłbym więcej pokory. O pokorze trzeba jednak zapomnieć w biznesach globalnych, po które młodzi ludzie zaczynająą sięgać i tym szalenie mi imponują.

ML: Dziękuję za rozmowę.

MO: Dziękuję bardzo.