Lepiej racjonalnie inwestować, niż źle oszczędzać.

Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Medycznej w Łęcznej może pochwalić się brakiem zadłużenia, co jest dużym osiągnięciem, jeśli chodzi o polskie placówki medyczne. Szpital posiada najnowocześniejszy sprzęt i wykwalifikowaną kadrę. Na czele, tak sprawnie, działającego przedsiębiorstwa, bo tak z pewnością można o tym szpitalu powiedzieć, stoi dr n. med. Krzysztof Bojarski.

 

ML.pl: Panie Dyrektorze, jak wyglądała historia powstania szpitala?

Krzysztof Bojarski: Koncepcja budowy szpitala pojawiła się w momencie rozbudowy Lubelskiego Zagłębia Węglowego. Władze miasta postanowiły wybudować w Łęcznej szpital, ponieważ mieszkańcy leczyli się głównie w Lublinie. Na mocy reformy administracyjnej w 1999 roku, inwestycję przejął powiat łęczyński. W 2000 roku wmurowano kamień węgielny, pod budowę tego obiektu. Sześć lat później, do użytku oddano część diagnostyczno – zabiegową: przychodnię specjalistyczną z gabinetami lekarskimi, zabiegowymi i rehabilitacyjnymi oraz laboratorium. Uruchomienie szpitala nastąpiło w 2009 roku. Pierwszy pacjent został przyjęty w kwietniu tego roku.

ML.pl: Czy pracował Pan tu od początku?

KB: Dołączyłem do zespołu w 2003 roku. Początkowo byłem dyrektorem medycznym. Od 2015 roku pełnię funkcję dyrektora naczelnego.

ML.pl: Jaką powierzchnią szpitala obecnie Pan zarządza?

KB: Obecnie, jest to ponad sześć tysięcy metrów kwadratowych. Mamy osiem oddziałów: Chorób Wewnętrznych, Chirurgii Ogólnej i Mało inwazyjnej, Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej, Anestezjologii i Intensywnej Terapii, Oddział Urazowo – Ortopedyczny, Rehabilitacji, Gastroenterologiczny, Ośrodek Hiperbarii.

DSC 8429

ML.pl: Jaki ma Pan plany, odnośnie placówki?

KB: Mam pewne pomysły na inwestycje, związane z Zakładem Opiekuńczo – Leczniczym i Rehabilitacją. Mam też plan stworzenia pewnego modelu opieki senioralnej. Od października, na bazie Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń, otwieramy Klinikę Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Leczenia Oparzeń we współpracy z Uniwersytetem Medycznym. Chcemy rozbudować też parking, ponieważ zaczyna brakować miejsc dla pacjentów i personelu.

ML.pl: W jaki sprzęt wyposażony jest szpital?

KB: Są to najnowocześniejsze urządzenia medyczne. Posiadamy najlepszy sprzęt, na tle szpitali powiatowych. Myślę, że możemy konkurować też z wojewódzkimi. Wartością wyróżniająca naszą placówkę jest komora hiperbaryczna. Jest to duża kapsuła, w której może jednocześnie przebywać 12 pacjentów. Standardowy zabieg trwa 90 minut, podczas którego pacjent oddycha 100% tlenem przez maskę, w trzech 20 – minutowych cyklach. Dzięki niej, leczymy ludzi po oparzeniach. Z komory korzystają też osoby po zatruciu tlenkiem węgla, pacjenci z owrzodzeniami podudzi, po operacjach kardiochirurgicznych. Komora pomaga pacjentom z nagłą głuchotą.

DSC 8411 1

ML.pl: Bardzo dużym problemem, który dotyka polskie placówki medyczne, jest zadłużenie. Jak Państwo radzą sobie z długami? Czy taki problem u Państwa występuje?

KB: Jesteśmy szpitalem, który nie posiada zadłużenia. Od kilku lat, co roku mamy dodatni wynik finansowy. W międzyczasie, mieliśmy kilka kredytów, które spłaciliśmy. Dzisiaj nie mamy żadnego zobowiązania finansowego w formie, na przykład, kredytu. Mamy pełną płynność finansową. Na bieżąco regulujemy swoje zobowiązania. W ciągu kilku lat, udało nam się wygenerować sporą kwotę własnych pieniędzy, które inwestujemy.

ML.pl: Jaka jest recepta na sukces?

KB: Istotnym elementem mającym wpływ na nasz obecny sukces była możliwość doboru pracowników, w momencie uruchamiania szpitala. Od początku, rozmawialiśmy z nimi o medycynie. O tym, co możemy robić medycznie, co oni mogą wnieść, ale poruszaliśmy też tematy ekonomiczne. Zależało nam, aby szefowie oddziałów, patrzyli na szpital, nie tylko przez pryzmat medycyny, ale też ekonomii. W zarządzaniu placówką, przydaje się racjonalne podejście, na przykład w kwestiach zatrudnienia. Na tej płaszczyźnie nie mamy przyrostów. Każdy, kto prowadzi działalność wie, że za mała, ale i za duża liczba pracowników, źle wpływa na przedsiębiorstwo.

Zabieg operacyjny w techologii 3D

ML.pl: Co jeszcze wyróżnia szpital w Łęcznej?

KB: Jesteśmy wyróżniającym się ośrodkiem leczenia otyłości metodą chirurgiczną. Robimy 200 operacji bariatrycznych rocznie. Mamy też nowoczesną pracownią endoskopową. Robimy rocznie, jako jeden ze szpitali powiatowych, ok.150 zabiegów na drogach żółciowych. Ostatnio zakupiliśmy urządzenie o nazwie EUS. Jest to sprzęt do ultrasonografii endoskopowej. Taki aparat posiadamy jako jedyni w województwie.

ML.pl: Jaką kadrę Państwo posiadają?

KB: To ambitni, kreatywni, zaangażowani pracownicy. Myślę, że to również jest część naszego sukcesu. Mamy naprawdę oddaną załogę. Ludzie chcą tu pracować. Myślą w kategorii firmy, a nie swojej wygody i, mówiąc kolokwialnie, odbębnienia swojej zmiany. Personel lekarski to ludzie z pasją. Cały czas się szkolą, próbują nowych metod leczenia, piszą prace naukowe.

Pracujemy ze sobą w otwarty sposób. Jako cel nadrzędny stawiamy interesy firmy. Dyskutujemy, rozmawiamy, ustalamy co może się nam opłacać. Lepiej jest racjonalnie wydawać pieniądze, niż źle oszczędzać. Śledząc historie biznesowe przedsiębiorstw zauważyłem, że gdy firma zaczynała się restrukturyzować i oszczędzać na przykład na telefonach, to źle kończyła.

W kapsule hiperbarycznej

ML.pl: Czy zarządzanie szpitalem można porównać do zarządzania przedsiębiorstwem?

KB: Myślę, że nie można tego porównać inaczej. Na naszym rynku medycznym sytuacja szpitali jest nienormalna pod względem ekonomicznym, ponieważ nikt nie wyobraża sobie, żeby szpital mógł funkcjonować, mając na przykład 300 mln złotych długu, podczas gdy dochód takiej placówki wynosi 150 mln złotych. Trzeba tak gospodarować, aby sobie poradzić. My też braliśmy kredyty na sprzęt i wyposażenie. Ale jednak gdy pojawiły się pieniądze, te kredyty spłaciliśmy. Nie mógłbym gospodarować szpitalem, wiedząc, że ma ogromne długi.

ML.pl: Pierwszym problemem służby zdrowia są długi, drugim kolejki do lekarzy. Czy u Państwa też taki problem występuje?

KB: Niestety tak. Wynika on z dwóch powodów: są ograniczenia kontraktowe, tzn. mamy określoną pulę pieniędzy, którą możemy przeznaczyć na porady i musimy się w tym zmieścić. Drugi powód to braki w kadrze medycznej. Mamy 22 poradnie. W każdej z nich zjawisko kolejek, wygląda inaczej. Do niektórych lekarzy możemy dostać się w ciągu 2 dni, do innych specjalistów czekamy 3 miesiące.

ML.pl: Czy jest coś, z czego są Państwo najbardziej dumni?

KB: Myślę, że ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej pod kierownictwem prof. dr hab. n. med. Jerzego Strużyny. To oddział, który zaopatruje całą wschodnią Polskę, łącznie z Warszawą i Łodzią.

Zespół Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej

ML.pl: Rodzinna tradycja, obejrzany serial medyczny w dzieciństwie, namowy przyjaciół? Co sprawiło, że został Pan lekarzem?

KB: Medycyna zawsze mnie pociągała. Już w liceum, wiedziałem, że w przyszłości chcę wykonywać ten zawód. Idąc do szkoły średniej, wybrałem klasę o profilu biologiczno – chemicznym, żeby w przyszłości iść na studia medyczne. To samo przyszło. Dość wcześnie miałem sprecyzowane cele, co chcę robić w życiu. Nigdy nie sądziłem, że będę zarządzał tak dużą placówką medyczną, jaką jest szpital.

ML.pl: Jak Pan wypoczywa po całym dniu pracy jako dyrektor szpitala?

KB: Uwielbiam spędzać czas z moją rodziną. Mam wspaniałą żonę i dwójkę dzieci. Od jakiegoś czasu, dużo wspólnie podróżujemy. Podczas wyjazdu, lubię zwiedzać stare pałace, zamki. Zaszczepiłem w moich dzieciach pasję do takiego zwiedzania, do odkrywania, jak ludzie kiedyś żyli, jak funkcjonowali. Oprócz tego, dużo jeżdżę rowerem. Był czas, kiedy wstawałem o 5 rano, żeby pojeździć na rowerze przed pracą. Lubię sport i aktywny wypoczynek.

ML.pl: Dziękuję za rozmowę.

KB: Również dziękuję.