„Każdy trener musi posiadać swoją wizję zespołu”

Franciszek Smuda swoją karierę rozpoczynał w Unii Racibórz i Odrze Wodzisław. Grał też m.in. w Stali Mielec i Legii Warszawa. Po drodze miał też epizod w Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Po karierze piłkarskiej zajął się szkoleniem klubów piłkarskich. W swoim trenerskim CV ma prowadzenie takich zespołów jak Widzew Łódź, Lech Poznań, Wisła Kraków. Prowadził też reprezentację Polski podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku. Obecnie jest trenerem Górnika Łęczna, z którym liczy na awans do 1 ligi. W rozmowie z naszym Magazynem opowie o początkach kariery, motywacji do sportu, swoim patrzeniu na biznes. Zdradzi też, jak czuje się w Lublinie i wśród jego mieszkańców.

 

Info Magazyn Lubelski.pl: Jak wspomina Pan swoje początki z piłką nożną?

Franciszek Smuda: Pamiętam, że mieliśmy za stodołą taką łąkę, na której bardzo dużo grałem w piłkę. Całe dnie, szczególnie w wakacje, grałem tam z kolegami. Człowiek nie myślał wtedy o nauce, skupiał się bardziej na grze. Jak wracałem do domu wieczorem, to jednak musiałem pokazać rodzicom, że coś się uczę, żeby mi nie zabronili tej piłki.

ML.pl: W swoim „piłkarskim CV” ma Pan występy w Odrze Wodzisław, Ruchu Chorzów, Stali Mielec, Legii Warszawa. Jak wspomina Pan początek swojej profesjonalnej kariery?

FS: Pierwszym klubem, w którym grałem w 1 lidze była Unia Racibórz. Jako siedemnastolatek trenowałem tam wtedy z seniorami, z pierwszą drużyną. W tamtym czasie chodziłem też w Raciborzu do technikum budowlanego. Następnie poszedłem do Odry Wodzisław. Tam rozpocząłem profesjonalną karierę. Wprawdzie była to 3 liga międzywojewódzka ale na dobrym poziomie.

ML.pl: Grał Pan też w Stanach Zjednoczonych? Jak Pan tam trafił?

FS: W Ameryce znalazłem się dlatego, że będąc w Piaście Gliwice złapałem poważną kontuzję kolana. Musiałem być operowany. Po tej operacji nie wiedziałem czy będę grał zawodowo w piłkę. Zostałem zaproszony przez lekarza z New Jersey, który chciał mi pomóc, chciał żebym kontynuował karierę, bo byłem młodym zawodnikiem. Pojechałem do Stanów Zjednoczonych. Żeby się utrzymać musiałem iść do pracy fizycznej. Po pracy chodziłem na rehabilitację, po rehabilitacji biegałem nocami po parkach w New Jersey. Z czasem wróciłem do treningów. Klubem, w którym kontynuowałem karierę po kontuzji była Vistula Garfield. Dobrze sobie radziłem. Pamiętam, że mieliśmy towarzyski mecz z reprezentacją Polski. Trener Strejlau, który był asystentem Kazimierza Górskiego, dostrzegł mnie wtedy i zaproponował grę w Legii Warszawa. Zgodziłem się i wróciłem do Polski. Po 3 sezonach, ponownie pojawiła się oferta z USA. Wróciłem tam. Następnie klub z Niemiec zaproponował mi kontrakt w 2 Bundeslidze (2 liga piłki nożnej w Niemczech- dop. red.) Grałem tam do momentu zerwania ścięgna Achillesa.

ML.pl: Co było później?

FS: Poszedłem do szkoły trenerskiej w Niemczech. Uzyskałem A-licencję i mogłem trenować. Zaczynałem od A- klasy. Postanowiłem, że stopniowo będę „piął się wyżej” w drabince trenerskiej, swoją myśl trenerską i umiejętności będę ćwiczył na tych słabszych zespołach. Z czasem udało mi się dojść do 3-ligowego zespołu (FC Hercogenaurach -dop. red.). W 1989 roku przyjechał do nas klub z Turcji Altay SK. Okazało się, że potrzebują trenera. Szef FC Hercogenaurach powiedział, że ja jestem bardzo dobrym trenerem. Ja nie chciałem się zgodzić, uważałem że jestem za młody. Przekonali mnie do zmiany decyzji i wyjechałem do Turcji, by tam rozwijać swoje umiejętności.

ML.pl: Lista klubów, które Pan trenował jest duża. Które kluby wspomina Pan najlepiej? Gdzie się Panu najlepiej pracowało?

FS: Wszędzie mi się dobrze pracowało. Czy w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Lubinie. To są zespoły, gdzie panuje fajna atmosfera. Są kluby, gdzie na przykład w Łęcznej pracowałem tylko końcówkę sezonu, czy w Odrze Wodzisław- żeby uratować klub przed spadkiem. W Odrze się udało w barażach, był to dramatyczny moment w moim życiu. Graliśmy wtedy z Widzewem, gdzie przez 4 lata osiągałem niemałe sukcesy. Z Górnikiem Łęczna było trochę inaczej. W pierwszym meczu z Piastem Gliwice było 950 kibiców na meczu. W kolejnych meczach rundy wiosennej było po 10 tys. publiki. Ludziom podobała się nasza gra. Po każdym meczu, nawet tym nie udanym było standing ovation (owacje na stojąco- dop. red.). Jeśli mówię o kibicach, to w szczególności kibice z Lubelszczyzny, to bardzo życzliwi, sympatyczni ludzie. Przez te pół roku, jak trenowałem nie spotkałem tzw. chamstwa. Żal mi było odjeżdżać do Widzewa Łódź. Na szczęście ponownie wróciłem do Górnika Łęczna.

ML.pl: Temat Górnika Łęczna jeszcze poruszymy, wróćmy na chwilę do tematu trenowania, szkolenia. Trenował Pan kluby w Niemczech, Turcji, w 1993 roku wrócił Pan do Polski. Cz są różnice w trenowaniu polskich i zagranicznych klubów?

FS: Ja tych różnic nie dostrzegam. Wszędzie można swoją wizję prowadzenia klubu wprowadzić. Jeśli trener potrafi stworzyć dobry zespół, to w każdym klubie sobie poradzi. Trener musi wiedzieć co chce z zespołem osiągnąć.

ML.pl: Lech Poznań, Zagłębie Lubin, Wisła Kraków- te kluby Pan trenował. Jak ocenia Pan obecną sytuację Wisły, chodzi mi o długi, chwilową utratę licencji, zamieszanie z właścicielem?

FS: Mi jest szkoda każdego polskiego klubu, który ma takie problemy. Z resztą, w Łęcznej też była podobna sytuacja finansowa. Trzeba pogratulować tym ludziom, którzy wyprowadzili Górnika na prostą i chcą dostać się do Ekstraklasy. Poprosili mnie o pomoc, czy mi się uda- nie wiem, to jest sport. Żal mi Wisły, to zasłużony klub. Ja też wiele w tym klubie przeżyłem. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski po 22 latach. Do tej pory nikt z taką przewagą tego nie zrobił. W każdym klubie staram się stworzyć silny zespół, żeby kibice mieli przyjemność przychodzenia na spotkania, oglądania swoich piłkarzy.

ML.pl: Górnik Łęczna to obecnie 2 liga. Czy Górnik ma szansę i możliwości awansować do Ekstraklasy?

FS: Myślę, że ma duże szanse. Obecnie jest lepsza atmosfera w zespole, niż była 2 lata temu jak walczyliśmy o utrzymanie. Kopalnia „Bogdanka S. A.” i kibice nas wspierają z całych sił, dodatkowo klub szkoli około 400 młodych chłopaków, wśród których jest dużo talentów piłkarskich. Cieszy mnie to, że nie marnuje się tych pieniędzy przeznaczonych na rozwój klubu.

ML.pl: Przejdźmy na temat reprezentacji Polski. Jak to się stało, że został Pan trenerem kadry narodowej? Trenował Pan wtedy Zagłębie Lubin, to był rok 2009.

FS: Nie wiem jak to się stało (śmiech). To ludzie mnie wybrali.

ML.pl: Zarząd PZPN też miał coś do powiedzenia.

FS: Oczywiście, ostateczne decyzje podejmuje zarząd, ale kibice i dziennikarze też mają duży wpływ na to. Akurat w tamtym czasie, miałem poparcie ze strony mediów. Chociaż był to trudny okres dla reprezentacji. Dużo kluczowych zawodników odeszło, skończyło przygodę z kadrą. Musiałem zbudować zespół praktycznie od zera. Tak naprawdę miałem 3 zawodników reprezentacyjnych: Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski. No i dwóch bramkarzy. Pamiętajmy, że w kadrze Polski muszą grać zawodnicy wyróżniający się. W tamtym czasie znaleźć takich zawodników było naprawdę trudno.

ML.pl: Minęło 7 lat od pamiętnego EURO 2012. Czy pomimo tego, potrafi Pan podać przyczyny tego, że nie wyszliśmy z grupy?

FS: Po rozlosowaniu grup wszyscy mówili, że nasza grupa jest najsłabsza. Jak się okazało, wcale tak nie było: Czesi, Rosjanie i Grecy to były drużyny, które rok po roku utrzymywały wysoki poziom. Muszę powiedzieć, że do końca tworzyliśmy emocje. Do końca walczyliśmy o wyjście z grupy. W przeciwieństwie do Mistrzostw Świata w Rosji, gdzie po 20 minutach emocje się skończyły. Czy nasz pierwszy mecz otwarcia z Grecją, czy mecz z Rosją- tam była walka o każdą piłkę. W meczu z Czechami przez 20 minut dominowaliśmy nad nimi. No ale nie udało się. To nie był blamaż, ponieważ nie dostawaliśmy po 5:0. Wiem, że kibice mieli większe oczekiwania bo byliśmy gospodarzami turnieju.

ML.pl: Co doradziłby Pan młodym piłkarzom, którzy zaczynają swoją przygodę z piłką nożną?

FS: Przede wszystkim, żeby mieli zapał, jak ja miałem. Nie byłem wielkim talentem, ale starałem się wykorzystać wszystko i tak pobudzić swój organizm, żeby grać jak najlepiej.

Ml.pl: Przejdźmy do biznesu, z racji tego, że nasz Magazyn porusza tematy biznesowe. Czy interesuje się Pan biznesem? Jakąś działalność prowadzi?

FS: Moją działalnością są usługi trenerskie. Ale to jest taki biznes, który prowadzi wielu trenerów. Musze powiedzieć, że kiedyś chciałem zabezpieczyć swoją przyszłość i razem z kolegą architektem wybudowaliśmy w Kościelisku apartamentowiec. To jest taki mój drugi biznes.

ML.pl: Jak ocenia Pan Lublin? Architekturę, zabytki, ludzi, atmosferę w mieście?

FS: Bardzo mi się tu podoba. Jak już mówiłem, nie natrafiłem tu nigdy na chamstwo ze strony kibiców i ludzi, którzy wiedzą czym się zajmuje. Tu są bardzo życzliwi ludzie.

ML.pl: Jak Lublin powinien się promować w Polsce?

FS: Niewątpliwie, Lublin jest za mało promowany- ale to odnośnie miasta. Jeśli chodzi o promocję sportu to myślę, że nie jest tak źle. Piłka ręczna, koszykówka, żużel- to wszystko jest dostrzegane w Polsce. Gorzej z piłką nożną. Ja dostrzegam „głód” kibiców odnośnie tej dyscypliny w Lublinie. Moim zdaniem trzeba stworzyć jeden silny zespół, czy to będzie Górnik Łęczna czy Motor Lublin, i o ten zespół się zatroszczyć, żeby walczyć o dalsze sukcesy, o grę w pucharach europejskich. Nie zapominajmy, że osiągnięcia klubu to niesamowita promocja miasta.

ML.pl: Czy jest Pan szczęśliwym ojcem, mężem, dziadkiem?

FS: Ja jestem szczęśliwym człowiekiem. Dziękuję Bogu, że moja kariera i życie tak się potoczyło. Wiadomo, że są wzloty i upadki, ale jestem szczęśliwy.

ML.pl: Czy z perspektywy czasu, żałuje Pan jakichś decyzji w życiu i postąpiłby inaczej?

FS: Każdy człowiek żałuje jakichś decyzji. Ja także. Patrząc wstecz mogę powiedzieć: to i tamto bym zrobił inaczej. Ale życie jest takie, że nie da się przewidzieć niektórych decyzji.

ML.pl: Skąd czerpie Pan energię do życia?

FS: Myślę, że energię daje mi ta praca z młodzieżą. Człowiek nie czuje tej starości.

Ml.pl: Jakie ma Pan plany na przyszłość?

FS: Plany są takie, żeby się udało awansować do 1 ligi i Ekstraklasy i osiągnąć 500 meczy w Ekstraklasie. Jak na razie, tych meczy, kiedy prowadziłem kluby w najwyżej klasie rozgrywkowej, mam 496.

ML.pl: Dziękuję za rozmowę.

FS: Również dziękuję.