Sprzedaż to moja pasja

Uważa, że można sprzedać prawie wszystko i pokazuje innym, jak to robić. Przedsiębiorca, Youtuber, praktyk sprzedaży, który wszystko, o czym uczy na swoich szkoleniach i w książkach, przerobił u siebie. Wydawca najlepszych książek biznesowych takich jak "Sprzedaż" F. Eklunda. Rozmowa z Marcinem OsmanemUważa, że można sprzedać prawie wszystko i pokazuje innym, jak to robić. Przedsiębiorca, Youtuber, praktyk sprzedaży, który wszystko, o czym uczy na swoich szkoleniach i w książkach, przerobił u siebie. Wydawca najlepszych książek biznesowych takich jak "Sprzedaż" F. Eklunda. Rozmowa z Marcinem Osmanem.


MagazynLubelski.pl: Skąd się wziąłeś w Lublinie?

Marcin Osman: Żona mnie tu ściągnęła, kobieta przyprowadziła mnie do Lublina. Przyjechałem tu raz, potem przyjeżdżałem coraz częściej, a teraz mieszkam tu od kilku miesięcy.

ML.pl: I jak Ci się podoba Lublin?

MO: Podoba mi się. Ten Lublin, który jest obecnie to zupełnie inny Lublin niż ten sprzed pięciu, ośmiu lat, gdy zaczynałem tu przyjeżdżać. To zupełnie inne miasto.

ML.pl: Do tej pory wędrowałeś po Polsce i świecie. Co zamierzasz robić w Lublinie?

MO: No tak, wspólnie z żoną dużo podróżowaliśmy: w porze letniej po Polsce, a w porze zimowej po świecie. Dlatego stworzyliśmy sobie biznes, który jest biznesem internetowym, nie jest zależny od lokalizacji. Wybraliśmy Lublin jako miasto do założenia rodziny, do mieszkania, a biznes robimy w Internecie. Możemy go więc robić z dowolnego miejsca na ziemi.

ML.pl: Przeniosłeś swój biznes do Internetu. Wiele osób zastanawia się nad tym, jak to zrobić, aby zaistnieć w sieci. Co radziłbyś tym ludziom? Jak to zrobić i czy warto działać w necie?

MO: Mój biznes był kiedyś pół na pół, połowa w necie, a połowa stacjonarnie, czyli miałem spotkania, klientów. Musiałem być pod konkretnym adresem. Jak zaczęliśmy więcej podróżować, zauważyłem, że muszę zmienić proporcje i 90 procent swojego biznesu przeniosłem do Internetu, a tylko 10 procent stacjonarnie. Stopniowe przekierowanie mojej uwagi na Internet trwało 2 lata. Był to proces stopniowy. Tam, gdzie dajesz energię, gdzie bardziej się skupiasz, tam zaczynasz mieć efekty i przestajesz robić rzeczy, które są mniej efektywne, bardziej czasochłonne, energochłonne, mniej wygodne, mniej pasujące do stylu życia. Na przykład: zacząłem odrzucać zaproszenia na konferencje, wyjazdy, wywiady, które wymagały mojego pojechania w konkretne miejsce. Za to wypełnialiśmy ten czas treściami internetowymi. Im bardziej jesteś w sieci eksponowany, tym  łatwiej jest później ten biznes robić, bo ludzie znają cię z Internetu. 

ML.pl: Mówisz, że wszystko można sprzedać...

MO: Prawie wszystko i prawie każdemu.

ML.pl: Powiedz, jak to zrobić. Jak sprzedać komuś coś, czym nie jest zainteresowany?

MO: Nie sprzedawać mu tego. Po co wzbudzać w kimś potrzebę tego, co nie jest mu potrzebne. Wolę znaleźć ludzi, którzy komunikują potrzebę, na przykład potrzebuję dziś kupić telefon, zgrzewkę wody czy książkę o biznesie, i mu to sprzedać.

ML.pl: Jak znaleźć takiego człowieka?

MO: Odpowiedź jest prosta, wpisując odpowiednie hasło w Google. Zaskoczę cię, ale mnóstwo ludzi nie potrafi używać Google do szukania potrzebnych treści.

ML.pl: Nie wierzę...

MO: Oczywiście, że tak jest. Wiele osób pyta mnie na Facebooku: Marcin, gdzie mogę kupić Twoją książkę? Czemu pytają mnie w prywatnej wiadomości o to, zamiast wpisać w Google: książka Osman? Ludzie nie wiedzą, jak korzystać z tych narzędzi. Jest mnóstwo informacji w Internecie, ale jest ona rozproszona. My porządkujemy tę wiedzę i jest to w formie książek, które piszemy i wydajemy. Edukujemy też ludzi z tego, o czym jest ta książka... O sprzedaży, marketingu i tak dalej... I oni później chcą więcej wiedzy na dany temat. Mówimy wtedy, że więcej jest w danej książce, dobierając produkt do potrzeb klienta.

ML.pl: Wydajesz swoje książki, ale nie tylko. Skąd pomysł, aby wypuszczać na rynek książki innych autorów?

MO: Kocham książki i wiedzę czerpałem zawsze z książek, mówię o pozycjach biznesowych, marketingowych, rozwojowych. To nie jest tak, że moje doświadczenie wydawnicze ma 3-4 lata. Książkami interesowałem się od lat 15-stu. Podobnie jak moja żona i wspólniczka, Kamila. Naszą pasją są książki. Napisałem pierwszą książkę „Biznes Ci ucieka”, bo chciałem ją mieć. Chciałem móc powiedzieć, że sam ją wydałem. I jak miałem ją już w ręku, uświadomiłem sobie, że wolę książki wydawać, promować i sprzedawać niż pisać. Zobaczyłem, że nie muszę pisać książki sam, ale mogę kupić licencję na amerykańskie bestsellery, przetłumaczyć i wydać w Polsce. Kolejna książka, którą wydaliśmy była autorstwa Todda Henry'ego. Nagle była moja książka, 2 książki Kamili, 2 książki Todda Henry'ego... Pomyślałem, że jest OK. Ale szału nie ma... I wtedy dostałem propozycję wydania książki Fredrika Eklunda „Sprzedaż”. Długo się wahałem, czy ją wydać, miałem sporo obiekcji, ale ta pozycja okazała się takim hiciorem, że rynek ciągnął ją od nas, a nie jak dotychczas, że to my musieliśmy ją ,,pchać” w rynek. Wtedy zrozumiałem, że to jest dobry kierunek: trzeba szukać dobrych tytułów i je u nas wydawać.

ML.pl: Uczysz i szkolisz jak sprzedawać. Bazujesz na podstawie własnych doświadczeń. Powiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda z biznesem?

MO: Mnie się wydawało, że zaczęło się od mojej pierwszej firmy, którą założyłem w Krakowie, ale moja żona Kamila uświadomiła mi, że to było wcześniej. Mój tata miał firmę i swój towar sprzedawał z takich łóżek na jarmarkach, festynach, targowiskach i ja mu pomagałem. To były pantofle, kapcie z naturalnych skór i wełny. Obserwowałem ojca od dziecka i myślę, że żyłkę sprzedawcy złapałem właśnie wtedy. Pierwszą swoją firmę założyłem w Krakowie z inwestorem,  miałem wtedy 23 lata. Prowadziłem ją 2 lata. Rok później założyłem kolejną firmę, agencję reklamową i to na początku był sukces. W trzecim miesiącu mieliśmy przychód 200 tysięcy. Zakończyła się po 3 latach dużym bankructwem. Ta firma mnie przerosła. Później okazało się, że było to niedopasowanie firmy do siebie, czyli stworzyłem sobie firmę nie dla mnie, według zasad, w które wierzyłem. Teraz zbudowałem firmę dopasowaną do mnie i skupiam się na sprzedaży. Staram się być coraz lepszym sprzedawcą i na tym się skupiam.

ML.pl: Pokazujesz inną definicję sprzedaży. Większości ludziom sprzedawca kojarzy się z panią siedzącą za kasą...

MO: Ta pani jest bardziej podawaczem towaru. Sam często stoję na stoisku ze swoimi książkami, lubię to, lubię obserwować ludzi, którzy podchodzą do stoiska. Każdy, kto podchodzi jest potencjalnym klientem. Jeśli ktoś odchodzi to jest moja odpowiedzialność, bo nie spytałem o jego potrzeby. Klient, który bierze książkę do ręki, może jej wcale nie potrzebować. Pytam więc, czy chcesz kupić książkę czy rozwiązać jakiś problem za pomocą wiedzy z tej książki. Mówię, że w tej pozycji znajdziesz to i to, a w tamtej tamto, wybierz, co ci najbardziej odpowiada.

ML.pl: Jakie widzisz swoje dalsze kierunki rozwoju?

MO: Robić to samo, tylko że lepiej. :-)

ML.pl: A co poza pracą? Co robisz w wolnym czasie?

MO: Chodzę na crossfit kilka razy w tygodniu. Moją pasją jest też wędkarstwo.

ML.pl: Wędkarstwo? Ciebie rozpiera energia! Nie wyobrażam sobie Ciebie siedzącego z wędką na brzegu. 

MO: Ludzie wyobrażają sobie teraz, że siedzi Marcin Osman z puszką kukurydzy, łowi karpie i nie rusza się przez 3 dni... Muszę kiedyś nagrać dla Was wideo, że wygląda to zupełnie inaczej. Zakładam wysokie wodoodporne spodnie, wchodzę w Dunajec albo w San i tam łowię pstrągi idąc kilka kilometrów w górę rzeki. Po całym dniu takiego łowienia mam straszne zakwasy od stania w wodzie o tak silnym prądzie.

ML.pl: Jaką kuchnię preferujesz?

MO: Wszystko co z wody. Lubię też kuchnię portugalską.

ML.pl: Muzyka?

MO: Salsowa, energetyczna. Mój ulubiony polski zespół to Łąki Łan.

ML.pl: Jeśli ktoś chciałby się z Tobą skontaktować....

MO: Zapraszam. Już teraz dziesiątki ludzi się ze mną kontaktują, od studentów po przedsiębiorców z wieloletnim stażem. Zawsze mówię: napisz, w czym masz problem, a ja pomogę Ci go rozwiązać.

ML.pl: Dziękujemy za rozmowę.