Chciałbym, aby podróżowanie studentów, było ich stylem życia

Programy Work and Travel działają w Polsce od lat 90. Idea takiego programu jest prosta. Student, a więc osoba, która nie ma poważnych zobowiązań rodzinnych ani zawodowych, zgłasza organizacji akredytowanej przez Departament Stanu chęć udziału w programie. Przybywa do Ameryki w okresie wakacyjnym, w celu podjęcia pracy. Po skończonym kontrakcie podróżuje po Stanach, wydając zarobione pieniądze. Nawiązuje znajomości, doszkala swój język i staje się „ambasadorem” zarówno ojczystego kraju za granicą, jak i „ambasadorem” USA w Polsce. Szefem jednej z firm, organizujących wyjazdy wakacyjne do Stanów Zjednoczonych, jest Paweł Dzierżak, dyrektor Camp Leaders Poland sp. z o. o.

ML: Prowadzisz Camp Leaders w Polsce. Co oferujecie swoim Klientom?

Paweł Dzierżak: Nasze główne programy, zarówno Camp Leaders jak i Resort Leaders, zakładają wyjazdy na programy work and travel za stosunkowo niskie pieniądze. Uczestnikami tych programów są w większości studenci, chociaż jesteśmy również w stanie pomóc w zorganizowaniu wyjazdu maturzystom oraz nauczycielom. Kryterium zgłoszenia jest przede wszystkim zdana matura z języka angielskiego. Na pobyt w Stanach, jak sama nazwa wskazuje, składa się praca, w naszym przypadku, na campie (ośrodku kolonijnym), bądź resorcie. Wyjazdy odbywają się w okresie wakacyjnym. Młodzi ludzie wyjeżdżają na 3 - 4 miesiące i są to dla nich najlepsze wakacje w życiu.

ML: Studenci nie muszą zatem brać urlopu dziekańskiego, żeby wylecieć do Stanów?

PD: Absolutnie nie. Wyjazdy odbywają się między 25 maja a 25 czerwca. Wystarczy zatem zdać sesję w pierwszym terminie i można zaczynać przygotowania do podróży.

ML: Od kiedy działacie w Polsce i jak to się stało, że postanowiłeś założyć taką firmę w Lublinie?

PD: Działamy od 12 lat. Przez ten czas, osiągnęliśmy status lidera na rynku wyjazdów wakacyjnych do Stanów Zjednoczonych. A wszystko zaczęło się od tego, że sam w 2002 roku spełniłem swoje marzenie, jakim był właśnie wyjazd do Stanów. Studiowałem stosunki międzynarodowe. Chciałem gdzieś wyjechać na wakacje, głównie do pracy. To nie były łatwe czasy na podróże. Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej, bezrobocie sięgało 20%. Trudno było uzbierać środki na opłacenie wyjazdu. Znam to z własnego doświadczenia. Pochodzę z niezbyt zamożnej rodziny, która mieszkała w podlubelskiej wsi. Pieniądze na pierwszy wyjazd zdobyłem na sprzedaży telefonu komórkowego i dzięki stypendium socjalnemu na uczelni.

DSC 1522

ML: Spodobał Ci się taki sposób spędzania wakacji?

PD: Jak najbardziej. Po powrocie opowiadałem o tym programie swoim znajomym oraz rodzinie. W kolejnych latach udało mi się namówić ich na wspólne wyjazdy. W 2005 roku rozpocząłem studia w Manchesterze i mając status studenta brytyjskiej uczelni, zacząłem korzystać z usług firmy Camp Leaders, partnera Departamentu Stanu, która w owym czasie, miała swoje jedyne biuro w Liverpoolu.

ML: Czym są te campy?

PD: Są to potężne ośrodki kolonijne, które mogą pomieścić nawet do 1200 dzieciaków. Campy mają bardzo długą tradycję i ich celem jest organizowanie wypoczynku dla dzieciaków, które mogą obcować z naturą i kultywować wartości i amerykańskie tradycje. Znajdują się w rejonach atrakcyjnych turystycznie, blisko natury, nad jeziorem albo w lasach. Dzieciaki mogą się bawić, biegać, odpoczywać, a jednocześnie brać udział w zabawach, mających na celu wspieranie zarówno współzawodnictwa, jak i współpracy. Przygotowuje ich to do dorosłego życia. Campy są bardzo popularne, co roku biorą w nich udział miliony dzieciaków, dla których jest to najbardziej popularna forma spędzania wakacji. Są różnego rodzaju campy. Od tradycyjnych, poprzez religijne, skautowskie, sportowe, dla dzieci z niepełnosprawnością czy też campy naukowe tzw. sci tech. Na campy wyjeżdżają dzieciaki z różnych środowisk. Dla rodzin uboższych są specjalne programy dofinansowujące wyjazdy np. YMCA czy też 4-H.

ML: Czy takie wyjazdy są bezpieczne?

PD: W stu procentach tak. Zarówno program wyjazdu, jak również pobytu, charakteryzuje się przejrzystością oraz dużym stopniem bezpieczeństwa. Na campach uczestnik ma zagwarantowane ubezpieczenie, zakwaterowanie i wyżywienie. Bilet lotniczy jest współfinansowany przez pracodawcę, czyli nie ma możliwości, iż go na miejscu nie będzie. Bilet jest zawsze z opcją zmiany daty, a uczestnik samodzielnie wybiera sobie jego daty. Campy mają również doświadczenie w zatrudnianiu studentów z Polski, których bardzo cenią.

ML: Jak to wygląda pod kątem finansowym?

PD: Pracodawca, a więc ośrodek kolonijny, pokrywa wszystkie koszty związane z biletem lotniczym w obie strony, zakwaterowaniem, wyżywieniem. Koszt, jaki musi ponieść polski student, wynosi ok. 2500 zł. Kwota jest rozłożona na raty, przez co program staje się dostępny praktycznie dla większości studentów. Po zakończony kontrakcie, każda osoba dostaje 1300 dolarów kieszonkowego. Będąc tyle lat w tym biznesie i stając się ekspertem w branży, zauważyłem ciekawą tendencję. O ile 10 lat temu polscy studenci wyjeżdżali, aby po prostu zarobić sobie pieniądze a podróżowali ekonomicznie po wschodnim wybrzeżu, teraz wybierają bardziej prestiżowe lokacje: Hawaje, Wielki Kanion, San Francisco. Ale warto również wspomnieć o niematerialnych aspektach wyjazdu – jest to doskonały sposób na naukę języka angielskiego. Żadna szkoła nie nauczy obcego języka, jak praca z drugim człowiekiem, podróże.

ML: Co jeszcze oferujecie uczestnikom?

PD: Każda osoba wyjeżdżająca na program otrzymuje kartę SIM, a więc ma swój amerykański numer telefonu z dostępem do internetu. Dodatkowo zapewniamy ubezpieczenie medyczne. Podczas pobytu na programie, każdy uczestnik ma dostęp do bezpłatnej infolinii, dostępnej 24/7. Przez kilka tygodni infolinia jest również obsługiwana w języku polskim, pracownicy z biura w Lublinie wyjeżdżają do amerykańskiej centrali w Austin, skąd są dostępni dla polskich uczestników.

ML: Czy wyjazdy, które wy oferujecie, są tylko do ośrodków kolonijnych?

PD: Mamy w ofercie dwa programy: Camp Leaders, czyli wyjazdy właśnie do ośrodków kolonijnych. Na taki pobyt składa się albo praca jako camp counselor (opiekun kolonijny ) z amerykańskimi dziećmi albo praca w charakterze support staff (personel pomocniczy): przygotowywanie posiłków, koszenie trawników, kierowanie ruchem na parkingu, dbanie o porządek etc.; oraz drugi program: Resort Leaders, czyli pobyt i wypełnianie swoich obowiązków w hotelach. Jest to praca z dorosłymi osobami. Są to chętnie wybierane prace, ze względu na spore napiwki: praca kelnera oraz obsługa pokoi (housekeeping). Odpowiadając na liczne zapytania studentów, od ubiegłego sezonu oferujemy program Yogi Leaders, czyli praca w parkach narodowych.

ML: Wróćmy jeszcze do Twojej historii. Studiowałeś na Wyspach, jeździłeś do Ameryki na campy. Co było potem?

PD: Po studiach wróciłem do Polski. Dostałem pracę w Ministerstwie Gospodarki w Warszawie. Praca bardzo mi się podobała. Jedyny problem był taki, że moja narzeczona wciąż mieszkała w Lublinie. Podróże na trasie Warszawa - Lublin były dla mnie męczące. Paulina zapisała się ponownie na program, a ja dbając o związek zdecydowałem się pojechać razem z nią. Już wtedy miałem plan otwarcia biura Camp Leaders w Polsce, spotkałem się z przedstawicielami w Stanach, przedstawiłem swoją wizję i tak to się zaczęło. Najtrudniej było przekonać ich do ogólnopolskiego biura w Lublinie. Z perspektywy czasu, zdali sobie sprawę, iż była to trafna decyzja. W pierwszym roku działalności wysłaliśmy do Ameryki 60 osób. W kolejnym było już ich dwa razy więcej. Obecnie wysyłamy ponad 1000 osób z Polski.

ML: Jak wygląda proces zgłoszenia się do Camp Leaders?

PD: Sam proces jest prosty i przejrzysty. Zgłaszać można się do nas przez aplikację dostępną na stronie internetowej lub w telefonie. Takie zgłoszenie trafia do centrali, wgląd do niego mają dyrektorzy ośrodków kolonijnych, którzy się z Tobą kontaktują. Organizujemy też spotkania z przedstawicielami departamentów HR campów czy resortów, którzy rozmawiają z uczestnikami. Już wtedy można wybrać ośrodek, w którym chce się przebywać. W bazie mamy ponad 500 campów.

ML: Od 11 listopada nie musimy posiadać wiz, aby wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Czy aby na pewno?

PD: Polacy dalej potrzebują wiz, jeśli chcą pracować w USA. Natomiast jeśli chcą podróżować przez 90 dni, tej wizy nie potrzebują. Wystarczy, że zarejestrują się w programie ruchu bezwizowego ESTA. Ten program to dla Polaków świetna sprawa, z jednej strony prestiż a z drugiej wygoda – nawet w kilku godzin można zorganizować sobie wycieczkę do USA. Wcześniej trzeba było wyrabiać tę wizę, czekać na wyznaczenie rozmowy itp. Teraz pozwolenie na wjazd do Stanów Zjednoczonych jest ważne na 2 lata. ESTA, czyli system ruchu bezwizowego, pomogła nam w jednej kwestii. Bardzo często jest tak, że studenci po 2 -3 miesiącach pracy, zaczynają podróżowanie po Stanach. Rodzice przyjeżdżają wtedy do nich i wspólnie zwiedzają Amerykę. Od 11 listopada 2019 roku rodzice nie muszą wyrabiać wizy, aby wspólnie z synem lub córką zwiedzać USA.

DSC 1514

ML: Powiedzmy jeszcze o podróżach po Ameryce. Jak to wygląda? Czy jest wtedy zapewniona pomoc?

PD: Po okresie pobytu na campie bądź resorcie, uczestnicy samodzielnie podróżują do wybranych miejsc w Stanach Zjednoczonych. Każdy może wybrać się w inne miejsce. Zwykle wygląda to w ten sposób, że studenci będąc na ośrodku, wspólnie planują zwiedzanie. Natomiast nasi byli uczestnicy dostrzegli niszę w zapotrzebowaniu na zorganizowane formy podróżowania i założyli firmę American Trip. Paweł i Ksawery od ponad 5 lat pomagają studentom programu work and travel w zwiedzaniu Ameryki, głównie zachodniego wybrzeża.

ML: Jak oceniasz wasze ośrodki kolonijne?

PD: Bardzo podobają mi się te miejsca. Większość ośrodków, z którymi współpracujemy, znajduje się w Nowej Anglii, czyli bogatych stanach w północno – wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Co roku wyjeżdżam tam na wizytację, żeby sprawdzić, jak się mają nasi uczestnicy oraz porozmawiać z dyrektorami ośrodków. Mój starszy syn, przez kilka tygodni, również był na takim campie.

ML: Praca w ośrodkach kolonijnych za granicą to świetny, jeśli nie powiedzieć, wymarzony sposób na spędzenie wakacji.

PD: Pewnie, że tak. Łączymy przyjemne z pożytecznym. Uczymy się języka, pracujemy, zwiedzamy, poszerzamy naszą wiedzę o świecie, podróżujemy i odpoczywamy. Moim osobistym marzeniem jest otworzenie takiego campu w Polsce, gdzie polskie dzieciaki z rodzin, które wyemigrowały, mogłyby przyjechać na ‘camp polonijny’. Na takim campie, dzieci z rodzin polonijnych przebywałyby wraz z polskimi rówieśnikami, co wzmacniałoby więzy z Polską, .

ML: Co może wydarzyć się w branży za pięć lat?

PD: Trudno powiedzieć. Pierwsze programy tego typu powstały w Europie w latach 60. XX wieku i działają do dzisiaj. Stany wciąż powinny być popularne ze względu na formalne zachęty Departamentu Stanu, w postaci wiz J1, które są de facto pozwoleniem na pracę. Na pewno duże znaczenie może odegrać demografia, mniej studentów oraz większy wybór destynacji powoduje, iż rynek jest bardzo dynamiczny. Dobrą rzeczą jest z kolei to, że otwierają nam się nowe kierunki podróży – rozwijamy projekt campów w Chinach oraz resortów w Karaibach.

ML: Dziękuję za rozmowę.

PD: Również dziękuję.

CampLeadersLogo png

Camp Leaders Poland sp. z o.o.

ul. Zamojska 8/9

20-105, Lublin